Rozdział 34. Testy Quidditcha

1K 71 21
                                    

- Ron! Testy są za pięć minut... musisz wstać! - Harry krzyczał na Rona, który w tej chwili wciąż na wpół spał w swoim łóżku. Musiał zapomnieć, że tego ranka odbywały się próby quidditcha.

- Co... Harry, dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej! - powiedział Ron, szybko się ubierając. Harry zaśmiał się głucho... próbował go obudzić, ale nie ruszył się z pozycji do spania.

- Daj spokój! - powiedział Harry, wyciągając Rona z pokoju wspólnego gdzie spotkali Hermionę, która zirytowana czekała na nich.

Kiedy pięć minut później wyszli z zamku na chłodną mżawkę, zmierzając ku boisku quidditcha, minęli Lavender Brown i Parvati Patii. Zaskoczyło go, że kiedy zrównał się z nimi Ron, Parvati nagle szturchnęła Lavender, która się obejrzała i uśmiechnęła do Rona. Ron wytrzeszczył na nią oczy i trochę niepewnie odwzajemnił uśmiech, a potem zaczął iść zdecydowanie dostojniejszym krokiem. Harry oparł się pokusie i nie wybuchnął śmiechem, pamiętając, że Ron też się od tego powstrzymał po tym, jak Malfoy złamał mu nos, natomiast Hermiona przez całą drogę do stadionu milczała, dziwnie nadąsana, a potem odeszła, żeby sobie poszukać miejsca na trybunach, nie życząc Ronowi powodzenia.

Zgodnie z przewidywaniami Harrego, sprawdziany zajęły większość przedpołudnia. Pojawiła się prawie połowa Gryffindoru, od pierwszoroczniaków, nerwowo ściskających stare szkolne miotły, po uczniów siódmej klasy, którzy chłodni i wyniośli dominowali wzrostem nad resztą. Do tych ostatnich należał bardzo rozrośnięty chłopak o kędzierzawych włosach, którego Harry zapamiętał z Ekspresu Londyn-Hogwart. Przedstawił się jako Cormac McLaggen śmiało występując z tłumu, żeby uścisnąć Harremu rękę. Startował na stanowisko obrońcy.

Harry postanowił zacząć od podstawowego testu, prosząc wszystkich, by podzielili się na dziesięcioosobowe grupy i okrążyli na miotłach boisko. Była to dobra decyzja: pierwsza dziesiątka składała się z samych nowych uczniów i natychmiast się okazało, że prawie żaden nie dosiadał wcześniej miotły. Tylko jednemu udało się utrzymać w powietrzu przez parę sekund, czym sam był tak zaskoczony, że wpadł na słupek.Druga grupa składała się z najgłupszych dziewczyn, jakie Harry spotkał w życiu. Na dźwięk gwizdka tylko się rozchichotały, trzymając się kurczowo jedna drugiej. Była wśród nich Romilda Vane. Kiedy im powiedział, żeby opuściły boisko, wcale się nie obraziły i usiadły na trybunach, żeby robić zamieszanie i wszystkim przeszkadzać. Członkowie trzeciej grupy powpadali na siebie w połowie okrążenia. Większość członków czwartej grupy nie miała mioteł. W piątej grupie byli sami Puchoni.

- Jeśli jest jeszcze ktoś spoza Gryffindoru - ryknął Harry, który zaczynał już mieć tego wszystkiego dość - niech zaraz opuści boisko!

Dopiero po dłuższej chwili paru małych Krukonów pędem wybiegło z boiska, parskając śmiechem.

Po dwóch godzinach, wielu utyskiwaniach, zażaleniach i kilkunastu awanturach, po stracie jednej Komety 260 i kilku wybitych zębach Harry znalazł trzech ścigających: Katie Bell, która po wspaniałym pokazie sprawności powróciła do drużyny, nowe odkrycie, Demelzę Robins, znakomitą w unikaniu tłuczków, i Ginny, która jak Harry się spodziewał wygrała wszystkie konkurencje i na dodatek strzeliła siedemnaście goli. Harry był zadowolony, choć zdarł sobie gardło, rycząc na odrzuconych ścigających, a teraz musiał stoczyć podobną bitwę z odrzuconymi pałkarzami.

Żaden z wybranych przez niego pałkarzy nie dorównywał Fredowi i Georgowi, ale mimo to byli całkiem nieźli: Jimmy Peakes, niski, ale barczysty trzecioroczniak, który zdołał silnie uderzonym tłuczkiem nabić Harremu z tyłu głowy guza wielkości jajka, i Ritchie Coote, który wyglądał na chuderlaka, ale walił celnie. Teraz dołączyli do widzów na trybunach, żeby obserwować wybór ostatniego członka drużyny.

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Where stories live. Discover now