Rozdział 34

534 41 2
                                    

Od momentu w którym obudziłam się, minęło około miesiąca. Mówiąc szczerze, nie był on jakiś zły lub nudny tylko przez to, że leżałam w szpitalu. Każdego dnia ktoś przychodził mnie odwiedzić za wyjątkiem Łasica, ponieważ Uchiha praktycznie zamieszkał w szpitalu tylko po to, aby być pewnym, że ze mną nie dzieje się nic złego. Też nie nudziłam się, gdy nikt mnie nie odwiedzał, ponieważ Nii-san przyniósł mi szkicownik. Do dziś pamiętam nasze spotkanie. Odbyło się ono tydzień po moim obudzeniu.

" Leżałam sobie spokojnie, próbując nie zasnąć. Nie dawno Itachi wyszedł, aby coś zjeść i dlatego teraz poczułam, że jest mi nudno. Jaka szkoda, że nie mam chociażby szkicownika...

- Yui, masz gości! - usłyszałam głos należący do Akiko.

- Dobrze. - już domyślałam się kto to przyszedł, dlatego spróbowałam podnieść się do siadu. W międzyczasie do pokoju weszła trójka bliskich mi osób.

- Obudziłaś się... - powiedziała że łzami Nee-san. Po tym ona powoli na drżących nogach podeszła do mnie i gdy usiadła na łóżku, lekko przytuliła. Widząc jej zachowanie poczułam ból w sercu.

- Przepraszam... - po tych słowach opuściłam głowę nie chcąc patrzeć na ich miny. Było mi przykro z powodu tego, że sprzyczyniłam się do ich cierpienia.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Żyjesz i to jest najważniejsze. - podniosłam na nią wzrok. Kątem oka zobaczyłam jej spuchnięte oczy. Płakała i to dużo... Po tym popatrzyłam się na pozostałą dwójkę stojącą nadal przy wejściu. Ich oczy też były spuchnięte. Podciągnęłam do siebie nogi i usiadłam po turecku.

- Przyłączycie się? - spytałam spokojnym i przyjaznym głosem. Chłopacy tylko i na to czekali. Obito prawie, że rzucił się na mnie, a Kakashi spokojnie podszedł do mnie i przyłączył się do uścisku.

- Wiesz Yui, zrozumiałam, że za często nie mówiliśmy o tym, że zależy nam na tobie. Przepraszam. - popatrzyłam się na nią zdziwiona.

- Może i nie mówiliście ale o tym wiedziałam i zawsze pamiętałam. - w tamtym momencie Obito odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Skoro wiedziałaś o tym, czemu nie poprosiłaś u nas pomocy? Gdybyś to zrobiła, nie musiałabyś przeżywać takie męki. - westchnęłam cicho.

- Obito-san, wyobraź sobie taką sytuację. Twój klan, w jeden wieczór zostaje wymordowany przez nieznaną ci grupę przestępczą, po tym po długich latach dowiadujesz się, że ta grupa nadal istnieje i do tego wszystkiego szuka czegoś na terenie twojego klanowego osiedla. Później wracasz cały zszokowany do domu i dowiadujesz się o tym, że w twoim klanie jest potężna technika dzięki, której można w pół godziny zniszczyć Konohę. Co byś zrobił na moim miejscu? Nie musisz od razu opowiadać. - Uchiha zamyślił się a w międzyczasie Rin-san i Kaszalot wypuścili mnie z uścisku.

- Raczej, byłbym wściekły i przerażony, dlatego nie myśląc o niczym od razu pobiegł bym wybić tą organizację...

- No właśnie. Tyle, że na szczęście byłam bardziej rozsądniejsza i nie rzuciłam się od razu do biegu. - po tym posłałam im miły uśmiech, na co Obito zareagował tym że opuścił swoją głowę. Widząc to Nee-san położyła swoją dłoń brunetu na bark. W międzyczasie Kakashi zaczął po raz pierwszy mówić.

- No dobra, wystarczy rozmawiać o tym. Yu-Yu przyniosłem twój szkicownik. Pomyślałem, że możliwe że nudzisz się tutaj no i... - nie dałam mu możliwości dokończyć jak od razu rzuciłam się na jego szyję.

Ostatni członek klanu ( Itachi x Oc ) {W trakcie edycji}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora