Rozdział 30. Nocna rozmowa i quidditch

1.2K 82 112
                                    

Harry obudził się dysząc ciężko. Znowu prześladowały go sny. Wiedział, że szansę na zaśnięcie były nikłe, więc postanowił zejść do kuchni. Tym razem obudził się z cienką warstwą kropli potu wzdłuż linii włosów. Harry zszedł po wielu schodach Nory i przeskoczył ostatnie trzy stopnie, wiedząc, że skrzypiały.

Kiedy zszedł do kuchni i gdyby nie znał Ginny tak dobrze, zdziwiłby się widząc ją siedzącą przy kuchennym stole i wpatrującą się w przestrzeń, ale wiedział, że też ma koszmary. Usiadł na przeciwko niej i oparł głowę na swojej dłoni. - Znowu komnata? - zapytał, budząc Ginny z czci i spojrzała na Harrego.

Skinęła głową i zapytała chodź doskonale znała odpowiedź. - Śnisz o nim, prawda?

Również skinął głową. - Tak. Te sny wcale nie pomagają. To naprawdę trudne - był całkowicie nie świadomy łzy, która spłynęła po jego twarzy, ale Ginny zauważając to, przesiadła się obok niego i otarła ją. Złapała go za rękę i położyła głowę na jego ramieniu. Zawsze pocieszała go w ten sposób, bo wiedziała, że to go uspokaja. Harry po raz kolejny poczuł ciepło wypełniające jego żołądek.

Siedzieli w takiej pozycji w długiej, wygodnej ciszy. Nie potrzebowali słów. Oboje wiedzieli co czuje drugi.

- Może zrobię herbatę? - zapytała cicho Ginny.

- Nie, zostań. - powiedział, nie chciał pozwolić jej odejść. - Będę miał prywatne lekcje z Dumbledorem. - powiedział nagle. - Nie wiem dokładnie, dlaczego zamierza dawać mi lekcje, ale myślę, że ma to jakiś związek z tą przepowiednią.

- Z przepowiednią? Przecież nikt nie wie co w niej jest. Roztrzaskała się, pamiętasz? - mówiła cicho. Przez to udało jej się zamaskować zaskoczenie. Nie naciskała na niego i nie sądziła, że zacznie mówić tak szybko. Może przez cały pobyt u Dursleyów chciał z nią porozmawiać? Nie była tego pewna, ale wiedziała, że cokolwiek się stanie, będzie przy nim.

- Tak, ale ta przepowiednia była zapisana nie tylko w szklanej kuli, która się roztrzaskała. Usłyszałem całą jej treść w gabinecie Dumbledora. To jemu przekazano przepowiednię, więc mógł mi ją powtórzyć. Z tego, co usłyszałem - wziął głęboki oddech - wynika, że to ja jestem tym, który ma wykończyć Voldemorta... a w każdym razie przepowiednia mówi, że żaden z nas nie może żyć, jeśli drugi przeżyje.

Ginny odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Zauważył, że jej oczy stały się szkliste. - Czy ty... - zawahała się. - Boisz się?

- Tak - odpowiedział. - Myślę, że byłbym głupcem, gdybym się nie bał.

- Wiem, że pokonasz Voldemorta, a wiesz skąd to wiem? - na jego powolne potrząśnięcie głową, kontynuowała. - Wcale nie dlatego, że ta głupia przepowiednia tak mówi. Wiem, że to zrobisz, bo ty to TY. Jesteś Harrym Potterem, dobrym gościem i zasługujesz żeby wygrać. I dlatego, że jeśli ktokolwiek ma zetrzeć uśmieszek z tej jego wężowej gęby to powinieneś być ty. Możesz to zrobić, bo jesteś wystarczająco silny, bo jesteś właśnie takim mężczyzną. Nie z powodu jakiejś durnej przepowiedni wygłoszonej przez wyliniałą nietoperzycę Trelawney.

Harry poczuł narastające w nim ciepło. Tylko Ginny to rozumiała. Raz jeszcze pokazała, że zna go lepiej, niż on sam zna siebie. Nie chciał pokonać Voldemorta, bo tak zapisano w gwiazdach czy dlatego, że przepowiedziano to przed jego narodzinami. Chciał go zabić, bo ten dupek na to zasłużył i zabrał Harremu już wystarczająco dużo. Nawet gdyby nie było przepowiedni Harry wciąż chciałby go pokonać.

- Ale pamiętaj nie jesteś sam. - kontynuowała. - Masz Rona, Hermionę, cały Zakon do pomocy i... masz... mnie - powiedziała cicho, ale stanowczo.

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Where stories live. Discover now