I am awake

1.1K 30 35
                                    

Kategoria: nastolatki, fantasy

Autor: Suzanne_Finch

Liczba słów wg Wattpada: 4404

________________

"To, że umarli, nie znaczy, że muszą być dla nas zupełnie martwi."

12 Sierpnia 2023 rok

Jest taki zimny, tak okropnie zimny, nieruchomy, niewinny w tym ciemnym garniturze odznaczącym się od jego bladej posiniałej twarzy.

- Suzanne musimy iść.

Słyszę jak do mnie mówią, czuje jak próbują mnie wyprowadzić, ale ja stoje nieruchomo trzymając jego dużą dłoń w mojej. Nie chce go opuszczać, jeszcze nie.

-Suzanne.

Nie reaguje.

Tata bierze mnie w ramiona i zaczyna wyprowadzać wbrew mojej woli. Zaczynam krzyczeć, nie obchodzą mnie inni. Zabrano mi właśnie najlepszego przyjaciela, jedyną osobę, która tak o mnie dbała. Zabrano mi mojego brata.

- Uspokój się...Uspokój się do cholery! Już go nie ma... Nie żyje, wszystkim jest z tym ciężko ale musimy żyć dalej!

Czuję po mału jak brakuje mi oddechu, czuję jak moje ciało się poddaje, obraz mi się rozmazuje a nogi osuwają.






21 Kwiecień 2024 rok

Siedzę właśnie na geografii i przyglądam się widokowi zza oknem, jedynym uchem wpadją mi nazywy najciekawszych miejsc w Stanach, które podaje pan Benson a drugim wypadają.

- Słuchaj, a nie rozmyślasz.

Słyszę obok głos Thomasa.

- Nie mam chęci.

- Jak do wszystkiego od pewnego czasu - wzdycha.

Thomas Odell wysoki brunet z niebiesko-zielonymi oczami, jego skóra jest blada... Taka jak w dniu jego pogrzebu.

- Możliwe.

- Panno Odell mogłaby pani chwilę zostać na przerwie? - Pan Benson spogląda na mnie spod swoich okularów.

To już był dzwonek?

-Oczywiście- nawet na niego nie spoglądam.

-No więc tak jak mówiłem, poproszę na za tydzień przynieść pracę o najciekawszych miejscach w wybranym przez was kraju. Miłego dnia wszystkim.

Czekam cierpliwie, aż wszyscy uczniowie wyjdą z klasy i po chwili ruszam w stronę nauczyciela.

- Suzanne, nie oddałaś mi ostatnie pracy - patrzy na mnie surowym wzrokiem.

- Och no tak, pies mi ją zjadł.

Słyszę za sobą chichot Thomasa.

- Tak jak dwie poprzednie? Suzanne ja wiem, że jest ci ciężko po stracie brata, ale miną już prawie rok.

- Jest już okej, naprawdę nie musi się Pan przejmować... Ja po prostu o niej zapomniałam, obiecuje nadrobić wszystko.

Pan Benson przygląda się mi badawczym wzrokiem, a po chwili wzdycha.

- No dobrze załóżmy, że ci wierzę. Masz czas do następnego miesiąca.

- Dziękuję, mogłabym już iść?

- Owszem, miłego dnia panienko Odell.

- Miłego dnia panie Benson.

Uśmiecham się do niego i wychodzę. Jest okej..... Jest okej.

- Nie jest okey i dobrze o tym wiesz.

- Owszem, ale nikt nie musi o tym wiedzieć poza nami.

- Daj sobie pomoc Dzwonku- „kładzie" mi rękę na ramieniu.

Tak bardzo chciałbym ją poczuć..... Tak bardzo mi brak tego ciepła.

- Nie potrzebuję pomocy okej?

- Przypomnę ci, że jestem z tobą zawsze i wszędzie więc mi tego nie wmówisz.

- Oh zamknij się już.

Zatrzymuje sie przy swoje szafce i wyjmuje z niej przybory do zająć artystycznych.

-Suzi!

- Nathaniel!

- Tylko nie on.... Nie lubię go.

- Nie lubiłeś nikogo z moich znajomych.

- Bo żaden nich nie traktował cię poważnie, rozejrzyj się jest teraz ktoś oprócz niego przy tobie?

- Sama ich od siebie odsunęłam.

- Żaden prawdziwy przyjaciel nie powinien cię zostawić, a w szczególności w tych złych momentach.

Wzdycham i spoglądam na chłopaka, który zmierza w moją stronę.

Nathaniel Grace jest farbowany blondynem o brązowych jak czekoladka oczach, jest również moim jedynym przyjacielem.

- Co od ciebie chciał Benson?

- Muszę oddać mu poprzednia pracę, nic takiego.

-Znów o niej zapomniałaś?

- Tia, nie zapisałam jej nawet. Jak będę odrabiać to mi napiszesz zadanie?

- No pewnie, masz teraz artystyczne prawda?

- Tak, ma nam dziś podyktować pracę semestralną.

- O to nam w końcu ogłosi sławnych Romeo i Julia, mam nadzieję że dostałem tą rolę.

- Na pewno ją dostaniesz Nate- uśmiecham się do niego.

- No ja myślę, muszę już lecieć- przytula mnie - spotkamy się dziś po szkole?

- Nie dam rady, muszę mamie pomoc ogarnąć w domu.

- Kłamczuch- mruczy Thomas.

Na twarzy Nathaniela pojawia się grymas.

- Znów?

- Niestety, jak się wyrobie to dam znać.

- Nie dasz - brunet wywraca oczami.

- No dobra, lecę papa, kocham cię!- biegnie w stronę auli, gdzie odbywają się zajęcia teatralne.

- Ja cię też, powodzenia! - krzyczę za nim.

- Dzięki.

- Znów przyjdziesz do mnie na cmentarz prawda? - opiera się o szafki.

- Możliwe?

- Co ci to da?

- Lepsze samopoczucie?

Zabieram to co miałam zabrać i idę w stronę sali.
To nie tak, że nie lubię Nathaniela, po prostu nie mam ochoty spotykać się z ludźmi.
W klasie siadam gdzieś na środku przy oknie.

- Witam moją ukochaną klasę - do pomieszczenia wchodzi uśmiechnięta, wysoka dość młoda kobieta o kasztanowych włosach.

Jakbym miała wybierać to Pani Karen byłaby najwspanialszą nauczycielką tej placówki.

-Jak pewnie się domyślacie mam dla was ważną wiadomość. Mianowicie waszą pracą semestralną będą portrety waszych kolegów z klasy.

Po klasie rozniosły się w większości wiwaty i piski, chociaż od niektórych można było usłyszeć pomruki niezadowolenia.

- Cieszę się z waszego entuzjazmu skarby, ale poproszę was teraz o wybranie partnerów z którymi będziecie współpracować. Chcę mieć wszystko zapisane, aby nie było później żadnych problemów.


Rozglądam się po klasie w poszukiwaniu pary, kilka dziewczyna zachęca mnie do współpracy z nimi, ale ja już wybrałam.

Finn Rogers brunet o niebieskich jak ocean oczach, które widać z drugiego końca klasy, jest on dość wysoki a zaraz szczupły jak cholera.

- To ten co ci się kiedyś podobał? - uśmiecha się do mnie Thomas.

- Może?

Z uśmiechem kieruje się w stronę jego ławki.

- Hej- siadam obok niego.

- Hej? - odpowiada mi niepewnie.

- Jestem Suzanne, chodzimy razem na zajęcia, nie wiem czy kojarzysz - uśmiecham się i wciągam rękę w jego stronę, którą przyjmuje- Zobaczyłam, że nie masz pary, więc postanowiłam ja nią być.

- Finn, tak kojarzę ale serio nie musisz się nade mną litować.

- Jakie litować, to będzie zaszczyt cię narysować, masz zajebiste kości policzkowe i duże niebieskie oczy.

- Em, dziękuję?

- Och przepraszam, miałam na myśli, że jesteś idealnym modelem, znaczy...uh po prostu się nie lituje. -Czuję jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.

- Nie, jest w porządku- próbuje się uśmiechnąć, ale wychodzi mu z tego jakiś dziwny grymas.- Dla mnie też będzie to zaszczyt cię namalować.

- No więc witam mój partnerze.

- Witam- tym razem się uśmiecha.

- No dobrze widzę, że już wszyscy są dobrani. Podaję wam tu karteczkę na którą każdy z was ma się wpisać jasne? No to idziemy od okna.

- Od ilu lat malujesz?- słyszę obok siebie.

- Cóż, od małego interesowałam się sztuką i tak jakoś mi zostało - uśmiecham się do niego- a ty?

- Od siódmego roku życia, zobaczyłem wtedy pierwszy raz „krzyka" i uznałem, że nawet ja takie coś narysuje.

- I jak udało się?

- Oczywiście, że nie. Wyszła mi wtedy jedna wielka plama, ale rodzice wmawiali mi przez pół roku, że nie widzą żadnej różnicy- uśmiecha się i wzrusza ramionami.

A ja wybucham cichym śmiechem.

- Chce kiedyś zobaczyć to arcydzieło.

- Wisi w salonie więc możliwe, że zobaczysz.

Czując stukanie w ramię, odwracam się do rudawej dziewczyny, która jak dobrze pamiętam nazywa się Melanie.

- Wasza kolej - posyła mi uśmiech.

- Dzięki - odwzajemniam gest dziewczyny.

Staram się najładniej jak potrafię napisać swoje imię i nazwisko, a kartkę po chwili podaje Finnowi, który wpisuje się zaraz obok mojego nazwiska. Ma bardzo ładny charakter pisma, powiedziałbym nawet, że lepszy ode mnie.

- Na dziś to tyle, prace powinny być oddane do końca maja, życzę wam miłej pracy kochani.

Pakującej swoje rzeczy spoglądam na Finna.

- To od kiedy zaczynamy?

- Może od następnego tygodnia?

- Jasne czemu nie.

- To do zobaczenia Suzuki! - uśmiecha się i wybiega z klasy.

- Suzuki?

- Czy on właśnie nazwał cię jak markę samochodu? - słyszę chichot Thomasa.

- Chyba tak - wywracam oczami i kieruje się na następne lekcje.




28 Kwietnia 2024 rok.

Finn okazał się naprawdę bardzo fajnym chłopakiem. Wyszło nawet, że mamy dużo wspólnych zainteresowań, oboje jesteśmy wielkimi fanami komiksów Marvela jak i ich filmów. Nasza pierwsza kłótnia była dość dziecinna, mianowicie poszło o to czy to Kapitan Ameryka jest lepszym superbohaterem czy Iron Man. Ja obstawiałam Iron Mana, a Finn Kapitana, śmiałam się, że to tylko przez takie same nazwisko tych dwóch panów. Następnym wspólnym zainteresowaniem był Harry Potter, ale zacznijmy od tego kto go nie lubi. Uwielbiamy horrory, a gardzimy romansidłami. Wspólnie uznaliśmy, że najlepsze jedzenie jest indyjskie i meksykańskie. Myślę, że polubiłam tego chłopaka.

- Ziemia do Suz- Nathaniel macha mi ręką przed twarzą, nie odkrywając wzroku od drogi. Dziś to właśnie on odwozi mnie do domu.

- Przepraszam zamyśliłam się , co mówiłeś?

- Pytałem czy idziesz jutro, ze mną i Emmą na nic horrorów?

- Hmmm, a mogę wziąć kogoś ze sobą?

- Tego chłopaka co robisz z nim pracę?

W odpowiedzi jedynie kiwam głową.

- Czemu nie.

- Właśnie i jak dostałeś tę rolę?

- No zgadnij.

- No oczywiście, że dostałeś.

- No dostałem!

- Gratuluję !

- Dziękuję

- Dziękuję za podwózkę, możesz mnie tu wysadzić?

- Jasne, nie ma problemu - i zgodnie z moja prośbą zatrzymuje samochód.

- Dzięki, do zobaczenia!

- Do zobaczenia! - uśmiecha się do mnie i odjeżdża.

Zakładam kaptur na głowę i idę w dobrze znanym mi kierunku.

- Wiesz, że nie musisz tu do mnie tak często chodzić?

- Wiem Tom ale chcę, czuje się wtedy lepiej okej?

- Jasne.

Skręcam w jedną z uliczek i zatrzymuje się przy jednym z grobie, przy którym zapalam świeczkę.

- Tęsknię za tobą.

- Wiem.

- Tęsknię za naszymi cholernymi kłótnia o łazienkę z rana. Bez nich w domu jest taki cicho Thomas...

Nawet nie orientuje się kiedy z moich oczu zaczynają lecieć łzy

Chłopak podchodzi do mnie i mnie „przytula".


- Tęsknię za naszymi przepychankami przy śniadaniu, tęsknię za twoim pukaniem po nocy w okna bo zapomniałeś kluczy.... Tęsknię za twoim głosem, który wyzywa mnie podczas kłótni. Tęsknię za tobą tak cholernie mocno Thomas.

- Wiem i ja za tobą też cholernie mocno, ale jest mi tam lepiej uwierz.

- Wierzę, ale chcesz wiedzieć co boli najbardziej? To, że nigdy nie powiedziałam ci ile dla mnie znaczysz i ile dla mnie zrobiłeś, to że tak rzadko mówiłam ci kocham cię, to że nawet nie pomyślałam aby cię przytulać kiedy tylko mogę, że może mi tego zabraknąć....

Słyszę jak mój głos się załamuje. Daje upust swoim emocjom i po prostu płacze jak dziecko.

- Przepraszam, że byłam tak okropna siostrą, zasługiwałeś zdecydowanie na kogoś lepszego.

- Przestań! Byłaś i jesteś najlepszą siostra jaką tylko mogłem dostać okej? Nikt nie miał pojęcia, że dane będzie mi tylko 20 lat rozumiesz? Nikt nie mógł wiedzieć, że tak to się skończy.

- Chcę być obok ciebie rozumiesz? Chce być blisko ciebie, tu i tak nic mnie nie trzyma...

- Będziesz, ale jeszcze nie teraz, to nie jest twój czas Dzwoneczku.







- Nie ruszaj się bo ci zrobię krzywy nos! - śmieje się kiedy Finn zaczyna robić jakieś głupie miny.

- Och nie, nie możesz mnie tak pokiereszować! - uśmiecha się.

- A właśnie, że mogę i to zrobię jak będziesz takie cyrki tu odwalać!

- To ja ci zrobię zeza jak tak!

- Jak śmiesz mugolaku! Będziesz się tu zaraz płaszczyć jak pożyczę ekipę wpierdolu od Voldemorta - staram się brzmieć poważnie.

- Och nie, wybacz mi moja pani - Finn pochyla głowę, a ja w tym momencie uderzam go poduszką- więc tak się bawisz?

Finn zabiera ode mnie poduszkę i zaczyna mnie nią okładać.

- Już stop! Stop! Bo ja tu chce dziś zrobić chociaż kontur - śmieje się.

- Niech ci będzie - podaje mi wodę.

- Dziękuję, właśnie masz jakieś plany na jutrzejszy dzień?

- Raczej nie a co tam?

- Chciałbyś iść ze mną, Nathanielem i Emmą do kina na noc horrorów?

- No nie wiem, nie będę im przeszkadzał?

- Coś ty! Uratujesz mnie od tych gołąbków.


- No więc okej!




29 Kwietnia 2024 rok.

- Hejka - uśmiecham się do Nathaniela i Emmy- Emma, Nate to jest Finn, Finn to jest Nathaniel i Emmą.

- Cześć - Finn wita się raczej nieśmiało.

- Hejka- uśmiecha się Emma.

- Siemka - mówi Nate.

- To jak wchodzimy? Chciałabym kupić jakiś wodę. - poganiam znajomych.

- Jasne- odpowiada Nate.


Noc była naprawdę przyjemna, Nate i Emma zajęli się sobą, a my z Finnem przegadaliśmy wszystkie przerwy. Powiem szczerze, że nawet zaczął mi się podobać, ale nie mogę sobie na to pozwolić, bo bym go zniszczyła. Jestem chora i jakby poznał tą prawdziwą mnie to uciekłby ode mnie jak najdalej. Powinnam być wiecznie samotna. Nie powinnam nikogo ranić.

- Miło spędziłem tą noc - Finn uśmiecha się do mnie odprowadzając mnie po kinie.

- Ja również, trzeba częściej robić takie spotkania.

- Prawda...przyjdziesz jutro do mnie robić te portrety?

- Jasne - uśmiecham się.




15 Maja 2024 rok.

Moja relacja z Finnem z dnia na dzień stawała się coraz bliższa, chodź żadne z nas nie chciało się do tego przyznać. Nie raz zdarzyło nam się chodzić za rękę czy mówić do siebie słodkie słówka. Spędziliśmy razem całe dnie gdy mieliśmy wolny czas i gdy nie miałam złych dni. Ja bałam się odrzucenia, a on ? Nie wiem, może to sobie po prostu wszystko wmawiam? Może on tak naprawdę nic do mnie nie czuje?

- Suzuki! Bo naprawdę zrobię ci kiedyś tego zeza!

- Co? Ah tak przepraszam - uśmiecham się do niego niemrawo.

- Co jest? - odkłada szkicownik i przysuwa mnie do siebie za nogi.

- Nic ważnego.

- Toć mów.

- Po prostu, po prostu chciałabym wiedzieć co jest między nami Finn. - od razu spalam buraka. - Wiesz co, zapomnij.

- Sam nie wiem Suzanne, jesteś dla mnie ważna i to cholernie. - Podnosi mój podbródek i patrzy mi w oczy. - Jesteś dla mnie tak ważna jak Lily dla Severusa.

- Always?- chichocze.

- Always - uśmiecha się i niepewnie przybliża moją twarz do swoje. - mogę to zrobić?

- Jasne.

- Zaraz zwymiotuje - Thomas udaje odruchy wymiotne a ja pokazuje mu w myślach środkowy palec.

Finn całuje mnie dość niepewnie, ale kiedy oddaje pocałunek, chłopak jakby zyskał na pewności.

- Jesteś piękna Suz.

- A dziękuję bardzo - uśmiecham się. - Ty też jesteś całkiem przystojny.

- Całkiem?

- No dobra, cholernie.





26 Mają 2024 rok.

Siedzę od rana zamknięta pokój, mam wrażenia jakby moja głowa miała zaraz eksplodować.

- Czemu on?! Czemu! - siedzę na podłodze i nie mogę opanować drżenia własnego ciała-dlaczego mój cholerny brat.

Daje upust emocjom, pozwalam demon przejąć mój umysł. Wspomnienia przylatuje przez moje wspomnienia jak jakiś film.

Dlaczego młodzi ludzie pełni energii, którzy nic złego nie zrobili muszą odchodzić tak szybko, a osoby, które można porównać do samego diabła stąpają po tym świecie żywi?


Tulę do siebie jego ulubioną bluzę, która jeszcze nim pachnie. Thomas dziś się nie pojawił, nie ma go dziś ze mną, jak za każdym razem kiedy te demony wygrywają ze mną walkę.

Krzyczę z bezsilności bo i tak wiem, że nikt mnie nie usłyszy. Rodzice są pracy, a młodszy brat Aaron w szkole.

- Dlaczego?! Dlaczego mi go zabrałeś...

Opadam bez sił na podłogę i płacze, płacze jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę, a może nawet i gorzej. Płacze tak jakby wyrwali mi serce, bo właśnie to zrobili 12 sierpnia.

- Ja chce być już z tobą, ja już tak dłużej nie mogę... Ja już nie daje rady.





26 Maja 2024.

Finn już skończył swój obraz i właśnie teraz czeka, aż skończę swoje poprawki.

- Okej już chyba gotowe-uśmiecham się pod nosem.

- Pokazujemy na trzy. Raz

- Dwa!

- Trzy!

- O cholibka to naprawdę ja? - uśmiecham się i oglądam portret samej siebie

- Owszem. Wow ten portret jest genialny skarbie.

- Tak samo jak twój! Udało się! - całuje go w usta.

- Bo jak nie my to kto?- śmieje się.

- No oczywiście, a teraz pokazuj mi te swoje arcydzieło!

Finn uśmiecha się i wychodzi z pokoju po to aby po chwili wrócić z kartką papieru.

- Tylko proszę się nie śmiać, miałem wtedy siedem lat!

Uśmiecham się i przyglądam się rysunkowi, cóż do Edvarda Muncha brakowało mu sporo, ale ten rysunek był słodki.

- Mogę go wziąć? Podoba mi się. - dotykam opuszkiem palca farby.

- Jasne, ale w zamian chce jakiś twój obraz za dzieciaka- obejmuje mnie ramieniem.

- No okej, jak przyjdziesz jutro do mnie to ci coś wygrzebię z dna szafy.

- No okej, a teraz jak już skończyliśmy... Poróbmy bardziej przyjemne rzeczy- uśmiecha się i zaczyna mnie całować.




27 Mają 2024 rok.

Razem z Finnem przeglądamy moje rysunki za czasów przedszkola i podstawówki mając przy tym niezły ubaw.

- O a może ten? - pokazuje mu mój pierwszy rysunek świnki.

- No wiesz ty co! Jak tak możesz!

- No przepraszam no - cmokam go w usta.

- Takie przeprosiny to ja mogę przyjmować cały czas- mruczy mi w usta.

- Idiota.

- Ale twój.

- Tylko mój.

Chłopak kładzie głowę na moich kolanach a ja zatapiam place w jego czarnych włosach.

- O a może ten? - pokazuje mi rysunek Dzwoneczka i Piotrusia Pana.

- Ani mi się waż, to jest mój rysunek - Thomas spogląda na nas z drugiego końca pokoju.


- Wolałabym nie. - podgryzam wargę aby się nie rozpłakać.

Oddycham spokojnie i biorę obrazek do ręki.

- Narysowałam go dla mojego brata na urodziny, miałam wtedy 6 lat, a on właśnie obchodził swoje 9 urodziny. Nie miałam pieniędzy na żadne prezent, więc uznałam, że narysuje mu postacie z naszej ulubionej bajki. Ucieszył się- tutaj mój głos się łamie, a łzy skapują mi po policzku - powiedział, że to najlepszy prezent jak mogłam mu dać. Od tamtej pory zawsze nazywał mnie swoim Dzwoneczkiem, a ja jego Piotrusiem Panem.

- Kocham cię Dzwoneczku.- uśmiecha się smutno Thomas.

- Przepraszam - przytula mnie- nie wiedziałem.

- Bo nie miałeś skąd, jest w porządku.

- Słyszałem, że zmarł. Mogę wiedzieć jak to się stało?

- Rak. Pieprzony rąk trzustki.

- Och skarbie, tak mi przykro - całuje mnie w czubek głowy.

- Życie jest tak niesprawiedliwe.

- Czas leczy rany Suzanne- Stara się uśmiechnąć.

- Nie Finn, czas nie leczy ran, a przyzwyczaja nas jedynie do bólu w wyniku którego po jakimś czasie możemy eksplodować ze zdwojoną siłą. Możemy prysnąć jak bańka mydlana.

A ja niestety czuje, że ze mną może się to stać niedługo.

Finn już nic mówić i delikatnie kołysze mnie w ramionach niczym małe, bezbronne dziecko.



16 Czerwca 2024 rok.

Z portretów razem z Rogersem dostaliśmy po 6 z czego ogromnie się cieszę, niestety ale nasze pracę musieliśmy zostawić nauczyciele bo wystawi je na wystawie z pracami reszty klasy.
Nasz związek wygląda jak ten z najpiękniejszej bajki w przeciwieństwie do mojej psychiki.
Jest mi co raz ciężej udawać, że wszystko jest w porządku. Co raz częściej w mojej głowie pojawia się pytanie. Co ja tutaj robię? Czemu ja tu jeszcze jestem?
Czy powinnam z tym o kimś porozmawiać? Owszem. Czy to zrobiłam? Nie. Czy mam zamiar to zrobić? Również nie.

Aktualnie siedzę razem z Finnem na Diabelskim Młynie w Wesołym Miasteczku i zjadamy się watą cukrową.

- Wybrałaś już jakoś uczelnie?

- Nie do końca jeszcze wiem jaką, zastanawiam się nad tą w Nowym Jorku a nad tą w Los Angeles, a ty?

- Och, ja myślałem nad San Diego albo Chicago.

- Widzę, że też dwie inne stany? - chichocze.

- Owszem. Jak myślisz damy radę jeśli wylądujemy pod dwóch inny stronach Ameryki?

- Alaways - Uśmiecham się.

- Alaways- całuje mnie.

- Chodźmy teraz na te coś co trzeba trafić w gumowe kaczki! Proszę!

- No dobra, chodź.



Obserwuje jak Finn strzela w ostatnią kaczkę i trafia idealnie w sam środek.

- Brawo! - obejmuje chłopaka.

- Gratuluję, jaką chce pan nagrodę?

Finn spogląda na mnie, a ja uśmiecham się i zaczyna rozglądać się po maskotkach.

- Chciałabym tego dużego minionka.

- Więc poprosimy tego dużego minionka.

Starszy mężczyzn podaje nam maskotkę z uśmiechem i życzy miłej zabawy.

- Dziękuję! - przytulam Rogersa i całuje go w policzek.

- Nie ma za co skarbie, kocham cię

- Ja ciebie też Finny.

- Może on cię naprawi - uśmiecha się do mnie Tom.

Przykro mi braciszku, ale mnie już nic nie zdoła naprawić.







27 Czerwca 2024 rok.


Dziś oficjalnie skończyłam liceum, kolejny etap w moim życiu został zamknięty. Rano odbyła się ceremonia wręczenia dyplomów, a w tym momencie wszyscy absolwenci siedzą na plaży świętując.

- No napij się kujonko! - lekko podpity już Nate podaje mi butelkę wódki.

- Nate, naprawdę nie mam ochoty, poza ty prowadzę.

- No, ze mną się nie napijesz?

- Nie.

- Suzanne...

- Powiedziała nie, to chyba nie. Czego ty kurwa nie rozumiesz? - słyszę za sobą głos Finna.

- A ty możesz się nie wtrącać? Nie z tobą rozmawiam - Nate zaczyna podchodzić do bruneta.

- Nie, nie mogę, Suzuki jest moją dziewczyną i do cholery moim podstawowym obowiązkiem jest chronienie jej przed takimi debilami.

- Ty jebany chuju - Nate rzuca się na Finna- myślałeś, że jak da ci dupy, to masz prawo o niej decydować?

- Jeszcze jedno słowo, a rozwalę ci łeb o jakiś kamień.

- Spokój do cholery! Słyszycie?! Spokój - krzyczę ale to nic nie daje.

- To jest ten twój przyjaciel? Mówiłem, że jest tak samo chujowy jak pozostali.

- Zamknij się Thomas, proszę cię zamknij się.

Kiedy zauważam jak Finn bierze do ręki pierdolony kamień i chce nim uderzyć Nathaniela doskakuje do nich jak poparzona i łapie jego rękę.

- Do cholery jasnej Finn uspokój się!

- Zbliż się do niej jeszcze raz, a pożałujesz gnoju!

Nie zwracając uwagi na tłum gapiów ciągnę chłopaka w stronę parkingu, a następnie mojego samochodu.

- Wsiadaj.

Finn bez żadnych oporów wchodzi do samochodu, a ja kieruje się stronę mojego domu.


16 Sierpnia 2024 rok.


Nasz związek z Finnem przechodzi chyba gorszy czas, obydwoje zastanawiamy się czy jest sens jeszcze to ciągnąć. Codzienne kłótnie są powoli męczące i dobijające. Myślimy nad chwilową przerwą, aby każde z nas odsapnęło.
4 dni temu minął równy rok odkąd nie ma na tym świecie osoby dzięki której między innym taka jestem, dzięki które mój świat był lepszy.
Moje demony próbują wydostać się na zewnątrz, ale próbuje z nimi walczyć, staram się. Tak cholernie się staram, ale nie mam już sił.

- Czy to już czas?

- Musisz sama zdecydować, musisz zdecydować czy chcesz ich wszystkich zostawić Dzwoneczku.

- Czy to jest straszne?

- Nie, nie powiedziałbym.

- Ale spotkamy się tam?

- Oczywiście, przecież nie zostawię mojej małej siostrzyczki samej.

Uśmiecham się na te słowa i wyjmuje z szuflady 3 listy. Dla rodziców i Aarona, dla Finna i dla Nate.
Wchodzę do łazienki i napełniam wannę wodą, rozbieram się do bielizny oraz biorę z półeczki silne leki nasenne, które brała mama po śmierci Thomasa. Z małym uśmiechem wchodzę do wanny gdzie połykam większe opakowanie tabletek. Przymyka oczy i rozkoszuje się gorąca wodą.

- Do zobaczenia po drugiej stronie Piotrusiu Panu.

- Do zobaczenia po drugiej stronie Dzwoneczku.


Pov Finn

Płacz i szlochanie to jedyne dźwięki jakie aktualnie słyszę. Próbuje zrozumieć dlaczego to zrobiła. Czy to przez ze mnie? Przez to, że zaproponowałem przerwę? Blond loki układają aureole wokół jej bladej twarzy. Wygląda niczym aniołek, który odpoczywa i za niedługo ma się zbudzić. Kiedy jej rodzice odchodzę od trumny, postanawiam ostatni raz iść i się pożegnać z dziewczyną, ktorą kochałem, z dziewczyną, która potrzebowała pomocy, ale nikt tego nie zauważył.

- Alaways skarbie.... Będę o tobie pamiętać do końca moich dni Suzuki.



Drogi Nathanielu!
Chcę Ci powiedzieć, że nie mam Ci nic za złe. Byłeś moim jednym przyjacielem. Zostałeś ze mną w chwili gdy najbardziej tego potrzebował, ale też najbardziej wszystkich odrzucałam. Nie martw się o mnie, mi tam będzie lepiej w końcu będzie przy moim braciszku. Mam nadzieję, że zapalisz mi świeczkę chociaż raz. Trzymaj się kochany i wybieraj mądrze. Kocham Cię.
Twoja Suz.





Drodzy rodzice i ty Aaronie!
O matko jak to oficjalnie brzmi. Chciałabym od razu przeprosić za to jak pisze ten list bo dobrze wiecie, że nie potrafię tego robić.
Mamo proszę Cię bądź silna dla mnie, dla Thomasa i dla Aarona. Wiem, że zachowałam się strasznie samolubnie. W końcu jedno dziecko już straciłaś i on nie miał na to wyboru, ale uwierz mi ja też. Te demony w mojej głowie, które pokazywały mi obraz Thomasa, które mówiły do mnie jego głosem mnie przerastały. Nie potrafiłam tak dłużej. Jesteś najwspanialszą i najsilniejszą Mamą na świcie i nie zapominaj o tym. Kocham Cię najbardziej na świecie.
Tato! Och mój kochany tato. Pamiętam jak dziś jak uczyłeś mnie jeździć na moim rowerku! Ah ten płacz kiedy zdarłam sobie kolano. Kocham Cię i mam nadzieję, że również mi wybaczysz, ja już tak nie potrafiłam. Przegrałam tę wojnę, bo nie byłam na nią przygotowana. Jak kiedyś spojrzysz w niebo i zobaczysz najjaśniejszą gwiazdę to nie będzie, to Syriusz tylko ja z Thomasem.
Aaron! Mój ty mały braciszku. Nie mam ci za złe tych wszystkich słów skierowanych w moja stronę bo wiem, że próbowałeś odreagować śmierć Thomasa na mnie i jest okej. Nie gniewam się. Moja jedyna prośba jest taka abyś pomógł mamie się pozbierać. Nie sprawiaj przez jakiś czas kłopotów. Daj jej ochłonąć.
Pamiętajcie kocham was jak stąd do księżyca i z powrotem.
Wasza Suzanne.



Kochany Finnie Rogersie !

Mój najdroższy chce abyś wiedział, że kocham Cię i będę Cię kochać nawet tam u góry. Będę Cię obserwować i starać się pomagać. Mam nadzieję że znajdziesz w Chicago dziewczynę, która pozwoli Ci o mnie zapomnieć, nie jestem warta twych łez. A i dopóki pamiętam, Iron Man jest najlepszym superbohaterem na świecie zaraz po Black Widow i Tobie. Sprawiłeś, że te ostatnie miesiące były tak piękne, że nigdy o nich nie zapomnę. Sprawiłeś, że byłam szczęśliwa chociażby przez chwilę. Sprawiłeś, że w końcu kogoś pokochałam. Na łóżku zostawiłam ci ten rysunek o którego się tak ubiegałeś oraz twój portret. Chce abyś je zatrzymał i gdy będzie ci źle pomyślał o tym, że po każdej burzy wychodzi słońce. Gustaw, minionek którego mi wygrałeś leży w szafie razem z twoimi koszulkami i bluzami, wyprałam je żeby nie było! Och i Miło by mi było jakbyś raz na jakiś czas zapalił mi świeczkę Rogers
Twoja na zawsze Suzuki .
Ps. Alaways skarbie
.


"Po życiu, w którym człowiek czuje zbyt wiele, być może szybka i nagła śmierć jest zbawieniem."


________________

One Shoty 2020Where stories live. Discover now