Rzeka

2 1 0
                                    



Bezimienna rzeka, przez osobnikówgatunku ludzkiego nazywana Weselną, przelewała się poprzez siebiez cichym szumem, nie słyszalnym dla jej uszu. Wszystkie jej rozmyte,migoczące ramiona, pozbawione ram, smagały czujne, uśpione letniądrzemką kamulce, na których siadały granatowe królewiczez królestwa ważek.

Tajemniczy pasażer zażywał właśniedrzemki, nieco wzburzonej wcześniejszymi wydarzeniami. Jegoniespokojne fale mózgowe mieszały się z upartym szumemrzeczki, zadawając pytania bez odpowiedzi i smagając ciemnośćprzed jego oczami matowymi, rozświetlonymi gdzieniegdzie elipsami.Nasłuchiwał; czasami ptasi skrzek sprawiał, że niczym kuleczka odpin balla odbijał od dźwięku na wysokość ponad koronami drzew,by upaść w ciemniejsze fazy drzemki, gdzie gnieździły sięnienazwane, ciemne sny kamieni, obojętne wobec chlupotania wokółnich. Spał, odgradzając dzień od swoich zamkniętych oczu łokciem,a torba w której miał swój niewielki dobytek leżałaobok niego. Daleki już był od okoliczności, które działysię dookoła niego, na odległy szum przejeżdżających samochodówna ulicy, na wibrujący naświetleniem zielony grunt i szumiące odwiatru liście drzew, spał, z daleka od bliskości gruntu na którymspoczywało jego ciało, bliżej dali niż kiedykolwiek. Znalazłsobie to miejsce, jakby go przywołało, niekiedy właśnie tak siędzieje- przyjść tam, gdzie miał się znaleźć, być tam,gdzieczekała na niego przestrzeń która zachęcała do siebiepodobieństwami mimo różnic, oraz rozpuścić czas pośródtych kształtów, które najmniej szarpały jego ciałem,a które zdolne były doprowadzić jego świadomość dojednej, aksjomatycznej kropki, która podtrzymuje obydwiewskazówki zegara. Czas płynął nad nim, nad rzekę zeszłodziecko, ale jeszcze nie nauczone było, żeby śmiać się z ludziśpiących pod chmurami, więc cicho odeszło.


WeseleWhere stories live. Discover now