Rozdział 24. Żongler

1.1K 73 38
                                    

Harry, Ron i Ginny weszli do Wielkiej Sali na śniadanie dokładnie w tym samym momencie, co sowy z pocztą w poniedziałek rano. Hermiona nie była jedyną osobą z niecierpliwością czekającą na swojego Proroka Codziennego: prawie wszyscy chcieli więcej informacji o zbiegłych Śmierciożercach, których mimo wielu doniesień o obserwacjach wciąż nie udało się złapać. Wręczyła puchowej sowie Knuta i ochoczo rozłożyła gazetę, podczas gdy Harry poczęstował się sokiem pomarańczowym. Ponieważ w ciągu całego roku otrzymał tylko jedną wiadomość, był pewien, że gdy pierwsza sowa wylądowała przed nim z hukiem, popełniła błąd.

- Kogo szukasz? - zapytał, leniwie wyjmując sok pomarańczowy z ust i pochylając się do przodu, żeby zobaczyć imię i nazwisko oraz adres odbiorcy:

Harry Potter

Wielka Sala

Szkoła Hogwart

Zmarszczył brwi i próbował odebrać list od sowy, ale zanim to zrobił, trzy, cztery, pięć kolejnych sów podleciało obok niego i walczyło o pozycję, depcząc po maśle i przewracając sól, gdy każda próbowała dać mu list jako pierwsza.

- Co się dzieje? - spytał Ron ze zdumieniem, gdy cały stół Gryffindoru pochylił się do przodu, by popatrzeć, a kolejne siedem sów wylądowało między pierwszymi, skrzecząc, pohukując i trzepocząc skrzydłami.

- Harry! - powiedziała Hermiona bez tchu, zanurzając ręce w pierzastej masie i wyciągając piskliwą sowę niosącą długi, cylindryczny pakunek. - Myślę, że wiem, co to znaczy... najpierw otwórz to!

Harry zerwał brązowe opakowanie. Zobaczył marcowy egzemplarz wydania Żonglera. Rozwinął go i zobaczył, jak jego twarz uśmiecha się do niego nieśmiało z okładki. Wielkimi czerwonymi literami na tym obrazku widniały słowa:

HARRY POTTER MÓWI

PRAWDA O TYM, KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ

I NOC KIEDY POWRÓCIŁ

- To dobrze, prawda? - to był głos Luny, która podeszła do stołu Gryffindoru i teraz wcisnęła się na ławkę między Ginny i Ronem. - Wyszło wczoraj, poprosiłam tatę, żeby przysłał ci darmowy egzemplarz. A to - machnęła ręką w stronę zebranych sów, wciąż szperających na stole przed Harrym - listy od czytelników.

Ginny, Hermiona i Ron zabrali się do otwierania i czytania listów. Harry był zaskoczony, gdy Hermiona przeczytała wiele listów opowiadających o ich niezłomnym wsparciu dla Harrego i mniej zaskakujących, że kilkoro małych wciąż nazywa Harrego kłamcą.

Nie mógł uwierzyć, jaką reakcję wywołał artykuł. Najmniej zaskakująca reakcja przyszła ze strony Umbridge, która pojawiła się przy ich stoliku chwilę po tym, jak listy nadeszły, i zażądała, aby dowiedzieć się, dlaczego Harry otrzymuje tak dużo poczty. Z dumnym uśmiechem Harry wyjaśnił, że podczas ostatniego weekendu w Hogsmeade przeprowadził wywiad na temat powrotu Voldemorta. To oczywiście przyniosło mu tygodniowy areszt i dekret edukacyjny numer Dwadzieścia Siedem: zakaz używania wszystkich kopii Żonglera.

Z jakiegoś powodu za każdym razem, gdy Hermiona widziała jeden z tych znaków, promieniała z przyjemności.

- Z czego dokładnie się tak cieszysz? - zapytał ją Harry.

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Where stories live. Discover now