Rozdział 48. Nie mogło pójść gorzej

1K 75 23
                                    

Harry wylądował twardo, padając na dłonie i kolana, na podwórku Nory. Usłyszał krzyki i podniósł się i zobaczył panią Weasley i Ginny biegnącą w jego stronę. Hagrid też przewrócił się przy lądowaniu, ale już zaczął podnosić się na nogi.

- Śmierciożercy na nas czekali. Okrążyli nas, jak tylko poderwaliśmy się w powietrze...
wiedzieli, że to miało być tej nocy... nie wiem, co się stało z innymi. Nas ścigało czterech, robiliśmy wszystko, żeby się od nich uwolnić... a potem dopadł nas Voldemort... - sam dosłyszał nutę usprawiedliwienia w swoim głosie, błagania, by zrozumiała, dlaczego nie wie, co się stało z jej synami, ale...

- Dzięki Bogu, że żyjesz - przerwała mu, chwytając go w objęcia, a Harry boleśnie odczuł, że na to nie zasługuje.

- Molly, masz tu gdzieś odrobinę brandy? - zapytał Hagrid trochę roztrzęsionym głosem. - No wiesz, w celach medycznych... - mogła przywołać butelkę zaklęciem, ale kiedy pobiegła w stronę przygarbionego domu, Harry wiedział, że chce ukryć przed nimi twarz.

Odwrócił się do Ginny, która natychmiast odpowiedziała na jego pytania, choć ich na głos nie wypowiedział.

- Ron i Tonks powinni być tu pierwsi, ale nie zdążyli na swój świstoklik, przyleciał bez nich - powiedziała, wskazując na zardzewiałą bańkę do oleju, leżącą niedaleko na ziemi. - A tym - pokazała na starą tenisówkę - mieli przylecieć tata i Fred... jako drudzy. Ty i Hagrid mieliście zjawić się po nich, a George i Lupin - zerknęła na zegarek - powinni tu być za minutę.

W ciemności pojawiło się jasnoniebieskie światełko, które rosło błyskawicznie, nabierając mocy, a po chwili ukazali się Lupin i George, wirując w powietrzu, i padli na ziemię. Harry już wiedział, że stało się coś złego: Lupin podtrzymywał Georga, który był nieprzytomny, a twarz miał zakrwawioną.

Kilka minut później pojawili się Hermiona z Kingsleyem, a Harry udał się do salonu, gdzie pani Weasley i Ginny wciąż zajmowały się Georgem. Pani Weasley udało się już powstrzymać krwawienie i Harry zobaczył w świetle lampy wielką, czystą ranę z boku jego głowy. - Jak się ma?

Pani Weasley odwróciła się i odpowiedziała:
- Nie jestem w stanie przywrócić mu ucha, bo trafiło go czarnoksięskie zaklęcie. Ale mogło być o wiele gorzej... żyje...

- Tak... dzięki Bogu - powiedział Harry starając się ukryć przekonanie, że ta misja mogła pójść gorzej niż wcześniej.

- Wydawało mi się, że słyszałam jeszcze czyjeś głosy z podwórka - powiedziała Ginny

- To Hermiona i Kingsley - odpowiedział Harry.

- Och, jak się cieszę - wyszeptała Ginny. Popatrzyli na siebie. Harry chciał ją przytulić, przylgnąć do niej i już nigdy jej nie puścić, ale za nim mógł to uczynić usłyszeli wielki huk z kuchni, a pan Weasley ryknął:

- Udowodnię, kim jestem, Kingsley, po tym, jak zobaczę mojego syna, teraz wycofaj się, jeśli wiesz, co jest dla ciebie dobre!

Do pokoju wbiegł pan Weasley, spocony i przekrzywiony w okularach, Fred tuż za nim. - Arthur! - szlochała pani Weasley, uwalniając całe stłumione napięcie i obejmując go. - Och, dzięki Merlinowi!

- Jak on się ma? - zapytał Arthur, a Ginny odsunęła się, żeby mógł uklęknąć obok Georga.

- Jak się czujesz, Georgie? - zapytała pani Weasley, pospiesznie wracając do syna.

Palce Georga po omacku ​​z boku jego głowy, czując zniszczenie tego, co mu zrobiono. - Jak uduchowiony - mruknął.

- Co z nim nie tak? - zapytał Fred, rozglądając się z niepokojem po pokoju. - Czy ma to wpływ na jego umysł?

true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz