Pokój 365

4 1 0
                                    



Królowa cieszyła się, żeczasy, w których ułożenie fryzury, upięciestaksidermizowanego ptaka pomiędzy wykwintnymi splotami upudrowanegowłosia, nałożenie toksycznego, powodującego przedwczesnestarzenie się skóry pudru i pieczołowitego wiązania gorsetuna który powinno było założyć się co najmniej dwie warstwykosztownej draperii, dawno już ją ominęły. Spacerowała w trakcietego jakże długiego wstrzymania oddechu przerywanego chwilowymbezdechem i ponownym nabieraniem powietrza omijając zazwyczajrozświetlone przepychem dwory, podgryzając od czasu do czasusurowego buraka, którym zazwyczaj miała ochotę rzucićdaleko, by wtoczył się po każdym dworze na którym brakowałojej obecności, mimo że jako mgła, zawsze uderzała o szyby,powodując u co delikatniejszych dziewcząt histerię a u mężczyznchwile niepokoju. Półsiedząc na łóżku i wystukującstopą niesłyszalny dla ludzkiego ucha rytm, zastanawiała sięwesoło, czy ktokolwiek zauważyłby, gdyby przespała w tym miłym,aczkolwiek nieco zbyt stonowanym i nieciekawym pokoju aż dowieczora, aby wtedy wmieszać się w już z pewnością bardzopodchmielony tłum i rozejrzeć się z większą swobodą. Z jakąulgą przywitałaby czerń nocy,gdyby teraz zechciała się zjawić!

Niestety dla Królowej, dzieńnadal trwał. Z niezamierzoną bezczelnością do pokoju zupełnieznienacka wkroczył Spodziewany Babsztyl. Między kobietami- jednąpółleżącą niechlujnie na łóżku, którazdążyła już oddać swój ciężar ciała w materac ipogodzić się z grawitacją a drugą- ciągle wzburzoną powspinaczce na schodach, dialogu z recepcjonistą i chwilą napięciaw windzie która wiozła ją oraz jej lustrzane odbicie- doszłodo drapieżniczego mikrospięcia,w którym zazwyczaj jedendrapieżnik ocenia teren, potencjalne niebezpieczeństwo a następnie-ubiór i prezencję drugiego drapieżnika,co zaskakująconależy do drugiej kategorii.

-Dzień dobry- stwierdził SpodziewanyBabsztyl, krytycznie badając teren. Jej wzrok czujnie osiadał nafragmentach świata przedstawionego, potrzebnego jej do szybkiegoskonstruowania oceny. Firanki były czyste, pościel- nieskazitelna,telewizor- miejmy nadzieję działający, dywan- odkurzony. Wezuwiuszjej oburzenia jednakże niestrudzenie tykał, dlatego gdy spostrzegłaniedbale wywrócone buty na obcasie należące do kobietysiedzącej na łóżku, z brunatną smugą świadczącą oznoszeniu na podeszwie tuż przy wejściu do pokoju, przestąpiłapróg ostrożnie, jakby nagle znalazła się w obozieuchodźców. Za nią podążyła niewielka walizeczka nakółkach, na szczęście zbyt niewinna żeby podzielaćsamopoczucie właścicielki, i przywitała się z wesołym stukotemwjeżdżając na dywan. Królowa kiwnęła głową.

"Mogłabym jej powiedzieć"pomyślała " że umrze. Że nie ma już nic więcej. Żewyjątkowość tej planety i życia w ogóle polega na tym, żeżycie jest. Że po prostu jest,a w perspektywie tego, że go niebędzie, jest jeszcze bardziej. Mogłabym jej powiedzieć, żechciała tutaj być, a cała reszta zależała od niej. I ciąglezależy. "

"Mogłabym jej powiedzieć"pomyślała początkowo Iwonka " że to strasznie nieestetyczne,te jej buciska. Powiedziałabym jej, że pracuję jako kosmetyczka.Spójrzcie na nią, ten jej makijaż wygląda jakby nie wyszłaz gimnazjum. Zaproponowałabym że bym ją umalowała." cichutkowestchnęła w głowie, niepewnie." Może siadłabym na jejłóżku, pokazała co mam w walizce. Mogłabym ją umalować.Pokazać, co do czego. Siedziałybyśmy na łóżku, onapowiedziałaby kim jest i co robi, a ja bym ją malowała. Późniejwyszła by taka śliczna, taka jak trzeba".

Potem pomyślała " jest takasmutna. Siedziała tu sama, dlaczego nie wyjdzie? Trzeba."

Królowa szybko, zanim przed samąsobą się zorientuje, pomyślała "Miło by było, gdyby siadłaobok mnie, powiedziała co ją dręczy, byśmy się pośmiały,przytuliły. Zamówiły szampana do pokoju, poczekały na noc,nigdzie nie wychodziły, wróciłaby do męża z moim zapachemna skórze.Miałabym mnóstwo czasu żeby zobaczyć jakwyglądają jej zęby, dziąsła, jak wygląda, zanim odpowie napytanie."

"Nie ma nic już więcej."pomyślała szybko przestraszona Iwonka i z dziwną nagłościąpoczuła potrzebę włączenia telewizora. Stała w milczeniu wpokoju; babsko patrzyło na nią,z pewnością ją oceniając,recepcjonista był kretynem,jakich wielu, sama Iwonka ma nadwagę amąż nie ruszył tyłka,żeby jej towarzyszyć, skazując ją naanonimowe towarzystwo jakiegoś dziwadła wytrzeszczającego na niąoczy; dojazd ją zmęczył, była znużona, nie może się położyćdo łóżka, westchnąć i włączyć sobie telewizora, bo tomilczące dziwadło jeszcze tego nie zrobiło, co oznacza że należydo tych lepszych ludzi lepszej kategorii nie oglądającychtelenowel. Z pewnością czuje się lepsza, bo szybciej dojechała,ten pokój jest już jej a sama Iwonka ma być jakimś przykrymdodatkiem do jej nastroju; w poniedziałek do pracy. Usiadła ciężkona łóżku, szukając w głowie odpowiedniego zdania, którymmogłaby wyrazić zarówno swoją kulturę osobistą jak iodpowiednie zakreślenie granic. Babsko już to zrobiło, niedbalestawiając buty tuż przy wejściu. Iwonka co prawda czuła sięnieskończenie zmęczona taką walką o przestrzeń, ale nie w jejcharakterze pozostawać dłużną. Przewróciła stanowczymgestem walizkę i głośnym dźwiękiem rozpinania zamkabłyskawicznego zaznaczyła, że nie będzie wdawać się w żadnepogawędki.

Królowa kiwnęła głową. Niebędzie gadać do odwróconych pleców.




WeseleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora