When everything falls down...

196 10 0
                                    

-Spieprzyłam to rozumiesz?!
-To twój pierwszy raz spokojnie.
-Spokojnie?! Jak? Młoda kobieta, cholernie prosty zabieg to nie miało prawa sie nie udać a jednak.
-Każdemu sie zdarzy.
-Zabić 30 latkę? Connor...-nie wytrzymałam, musialam wyjść.
***
Chodzilem po szpitalu szukając Reese, to nie była jej wina. Mam dziwne przeczucia ze może sobie coś zrobić. Ostatnio duzo,stanowczo za dużo przeszła.
-Hej kochany idziemy na lunch?-zaczepiła mnie Ava.
-Później
-Co jest?
-Reese...
-Spieprzyła teraz niech się martwi. Nawet tego nie potrafi.
-Przesadzasz. Ostatnio bardzo duzo przeszła.
-Bronisz jej ?
-Wiesz co? To chyba nie ma sensu wiesz?
Puściły mi nerwy, nie dość ze będą z tego problemy bo będą i to spore to jeszcze Ava...
Zszedłem na dół do pokoju lekarzy, gdy otworzyłem drzwi usłyszałem cichy szloch, po wejściu zobaczyłem siedzącą na kanapie dziewczynę z głową schowana w dłoniach.
-Reese...przyszły wyniki z sekcji. To nie była twoja wina...
-Connor spieprzyłam rozumiesz?
-Wcale nie. Sarah ona miała raka!
-Co?!
-Tak, zawał podwoił jego siłę a zabieg ją osłabił nikt nic nie wiedział .
-A...ale...jak?-spojrzala na mnie wycierając łzy.
-Widzisz? Caly czas miałem racje.
-Często ci się to zdarza-zaśmiała się lekko.
-Lunch?
-Może lepiej idź z Ava.
-Pokłóciliśmy się.
-Wiec tym bardziej. Idź dam sobie rade.
Dzwoniłem do Ava'y ale nie odbierała. Dziwne. Poszedłem na stołówkę ale jej nie było.
-O co chodzi?-pomyślałem
Udalem się na oddział z myślą ze Bukket tam jest.
-Reese widzialas Ava'e?
-Nie, cos się stalo?
-Nigdzie jej nie ma, nie odbiera.
-Rozejrze się .
Po chwili krazenia po oddziale usłyszałem zdziwiony glos dr.Reese:
-Dr.Rhodes?!
Udalem się za głosem:
-Co tam?
-Na podłodze jest ...krew .
-Myślisz ze...
-Nie chce nic sugerować ale warto by było zadzwonić po PD.
-Zadzwonie.
Po chwili w szpitalu zjawił się Antonio Dawson.
-Cześć wam. Co tu mamy?
-Prawdopodobnie porwanie ale nie wypowiadam się w nie swojej dziedzinie-zaczeła Reese.
-Ava Bukket 32 lata blondynka długie falowane włosy miala kitel na sobie. Od godziny nie odbiera nigdzie jej nie ma a na podłodze jest krew.
-Ok sprawdze to.
-Dzięki.
-Wszystko ok?-zapytała Reese,chwytając mnie za ramie.
-Sam nie wiem...porwawnie?
-Masz inne propozycje?
-Nie wiem...
-Ok trzeba się ogarnąć zostało nam kilka godzin dyżuru .
-Racja pani kardiochirurg-zaśmiałem się .
-To nie jest smieszne-usmiechnela sie Reese.
***
-Potrzebujemy was na ratunkowym-wpadla Meggie.
-Lecimy.
Gdy zeszlismy na dol zobaczylam hol pełen łóżek z pacjentami.
-Co tu sie dzieje?-zapytalam.
-Wypadek autokaru.
-Reese bylas dobra w ratownictwie mogę cie pozyczyc?-zapytał Dr.Choi.
Spojrzalam na mojego "opiekuna".
-Jasne-odpowiedział za mnie.
-Wiec dwójka twoja. Powodzenia!
To będzie długa noc... .

~You look little lost~ Reese&Rhodes  [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now