Rozdział 29. W Norze

1.2K 80 37
                                    

Gdy nad Little Whinging zaczął się wieczór, w powietrzu zawisła zimna szara mgła. Lato było o wiele chłodniejsze i bardziej wilgotne niż rok wcześniej, a idealnie wypielęgnowane trawniki Privet Drive były pełne i bujne od wilgoci. Gdy pracownicy zaczęli wracać do domu z dnia pracy, z drzwi samochodu wyskakiwały parasole, a pasażerowie szybko wchodzili do środka i wychodzili z wilgotnej mżawki.

Jedna samotna postać pozostała na zewnątrz, nie spiesząc się, by uciec przed deszczem, gdy powoli szedł ulicą. Miał na sobie bluzę, która zwisała luźno, prawie do kolan, ale nie miał parasola. Jego ramiona były zgarbione, a dłonie wsunięte głęboko w kieszenie bardzo workowatych dżinsów. Jego kruczoczarne włosy były nieporządne, a przód przylegał do jego głowy, spłaszczony przez deszcz, a tył sterczał pod dziwnymi kątami.

Ten ponury dzień zdawał się odzwierciedlać jego nastrój, twarz chłopca była zamyślona, ​​wyraz jego pozbawiony wyrazu. Jego oczy, szmaragdowe i ukryte za okrągłymi okularami, były płaskie i apatyczne, odzwierciedlając wielki smutek. Gdy wracał do domu w delikatnie padającym deszczu, jego myśli płynęły bez celu w czasie spędzonym na Privet Drive.

Harry Potter nie miał udanego lata. Nie żeby jego lato było kiedykolwiek wspaniałe, ale to okazało się szczególnie ciężkie.

Dzisiejszy wieczór był bardzo podobny do tego, kiedy Harry po raz pierwszy zobaczył Syriusza w swojej animagicznej formie. To było zupełnie jak lato trzeciego roku Harrego. Tyle, że w tym roku Harry opłakiwał stratę swojego przyjaciela, towarzysza i jedynej postaci podobnej do ojca, jaką kiedykolwiek miał w życiu. Syriusz nie żył. Tak trudno było w to uwierzyć. Nie chciał w to uwierzyć, ale wiedział, że to prawda.

Jego zwykłe koszmary były gorsze. Wszystkie zaczynały albo w Departamencie Tajemnic, albo na cmentarzu w Little Hangleton. Obserwował upadek Syriusza lub Cedrica, ale jakoś, jak to często bywa w snach, wydarzenia się pomieszały. Jednak zawsze kończyło się tak samo, wszyscy, których kochał, umierali jeden po drugim, zawsze z własnej winy. Budził się zaplątany w prześcieradło z nieprzyjemną wilgocią na twarzy. Jego blizna nieustannie kłuła, niezależnie od tego, czy spał, czy nie spał. W nocy czasami budził się, czując płonącą głowę i bolało tak bardzo, że nie mógł otworzyć oczu, by widzieć cokolwiek. Był pewien, że przerażające obrazy, które widział, były prawdziwe, nie było w nich nikogo, kogo znał, więc nie mogła to być kolejna pułapka. Jak on, chudy, niezupełnie 16-latek, bez niezwykłej magicznej zdolności, miał go powstrzymać? Czym była ta Moc, której Czarny Pan nie znał...?

STOP, krzyczał jego umysł. Nie myśl o tym.

Pewnego dnia Harry chrząknął głośno przez sen, a jego twarz osunęła się po szybie o kilka cali, tak że okulary jeszcze bardziej mu się przekrzywiły, ale się nie obudził. Budzik, zreperowany przez niego kilka lat temu, tykał głośno na parapecie, wskazując jedenastą. Obok niego, przyciśnięty ręką Harrego, spoczywał kawałek pergaminu pokryty wiotkim, pochyłym pismem. List przybył trzy dni temu i od tego czasu Harry przeczytał go już tyle razy, że choć doręczony mu został w postaci ciasno zwiniętego ruloniku, teraz leżał zupełnie płasko. Był od Dumbledora z informacją, że został zaproszony do Nory na resztę wakacji i odbierze go w piątek o jedenastej wieczorem.

Harry szczerze nie mógł się doczekać wydostania z Privet Drive. Mimo, że to były tylko dwa tygodnie, Harry czuł się okropnie. Dostał wiele listów wsparcia od Rona i Hermiony, ale Ginny była wyjątkiem. Powiedziała mu, że to będzie bolało, że będzie bolało każdego dnia przez resztę jego życia, ale to niekoniecznie było bolesne, dobrze było pamiętać ich każdego dnia.

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora