Tell No One

613 6 10
                                    

Kategoria: nastolatki 

Autor: vpatev

Liczba słów wg Wattpada: 7298

________________

W obecnym świecie chyba nikogo nie dziwiło już określenia typu „miasto grzechu". To tam mieli chować się w cieniu wszyscy potępieni przez społeczeństwo ludzie, ale w rzeczywistości to dopiero tam nabierali sił i dostawali magicznych skrzydeł. Bez dwóch zdań jednym z tego typu miast było piękne, ale tajemnicze i mroczne Las Vegas, w którym królował przepych. Nie można było użyć innego słowa, opisując miasto, które postawiło sobie własną wieżę Eiffle, żeby tylko nie stracić pozycji najbardziej zepsutego pieniędzmi miejsca.

Takie metropolie miały zazwyczaj ożywać późną nocą i nie tracić swojego blasku przez całą dobę. Kasyna, drogie kluby czy wysokie wieżowce były tylko zasłonami kryjącymi okropieństwa, jakich dopuszczali się ludzie. Społeczność zdążyła przesiąknąć złem i rozpustą aż do szpiku kości. Wielu obawiało się, że nigdy nie uda się wyplewić tych fatalnych manier i zachowań z mieszkańców Vegas. Wszyscy szukali źródła wśród tych najbardziej znanych osobistości, które szanowane były jedynie ze względu na strach przed nimi.

Co, gdy prawdziwy grzech trwał w tych, po których nikt by się tego nie spodziewał? Podłość jak wirus potrafiła opanować młode organizmy. Jednak na próżno było współczucie, gdyż oni sami z pełną premedytacją wyssali wszelkie brudy wraz z mlekiem matki. Wyrachowani, bezwzględni i okrutni – tacy potrafili być nastolatkowie, ale gdy wracali do swoich domów, perfekcyjnie odgrywali swoje role. Uczniowie przerastali swoich mistrzów, racząc się swoimi zwycięstwami aż do oporu. Nie byli stworzeni, żeby wysłuchiwać skarg i nieposłuszeństwa, otoczenie wychowało ich tak, by od początku doskonale wiedzieli, czego chcieli. Gdy trafiały się wadliwe jednostki, najprościej mówiąc – zostały usuwane. Jedynie brutalne zasady rządziły światem, który był postrzegany jako cukierkowy.

Prywatne licea były prawdziwą wylęgarnią nastolatków bez serc. Dumnie kroczyli poprzez swoje długie i szerokie szkolne korytarze. Ci podrzędni musieli czuć respekt w stosunku do elity samych elit. Tak, nawet tam na przód wybijała się garstka młodych ludzi, którzy wręcz rządzili resztą tych bananowych dzieciaków. Rzucali co rusz lodowate spojrzenia w kierunku tych mniej uprzywilejowanych i napawali się ich strachem. Jak gdyby nigdy nic idealnie zaciskali swoje perfekcyjnie zawiązane krawaty wokół smukłych szyj, wciskali uprasowane koszule w spódniczki czy spodnie i tylko pozornie zachowywali się jak reszta. W ich głowach kłębiły się zdecydowanie inne myśli niż te związane z lekcjami literatury czy arytmetyki.

Czasami doskonale dopracowane plany wymykały się spod kontroli oraz powstawało niechciane zamieszanie. Te diabły zdecydowanie wolały działać w ukryciu.

Liceum Gold Coast nie różniło się niczym od pozostałych prywatnych placówek. Miało wszystko, co czyniło je prestiżowym. Rzędy drogich samochodów na strzeżonym, szkolnym parkingu, profesjonalne kadry dla drużyn sportowych i świetnie wyposażone pracowanie. Niestety wspomniane liceum miało na sobie też jedną, niesamowicie poważną skazę – morderstwo jednego z uczniów.

Chłopak wracał ze szkoły do domu, lecz do niego nie wrócił. Niechlubnie typowy schemat, dlatego też pewnie lokalne władze odstawiły sprawę tego zabójstwa na boczny tor już po blisko dwóch tygodniach śledztwa. Policja aresztowała nawet jednego z podejrzanych i rzekomo czeka on na zarzuty. Sam oskarżony nie przyznaje się do tego, co na nim ciążyło i o ironio tym razem rzeczywiście zatrzymany nie kłamał. Zdarza się to rzadko, ale jak widać jednak.

Całą prawdę znała zaledwie garstka osób, ale za to, jakich. Prawdziwi królowie, do których strach było podejść i właściwie to słusznie. Mieli na rękach krew niewinnego człowieka, a mimo to nic sobie z tego nie robili. Żyli jak do tej pory, wypełniając swoje rutynowe obowiązki, jakby zupełnie nic się nie stało. Trwali w żałobie razem z resztą szkoły jakby śmierć rówieśnika ich obchodziła, ale nie obchodziła. Sami dokonali egzekucji, a teraz z perfidnymi uśmiechami na twarzach zachowywali doskonale wytrenowane pozory. Byli zepsuci, zgnili od środka już od najmłodszych lat, wywoływali odrazę, ale to im się podobało. Niektórzy dopatrywali się u nich wysokiej pewności siebie, ale to był zwykły egoizm. Dbali jedynie o swoje dobro i nie mieli żadnych barier, żeby to siebie utrzymywać na pozycji łowcy.

One Shoty 2020Where stories live. Discover now