Minęły kolejne dwa lata. Nie powiem iż były one przepiękne, z powodu tęsknoty za Akiko, lecz starałam się być silna. Czy wychodziło mi to dobrze? Nie wiem, nie mam pojęcia. W dzień starałam się być uśmiechnięta, pocieszać czy też pomagać innym. Chciałam zachowywać się jak dawniej, lecz gdy tylko zapadał zmrok na niebie, pochłaniały mnie wspomnienia z naszej wspólnej młodości. Były to miłe czasy, chociaż czasami w swojej pamięci znajdowałam straszne zdarzenia, gdzie wspólnie, całą trójką byliśmy po uszy w tarapatach. W takich momentach mogliśmy polegać tylko na sobie i właśnie dzięki naszemu wzajemnemu zaufaniu oraz umiejętnościach, dawaliśmy sobie radę. Eh, były to piękne czasy.
Myśląc o Aki, usiadłam na łóżku oraz zaczęłam przeglądać swój osobisty szkicownik. Nie śpiesząc się przerzucałam kartki, aby jak najlepiej przypomnieć sobie w jakich okolicznościach rysowałam to czy owo. Widząc kolejne rysunki uśmiechałam się co raz szerzej.
- Ile to już minęło od czasu kiedy widziałem ciebie szczerze uśmiechającą się? - w pewnym momencie rzekł zaspany Łasic.
- Obudziłam ciebie?
- Jak widzisz. - w czasie gdy to mówił, on potarł swoje oczy oraz podniósł się do siadu.
- Przepraszam...
- Nie musisz, to było tego warte.
- W jakim sensie? Nie rozumiem o czym ty mówisz... - powiedziawszy to lekko schyliłam swoją głowę w lewy bok.
- No co tu rozumieć? Mogłem zobaczyć twój uśmiech. - jego głos był strasznie łagodny i kojący.
- A czy to takie aż rzadkie zdarzenie?
- Nie. Uśmiechasz się faktycznie każdego dnia.
- No właśnie.
- Ale...
- Ale?
- Ale rzadko robisz to szczerze. - słysząc to uśmiechnęłam się minimalnie i cicho rzekłam.
- Tak jak i myślałam, zauważyłeś to. Jak dawno o tym wiesz?
- Hmmm pomyślmy.... - w tamtym momencie zrobił teatralną pauzę - Od momentu, w którym zaczęłaś udawać, że czujesz się dobrze.
- Czyli około półtora roku... Czemu ty mi nic nie powiedziałeś?
- Ponieważ czekałem, aż ty mi o tym opowiesz. - słysząc to zamarłam. No tak... Przez tę całą tragedię zapomniałam o tym, że przecież mogę polegać na nim oraz zawszę mogę mu się zwierzyć z dokuczających mi myśli. Byłam taka głupia, gdy próbowałam to ukryć... Niespodziewanie dla mnie zaczęły łzawić mi się oczy. Dlaczego? Przecież nic takiego nie stało się... - Tego się spodziewałem. Przez to, że tak długo próbowałaś ukryć swoje prawdziwe emocję zbierały się one w takie powiedzmy "pudełko", które ukryłaś daleko przed światem aby nikt go nie ujrzał. Jak widać, w twoim pudełku od pewnego momentu zaczynało brakować miejsca i wystarczyło parę zdań aby te wszystkie emocje z powrotem wydostały się na zewnątrz.
- J-ja... Przepraszam... Przepraszam tak bardzo. Ja po prostu nie chciałam aby inni się martwili z mojego powodu. Sądziłam, że po pewnym czasie mi to wszystko minię, że znów będę zachowywać się jak dawniej, że nie będę odczuwać już tego smutku, że... - zamilkłam gdyż poczułam jak Itachi przyciąga mnie do siebie i przytula mocno i za razem łagodnie.
- Ciii... Już przestań. Wiem, że nie miałaś złych zamiarów, rozumiem ciebie. Nie martw się, nie jestem zły czy też zawiedziony tobą, po prostu za każdym razem gdy widziałem jak się budzisz w nocy i przyglądasz swoje rysunki gdzie jest Akiko albo nasze wspólne zdjęcia, tak jak teraz, to serce mi krwawiło, widząc twoje cierpienie. Pamiętaj nie musisz być z tym sama, jestem przy tobie. Pamiętasz, że pod czas naszego ślubu obiecałem iż już zawsze będę przy tobie w chwili szczęścia czy też smutku? Głośnio i wyraźnie wtedy powiedziałem, że będę twoją oporą, dlatego proszę, nie ukrywaj już przede mną swoje uczucia, myśli, emocję... - słuchałam w skupieniu i gdy on skończył, wtuliłam się jeszcze bardziej w jego tors i po zamknięciu oka, rzekłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/216553150-288-k810774.jpg)
VOUS LISEZ
Ostatni członek klanu ( Itachi x Oc ) {W trakcie edycji}
Roman d'amourCzy zastanawialiście się kiedyś jak potoczyłaby się historia klanu Uchiha i samej Konohy gdyby Itachi nie był zmuszony do wymordowania swojego klanu? Co by się stało gdyby w jego życiu pojawiła się pewna osóbka, która zdołała odkryć i zobaczyć emoc...