Rozdział 47. Straty i zyski

1.2K 68 88
                                    

Harry wpadł do wieży astronomicznej, oddychając ciężko, patrząc w niebo, ogromny znak, którego najbardziej się obawiał, znajdował się nad nim. Odwrócił się, by spojrzeć na Dumbledora szeroko otwartymi oczami, mając nadzieję, że ma jakiś plan lub coś do zrobienia, ale starzec tylko patrzył w niebo i westchnął, cicho przepraszając Harrego za wszystko, co będzie musiał przez to cierpieć, chwilę dalej. Dumbledore nałożył na niego swój płaszcz niewidzialności. W oczach mężczyzny dostrzegł smutek i ogromne uczucie żalu, a Harry zamarł... dosłownie zamarł, nie będąc w stanie się poruszyć i wtedy zrozumiał, że Dumbledore unieruchomił go zaklęciem niewerbalnym.

Nagle do wieży weszła grupa śmierciożerców i Harry nie był tym zaskoczony, gdy zobaczył, jak prowadzi ich Draco Malfoy. Oczywiście, fretka stała za wszystkim i chociaż to wcale nie była ta chwila, Harry czuł się triumfalnie, że miał rację. Draco zbliżył się do Dumbledora, celując w niego różdżką, gdy rozbroił dyrektora, biorąc różdżkę.

- Draco... Nie musisz... - ostrzegł Dumbledore bez obrony.

- Nie rozumiesz... muszę to zrobić! - powiedział Draco łamiącym się głosem i brzmiał, jakby miał zaraz płakać. Harry nie mógł pomóc, ale trochę było mu go żal, nie miał wyboru, zmuszała go krew i to, czego od niego oczekiwali, zmuszały go okoliczności i sam mroczny pan. Podwinął rękaw koszuli i odsłonił znak. Ohydny znak, który uczynił go jednym z wrogów. Znak, który uczynił go śmierciożercą. Ale nie mógł, po prostu nie mógł zrobić czegoś takiego nie był słaby, ale nie był taki zły, jak wszyscy myśleli. Harry wiedział o tym i odetchnął w myślach z ulgą, myśląc, że Dumbledore będzie bezpieczny, ale nagle Snape wszedł, spojrzał na scenę i wycelował różdżkę w swojego „przyjaciela", na człowieka, któremu zaufał i którego teraz zdradził.

- Severus... proszę... - powiedział Dumbledore, patrząc na swojego starego przyjaciela z błagalnym wyrazem twarzy. W mgnieniu oka Snape mocno trzymał różdżkę, rzucając zaklęcie. W mgnieniu oka Snape wrzasnął na Avadę Kedavrę, zabijając Albusa Dumbledora. W mgnieniu oka mentor i przyjaciel Harrego spadł z wieży astronomicznej, uderzając o podłogę. I w mgnieniu oka... świat Harrego rozpadł się na kawałki.

Śmierciożercy zaczęli uciekać, a Harry biegł, żeby dostać się do Snape. Chatka Hagrida zaczęła płonąć, a wszyscy śmierciożercy uciekli.

Harry upadł na kolana, kiedy zamknął oczy Dumbledora. Nie żył, odszedł. I to była jego wina. Płakał cicho, rozglądając się wokół, łzy w oczach wszystkich i światło na różdżkach i sercach wszystkich. Harry potknął się i prawie upadł, ale nagle para ramion objęła go, trzymając go zaciekle, ale oczywiście Harry nawet na nią nie spojrzał, zanim się zorientował, że to ona. Czuł, jak jej ciało się trzęsie i łzy spływają po jej twarzy, wiedział, że starała się być dla niego silna, że starała się nie płakać, ale to był... Dumbledore. Ich mentor, ich dyrektor, mądry, tajemniczy, a nawet naprawdę dobry dla nich przyjaciel.

Owinął swoje ramiona wokół jej, ale ona nadal trzymała go mocno, całując czubek jego głowy i szepcząc cicho w jego ucho, aż przestał płakać. Jego dolna warga drżała, gdy opart głowę na jej ramieniu i patrzył na nią, wyglądała tak smutno. Ginny spojrzała w dół i zacisnęła usta, patrząc na niego w ten sposób, że zawsze bardziej ją łamał; przytuliła go mocniej, kiedy ukrył twarz na jej szyi, a ona głaskała jego włosy i szeptała cicho, nie osłabiając uścisku na Harrym i pozwalając mu płakać nad nią.

Piosenka feniksa wciąż rozbrzmiewała echem w Hogwarcie. Harry nie mógł spać. Siedział w pokoju wspólnym, patrząc na ogień, pochodzący z kominka. Usłyszał kroki i nie był zaskoczony, kiedy Ginny usiadła obok niego. Objął ją ramieniem, a ona położyła głowę na jego ramieniu. Trzymał ją mocno, nie chciał jej puszczać. Wiedział, że musi ją opuścić, a ta wiedza łamała mu serce. Jak miał ją zostawić, skoro to ona nadawała sens jego życiu?

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Where stories live. Discover now