The Pale Moonlight

602 6 9
                                    

Kategoria: nastolatki

Autor: vpatev

Liczba słów wg Wattpada: 7867

________________

Chyba każdy nastolatek przeżył kiedyś swój osobisty okres młodzieńczego buntu. Potrzeba wyrażania siebie w sposób różniący się do tego narzucanego przez rodzinę, otoczenie czy nawet państwo bywa dominująca. Jako młodzi dorośli zaczynamy być drażnieni przez powtarzające się oraz nic niewnoszące mądrości rodziców, których o ironio kiedyś irytowało to samo co nas. Mimo to błędy ciągle są powielane, a pętla prawdopodobnie nigdy się nie rozerwie, a jedyne co robi, to coraz częściej mocno się zaciska, dusząc przy tym niewinne osoby. Ludzi, którzy chcieli, by ich głos miał znaczenie, a to, jakich wyborów dokonują nie było szkalowane i wyśmiewane. Wielu z nas chce być „kimś" w świecie, w którym na siłę wszyscy próbują udowadniać, że tak naprawdę jesteś nikim.

Istnieje masa przeróżnych metod, żeby okazać swoje niezadowolenie oraz sprzeciw. Niestety nie istnieje rozwiązanie, z którego całość wychodzi szczęśliwa. To brutalne i pewnie niesamowicie egoistyczne, że musimy najpierw kogoś zranić, by poczuć się lepiej z samym sobą. Realia życia w społeczeństwie były przytłaczające i nie dziwię się, że taką niechlubną popularność wśród młodego pokolenia zyskał introwertyzm, czy nawet aspołeczność, która cholernie potrafi utrudnić właściwie każde życie. W głębi naszych dusz nie było gniewu lub nienawiści. Niektóre złe wartości zostały nam po prostu wpojone, a jeśli świadomie się przed nimi wzbranialiśmy, to kończyło się to z różnymi skutkami.

Mam szczerą nadzieję, że my, nastolatkowie nie chcieliśmy nigdy być źli. Niektórym z nas jedynie brakowało tej pierwszej miłości wynoszonej wraz z ciepłem domowego ogniska i nie wszyscy radzili sobie bez niej odpowiednio. Jedni wyrastali na chuliganów, których obawiała się każda starsza pani nawet samo w południe, a inni żyli jakby spokojniej, nosząc przez resztę życia masę blizn na sercu. Zagubieni i skrzywdzeni próbowaliśmy przeżyć na okrutnym świecie wśród zepsutych ludzi.

Gdy ja poczułam, że nastał mój czas na postawienie kontry niemal całej ludzkości, zaczęłam od swoich najbliższych. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z ilości bólu, jaki im zadawałam. Nie powiem jednak, że swój głos zawsze podnosiłam niesłusznie, bo tak najzwyczajniej nie było. Jak lew nie raz broniłam swojego zdania, niejednokrotnie dobierając niewłaściwe słowa, czego później żałowałam. W pewnym momencie uznałam chyba, że wszystko, co próbowano wbić mi do głowy, było jednym wielkim kłamstwem i zamknęłam się w sobie. Odpierałam ataki z wielu stron, równocześnie usuwając się w cień.

Niezjedzone posiłki też zaczęłam traktować, jako formę buntu, której dosyć często używałam. Szczerze mówiąc było mi wszystko jedno, dopóki ktoś nie zechciałby porozmawiać ze mną jak równy z równym. Przecież byłam i jestem tylko głupią nastolatką, która musi dopiero zdobyć doświadczenie życiowe, a bez niego nie ma prawa wygłaszać swoich opinii.

Zwykle w takich historiach buntownik opuszczał jeszcze notorycznie lekcje w szkole i miał gdzieś, co stanie się z jego edukacją. W lżejszych przypadkach stwarzał słabe pozory, że zależy mu na nauce, plując na nauczycieli zaraz po wyjściu z klasy. O dziwo nie dołączyłam do żadnej z tych grup. Placówka oświaty była jedynym miejscem, które podtrzymywało moje morale na poziomie wystarczającym, żeby nie skoczyć z mostu podczas drogi powrotnej do domu. Mówiąc dokładniej, to chodziło o chłopaka. Wiem, że zawsze chodzi o chłopaka, ale tym razem to było coś więcej niż wspólne imprezowanie do rana i upijanie się do nieprzytomności, co kilka dni.

Z wyraźnym dystansem przyglądałam się poczynaniom szkolnych gwiazd. Nigdy nie marzyłam by być jak oni. Trwanie w ciągłym centrum zainteresowania musiało być ogromnie męczące, szczególnie, że ja znalazłam sobie o wiele lepszą alternatywę do spędzania czasu.

One Shoty 2020Where stories live. Discover now