Nadzieja

825 7 13
                                    

Kategoria: nastolatki

Autor: sunsa_zia 

Liczba słów wg Wattpada: 4752

______________

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam strach. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam cokolwiek. Nie pamiętam. Nie wiedziałam, nie chciałam wiedzieć jak to jest czuć przerażenie tak mocne, że aż paraliżuje całe moje ciało. Nikt raczej nie chce. Już dawno temu się odcięłam, ale... wróciło i to dwa razy bardziej. Nie chce tego czuć nie chce go znowu widzieć. Nie chce pamiętać niczego, nikogo. Chcę znowu wrócić do bańki, w której jestem odcięta, w której nic oprócz obojętności nie czuje. Ale nie mogę. Nie kiedy on stoi przede mną. Nie kiedy znowu go widzę. Wszystko wróciło. Wszystko znowu pamiętam. Blokada już nie działa. Mgła ze wspomnień odeszła i już nie wróci. Mgła była moim murem. Moim bezpieczeństwem. Moją ochroną. Teraz odeszła. Odeszła nieodwracalnie. A on, czyli mój najgorszy koszmar wrócił i stoi przede mną ze swoim typowym, sarkastycznym uśmiechem. Jak zawsze ciemne jak smoła włosy ma zaczesane do tyłu. Moje niebiesko zielone oczy spotkały się z jego brązowymi zaledwie na kilka sekund i wszystko o czym chciałam zapomnieć wróciło. Bluza, skóra, Dżinsy i ciężkie motocyklowe buty. Nic się nie zmienił. Nie widziałam go od dwóch lat, a wygląda jakby minęło kilka sekund. Przerażenie z sekundy na sekundę ustępuje i zmienia się w strach, a on z kolei w złość. Mam wielką ochotę mu powiedzieć co mi zrobił. Mam wielką ochotę wykrzyczeć co czuje, ale nie mogę. Nie przy nim. Jest moim największym koszmarem, a zarazem moim... Nie, nie mogę, miałam nawet tak nie myśleć. Dalej nie wierzę, że on wrócił i stoi tu. Stoi przede mną, w tej chwili i to nie jest sen. To nie jest kolejna z moich chorych fantazji. On naprawdę tu stoi i wygląda na coraz bardziej zirytowanego. Mój paraliż maleje. Przyspieszony oddech słabnie. Serce dalej biegnie i goni. Goni szczęście, które nigdy nie nadejdzie. Nie przy nim. Już nie przy nim i już nie z nim. Blask księżyca oświetla jego wysportowana sylwetkę. Kiedyś ćwiczył dużo i najwyraźniej się to nie zmieniło. Jego siła pewnie tez nie uległa zmianie. Ma jej dużo. Czasami miałam wrażenie, że aż za dużo. Zadziwiał mnie tym. Zaintrygowało mnie to, że w ludzkim ciele może jej aż tyle być, że ludzkie ciało jest wstanie ją wytworzyć. Skutki jej mocy potrafiły trzymać się tygodniami jak nie miesiącami. Przez tą doskonałość w niedoskonałości go...chyba się naprawdę zirytował tym, że stoję i się nie ruszam. Nie wiem, ile tak stoimy świat się dla mnie zatrzymał, w momencie zauważenia go. Chyba wypadałoby coś powiedzieć, chyba wypadałoby.... Nie wypadałoby, a powinno mnie otrząsnąć. Powinnam teraz, natychmiast odejść. Zostawić go. Zostawić bez ostrzeżenia, tak jak on kiedyś mnie. Cierpienie. Ból. Uczucie straty. Strach. Nienawiść. Żal. Cholernie mocny i głęboki żal. A zarazem ekscytacja ze szczęściem jak huragan opanowały moje myśli i moje zachowanie. W momencie, w którym byłam gotowa już odejść musiał swoim głębokim głosem z charakterystyczną chrypką zrujnować mój świat na nowo. Kolejna część mgły odeszła odsłaniając nową warstwę dawno zapomnianych wspomnień. Tym razem dobre wspomnienia opanowały moje sekundy. Moment poznania. Moment zaufana. Moment przyjaźni. A przede wszystkim moment zakochania. Pytanie zadane przez głównego bohatera moich wspomnień ciąży nad nami niczym chmura zwiastująca burze. Pomimo tego, że jest miła bezchmurna noc ja widzę i czuje burze. Odwiedziła mnie burza wspomnień. Odwiedził mnie on. Moja własna prywatna burza wykonująca gwałtowny sztorm na każdym napotkanym spokojnym morzu. Boją się mu odpowiedzieć, ale nie mogę mu pokazać jak jego brak wpłynął na moje życie. Patrząc na chiński napis na moim nadgarstku nabieram w końcu albo dopiero odwagi, aby się odezwać.
- Tak, pamiętam cię Thomas. - aż mnie ciarki przeszły. Nie sądziłam, że pomimo Armagedonu w głowie mogę mieć tak zimny głos, tak wyprany, ale jednocześnie pełen emocji. Chciałam, ale tylko chciałam dodać, że pomimo moich starań tak naprawdę nie potrafiłabym go zapomnieć. Może i nawet nie chciałam. Był, jest i pewnie będzie moją nadzieją. Symbolem mojego tatuażu. Symbolem mojej odwagi. Symbolem życia i śmierci. - Co ty tutaj robisz? - nawet nie wiem, jak wypowiedziałam te słowa. Chciałam zadać inne pytanie, ale nie mogłam. Nie teraz i może już nigdy nie będą mogła go zadać.
- Chciałem... - odchrząknął, aby pozbyć się chrypki. Chrypki, która wywoływała za każdym razem ciarki na całym moim ciele. - Chciałem cię zobaczyć. - Chyba nie muszę opisywać szoku, który w tym momencie stał się moim towarzyszem.
- Tęskniłem. A ty tęskniłaś? - kolejne słowa wywołały u mnie mdłości i chęć wykonana czego, czego jestem stu procentową przewodniczką. Nadeszła mnie wielka ochota na pozostawienie czerwonego śladu mojej ręki na jego policzku. Jak on w ogóle śmie o to pytać, szczególnie potem co zrobił, ale nie mogę. Brzydzę się przemocą.
- Nie bądź śmieszny, po co miała bym tęsknić za kimś kto mnie zostawił? Po co miała bym tęsknić za kimś kto mi pomógł, a za razem zniszczył? Po co.... - tutaj już mi się głos zaczął łamać. Za dużo. Za mocno. Nigdy albo dawno nie czułam tyle na raz. Bez niego było to trudne. Bez niego nie żyłam. Bez niego moje życie wyglądało jak zaprogramowana aplikacja z poszczególnymi poziomami do przejścia. Tylko zaliczyć i iść dalej. I tak bez końca przez dokładnie dwa lata. Dwa cholernie długie lata bez niego. - Po co miałam tęsknić za osobą, którą kochałam a ona z dnia na dzień odeszła bez słowa? - dodałam trochę pewniejszym głosem. - Chcę wiedzieć tylko jedno. Czy było warto? Czy to naprawdę było wartę Thomas? Po co się tyle starałeś, skoro później odszedłeś? - jego twarz zmieniała się z każdym moim wypowiedzianym słowem. Wygląda jakbym go zraniła. Jakby maska zasłaniająca jego twarz odeszła albo tylko mi się wydaje. Nie wiem czy czas spędzony razem z nim był prawdą. Nie wiem, czy on był prawdziwy. Nie znam go, ale kocham moje wyobrażenie jego. Kocham jego dołeczki w policzkach jak się śmieje. Kocham jego tatuaże okryte prawie zawsze rękawami skórzanej kurtki. Kocham jego brązowe matowe oczy. Kocham jego marszczący się nos podczas tego jak jest zdenerwowany. Kocham, a bardziej mam wrażenie, że kocham jego ramiona i bliskość, bezpieczeństwo, które mi dawały w momencie, w którym mnie obejmował. Brakuje mi jego ciepła. Jestem bez niego zimna. Jestem zima od zawsze z wyjątkiem wakacji, które z nim spędziłam. Pamiętam wakacje i ich koniec z jego hucznym odejściem. Odejściem, o którym wiedział każdy z wyprzedzeniem, z wyjątkiem mnie. Ja nigdy o niczym nie wiedziałam.
- Nie, nie było, ale nie żałuję tego. Nie żałuję, bo przez to Cię poznałem. Żałuję jedynie tego, że odszedłem i pozwoliłem zrobić to tobie. Żałuję, że nie odebrałem tego jebanego telefonu za każdym razem jak dzwoniłaś. Żałuję tego, że zdałem sobie z tego sprawę, kiedy jest już za późno, kiedy już nie mogę tego naprawić. Żałuję każdej niewysłanej wiadomości, którą napisałem. Ale musiałem odejść pomimo tego, że nie chciałem. - jego spokojny ton mnie przeraził. Brak ironii, brak gniewu, brak wyrzutów, brak w sumie nie wiem czego. Pomimo tego, że wygląda jak wtedy już nie jest taki sam. Tamten Thomas Sharwood by się nie przyznał do swoich uczuć. Tamten mężczyzna nie powiedziałby, że żałuje. Moje rozważania przerwał jego głos. Głos, którego nigdy u niego nie słyszałam. Słowa wybrzmiewały bólem, żalem i chyba nawet tęsknotą. Nie umiem tego określić. Do teraz nie miałam okazji zapoznać się z tym tonem. Aż poprosiłam, żeby powtórzył. - Nie zrobiłem tego, a powinienem. - podszedł do mnie. Ja przez dalszy lekko odczuwalny paraliż nie zareagowałam. Dotknął mojej twarzy i spojrzał głęboko w oczy. - Przepraszam. Przepraszam, że ci o tym nie powiedziałem. Przepraszam, że doszedłem bez słowa. Przepraszam, że robię to teraz. A w szczególności przepraszam za to, że pomimo tych dwóch lat dalej cię kocham. Przepraszam Nadia za to, że w ogóle mnie poznałaś. - teraz to na prawdę nie wiem co mam powiedzieć. On nigdy nie wyprowadził tych słów. Nigdy, aż do teraz nie słyszałam jego głosu pełnego skruchy. Jego pewność podczas mówienia i intensywny wzrok, który próbuje dostrzec coś w moich oczach spowodował łzy, które ponownie zagościły na moich policzkach. Nie płakałam od dawna. Przez ten natarczywy wzrok nie mogłam już udawać. Pomimo tego, że nie chciałam on mnie znał. Wiedział, jak mnie złamać. Wiedział jak do mnie dotrzeć. On po prostu wiedział. Poddałam się. Nie powinnam, ale tocząc walkę w myślach nad tym co słuszne, a co nie, pozwoliłam sobie po żyć chwilą, jak kiedyś. I....i po prostu go przytuliłam. Mocniej poczułam jego zapach. Mocne perfumy, których nie zmienił. Typowy dla wielu zapach gumy i papierosów oraz jego oryginalny wyróżniający zapach. Zapach róż. Nie dowiedziałam się, dlaczego, ale często róże towarzyszyły jego osobie. Płakałam, nie, ja wyłam. Łzy obmywały moją duszę. Nie powinnam, ale znowu mu uległam. Znowu pozwoliłam by jednym dotykiem, jednym objęciem posiadał moje doszczętnie zniszczone życie. Nie nawiedzę tego uzależnienia. Brzydzę się za to, ale brakowało mi go. Tęskniłam. Zapomniałam na moment o tym, o czym jeszcze musimy porozmawiać, o tym co jeszcze musi mi wytłumaczyć i pozwoliłam sobie zapomnieć. Zapomnieć i zaznać spokoju w objęciach miłości i największego koszmaru mojego życia. Powoli zaczęłam się uspokajać. Tęskniłam za zapachem róż. Tęskniłam za różami. Kiedyś je uwielbiałam, teraz nie mogę na nie patrzeć. Przypominają mi jego. Czarnowłosy odsunął mnie od siebie, ponownie spojrzał na moją twarz. Chyba czegoś szukał. Nie znajdzie tego. Zmieniłam się. Umarłam. Nie jestem taka jak wcześniej. On też się zmienił, ale czy na lepsze? Nie nawiedzę tego, że wystarczy sam jego dotyk a zmienia się cała moja rzeczywistość, naprawdę tego nie lubię. Odsunęłam się od niego. Mój umysł już otrzeźwiał. Nie mogę. Nie powinnam znowu mu ulec.
- Thomas, ja... Ja nie mogę. Doceniam twoje przeprosiny, ale nie możesz wracać i od tak znowu wejść w moje życie. Nie znam Cię. Nigdy nie znałam i raczej nie poznam. Nie ufam ci. Nie wiem czy nawet jak bym ci dała szanse, czy potrafiłabym ci znowu zaufać. Może i moje uczucia do końca nie minęły, ale nie wiem, czy dam rade ci wybaczyć, za bardzo mnie zraniłeś. - mój głos znowu zaczął się łamać. Tak naprawdę już dawno mu wybaczyłam. Nie wiem skąd wzięłam tą siłę, ale odwróciłam się i odeszłam. Szłam przed siebie i nawet nie wiem, w którym momencie znalazłam się w miejscu, w którym moje piekło z niebem się połączyło. Plaża. Morze. Księżyc i gwiazdy. Brakuje jeszcze ogniska i jego znajomych, żeby odwzorowywać tamtą noc. Usiadłam na piasku blisko wody i zaczęłam wsłuchać się w otaczającą mnie naturę. Szum wody. Wiatr. Mewy szukające jedzenia, co jest dość zaskakujące, biorąc pod uwagę tak późną porę. Gwar ludzi. Dawno tu nie byłam. Omijałam ją jak się dało. Mam za dużo wspomnień. To tutaj się poznaliśmy. To tutaj się spotykaliśmy i to tutaj widziałam go ostatni raz przed odejściem. I to tutaj kolejny raz tej nocy poczułam jego obecność. Usiadł około mnie i wygląda jak by na coś czekał. Nie wiem już co mam zrobić. Pogubiłam się w tym wszystkim. Musze wyjść z labiryntu myśli, ale kompletnie nie wiem jak.
- Thomas... – wyszeptałam - Pogubiłam się w tym wszystkim, nie wiem... Nie wiem już co mam robić. To jest już frustrujące. - czarnowłosy dalej patrzył przed siebie. Nie dał żadnego znaku, że mnie chociaż usłyszał. Nabrałam powietrza w płuca i wypuściłam ze świstem, żeby chociaż odrobinę się rozluźnić, ale niestety nic to nie pomogło. Dziwiło mnie to, że siedzimy obok siebie i nie ma napiętej atmosfery. Było zadziwiająco komfortowo.
- Nie dziwię ci się pszczółko. To nie jest łatwe. Gdybym... gdybym nie wiedział przez co przyszłaś byłbym zdziwiony, że mnie nie uderzyłaś czy zwyzywałaś. - zdziwiona usłyszałam jego bardzo cichy szept. - Pytałaś wiele razy, a ja wiele razy unikałem odpowiedzi. Nie nazywam cię pszczółką bez powodu. Jesteś silna, niewyobrażalnie silna. Pracowita. Może tego nie widzisz, ale jesteś odważna i wytrwała. Tak jak pszczoły atakujesz tylko w momencie zagrożenia. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale tak jest. Nie widziałaś mnie przez długi czas, ale ja przy tobie byłem i będę już zawsze Nadia. W tym wszystkim najważniejsze jest to, że przeżyłaś. Dostałaś szanse, żeby się pozbierać i spełnić marzenia, tylko musisz otworzyć oczy. Otwórz się przed światem i poznaj go na nowo. Poznaj na nowo siebie. Zacznij dostrzegać dobro a nie tylko zło pomieszane ze strachem i nienawiścią. Po prostu otwórz oczy, Nadia. - mówił to wszystko z nie spotykaną pasją. Naprawdę wierzy w to, że jestem silna. Tylko nie wiem o co chodziło mu z tymi oczami. Naprawdę staram się doceniać każdy dzień, tylko nie zawsze jest to łatwe. Poczułam jakiś ruch obok siebie, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam odchodzącego Thomasa. Popatrzyłam w górę i zorientowałam się, że zaczyna się robić jasno. Dużo czasu musiało minąć od tego jak na niego wpadłam w parku. Popatrzyłam na wschodzące słońce i zastanawiałam się nad jego słowami. Jego zachowanie było dziwne. Na początku wyglądał na pokrzywdzonego, mówił, że tęskni i przepraszał, a teraz... Teraz po prostu odszedł jak w tych wszystkich filmach ku wschodzącemu słońcu. "Otwórz oczy, Nadia." To zadanie cały czas siedziało w mojej głowie. Poczułam nieprzyjemne mrowienie. Za długo siedziałam w jeden pozycji, na zimnym piasku, na zimnym wietrze. Chciałam wstać, ale nie mogłam, jakby coś mnie trzymało i nie chciało puścić. Kolejny raz w głowie usłyszałam jego słowa.

One Shoty 2020Where stories live. Discover now