Rozdział 49

421 34 11
                                    

Od momentu w którym Itaś oświadczył mi się, minęło już pięć miesięcy. Powoli zaczęliśmy przygotowywać się na pojawienie się dwóch małych wilczków, jak się okazało dziewczynki i chłopka. Byliśmy strasznie podekscytowani tym ale również stresowaliśmy się. Chcieliśmy aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.

W jedną sobotę, leżałam spokojnie na łóżku próbując nie zasnąć. Dlaczego ja tak właściwie robiłam to? Po prostu poobiecałam Łasicu, że ocenie ostateczny wygląd pokoju naszego przyszłego małego chłopczyka. Już od dłuższego czasu on coś tam robił i nie chciał abym widziała pokój aż do momentu gdy skończy. Dziś teoretycznie miał skończyć. Lecz jak widać jeszcze mu się to nie...

- Yu-Yu! - słysząc głos mojego męża, wzdrygnęłam się oraz usiadłam na łóżku.

- Tak? - krzyknęłam głośno gdyż nie chciało mi się na marne podnosić się z łóżka.

- Skończyłem już! Choć zobaczyć!

- Hai, hai, już idę. - po tych słowach powoli wstałam i wyszłam na korytarz. Przed pokojem naszego dziecka stał uśmiechnięty Itachi z trochę zamazaną twarzą.

Podeszłam bliżej i zajrzałam do środka pomieszczenia. Łóżko, które tutaj stało było jasne i na wygląd, miękkie. Sama kolorystyka pokoju też zmieniła się. Z ciemno szarego, ponurego i niegdyś wyblakłego koloru, na ścianie był jasno pastelowy niebieski. W lewej części pokoju stała szafa a zaraz obok niej biurko wykonane z jasnego drzewa.

- Wow... Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że twoja praca naprawdę opłaciła się. - mówiąc to spojrzałam się na Uchihę a ten nie przystawał uśmiechać się.

- Dzięki. A będę miał za to jakąś nagrodę? - jego mina całym swoim widokiem próbowała przekazać iż jej właściciel jest wręcz spragniony do jakiego uścisku lub całusu. Westchnęłam cicho i z uśmiechem powiedziałam.

- Nic się nie zmieniłeś, wiesz o tym?

- Wiem, ale pomimo tego nadal mnie kochasz. - po tym po prostu podeszłam do niego i przytuliłam się, nie za mocno gdyż to uniemożliwiał mój, doszyć duży brzuch. Staliśmy tak w bezruchu przez jakiś czas aż nie odchyliłam się od Łasica.

- Hej Itaś...

- Tak? - popatrzyłam się na niego szczeniaczym wzrokiem i słodko powiedziałam.

- Prawda, że mamy coś słodkiego w domu?

- Nie wiem, trzeba sprawdzić. Choć na kuchnię.

- Dobrze ale najpierw umyj twarz.

- Jak sobie życzysz, księżniczko. - po tym mąż poszedł do łazienki a ja powolnym krokiem zaczęłam kroczyć na kuchnię. Już wiedziałam, że nie ma tam nic słodkiego gdyż już dawno to zjadłam, dlatego byłam ciekawa w jaki sposób Itaś zacznie kombinować.

Gdy byłam w kuchni, usłyszałam jak Uchiha szybko schodzi po schodach. Za mig, znalazł się on ze mną w jednym pokoju.

- Żeby go szlak trafił. - powiedział trochę zawiedziony Łasic gdy po przeszukaniu wszystkich szafek, nie znalazł nic słodkiego - Yu-Yu, jak bardzo chcesz coś słodkiego? - spytał się z dużą nadzieją na to iż nie będzie on musiał teraz lecieć do sklepu, wyczuwalną w jego głosie.

- No skoro nic nie mamy... - zaczęłam smutnym głosem - To nie będę przecież ciebie prosić abyś o takiej porze szedł do sklepu. Nie martw się, przeżyje bez słodyczy do jutra. - ostatnie słowa powiedziałam z dużym dramatyzmem a Itachi głośno westchnął.

- Nie przejmuj się, sklep jest odnośnie nie daleko. Zaraz tam pójdę.

- Ojejku naprawdę? Itaś jesteś kochany! - po tym dałam mu całusa w policzek a twarz Łasica trochę rozświetliła się. Chwilę później Uchiha narzucił na siebie bluzę i wyszedł z domu. Natomiast ja jak i zawsze poszłam do ogrodu by pohuśtać się.

Ostatni członek klanu ( Itachi x Oc ) {W trakcie edycji}Where stories live. Discover now