🔥 ZDAJCZYNI 🔥

2K 67 28
                                    

             Odgłos spadania kropel wody z kamiennego sufitu towarzyszył mi przez całą noc. Zimno przeszywało moje zdrętwiałe mięśnie, które od dłuższego czasu były przypięte od lodowatych łańcuchów w ścianę. Nie wielki ruch nadgarstkiem sprawiał, że żelazne obrączki wbijały mi się w skórę, raniąc ją. Zapach wilgoci i pleśni dochodził do z każdej możliwej strony pogarszając wszystko. Była to zdecydowanie najgorsza noc w moim życiu. Strach jaki okiełznał mnie przez te parę godzin, nie dawał mi na chwile odetchnąć spokojem. Łzy same płynęły mi po twarzy, nie zależnie od tego jak bardzo próbowałam je zatrzymać. Czułam się tak żałośnie jak jeszcze nigdy w życiu. Chciałam wrzeszczeć, chodź mój własny głos zawodził mnie. Jedynie ciche piski wychodziły z zaciśniętego gardła. Jednocześnie czułam się szczęśliwa... Tak byłam uradowany tym, że w końcu będę mogła powiedzieć wszystko co wiem gdyż i tak wuj skaże mnie na śmierć. Może jakiś lord dostrzeże w moich słowach prawdę i pomoże mi uciec od topora kata lub stryczka. Szanse na to były bardzo małe. Każdy z nich ślepo wierzył w słowa tyrana, bojąc się kary.  Nawet jeśli wiedzieli o tym co robi lub co zrobił nigdy głośno nie powiedzieliby tego. Po za tym lepiej nie wiedzieć zła jakie szerzy Miraz niż tak jak ja teraz czekać na wyrok w celi. 

          Szarpnęłam mocniej łańcuchami w wyrazie furii. Szybko jednak poczułam, jak idiotyczny był to pomysł. Dwie żelazne obrączki założone ciasno wokół mich nadgarstków z brutalnością rozcięły mi skórę pod nimi. Stróżki krwi powoli zaczęły spływać po moich rękach lądując na kamienną podłogę, po czym zmieszały się z wodą znajdującą się w całej celi. Syknęłam z bólu i a po policzkach słynęły mi gorzkie łzy. Oparłam głowę o ścianę zamykając oczy.  Po chwili usłyszałam brzdęk mieczy, a następnie błagalne jęki jednego z osadzonych. Zacisnęłam mocniej powieki i ostrożnie objęłam rękami skulone nogi.  Jednak w miarę szybko zrezygnowałam z tej pozycji. Rana na brzuchu znów dała o sobie znać falą nieobraźliwie bolesnej katorgi. Życiodajna ciecz powoli zaczęła wypływać z rany plamiąc moją i tak już zniszczoną białą suknie. Westchnęłam cicho. Kolejne jęki więźnia poniosło echo, aż do mnie. Spojrzałam na kratę dzielącą loch na osobne cele. Na moje nieszczęście była pusta. Wczoraj zaraz po moim pojawieniu się tu więzień ten został brutalnie zabity na moich oczach. 

      Zacisnęłam wargi próbując nie jęknąć. Nagle drzwi do mojej celi otworzyły się z hukiem. Podniosłam się chcąc lepiej zobaczyć kto przyszedł, lecz łańcuchy od razu pociągły mnie z powrotem na ziemię. Po mimo bólu jaki sprawiały mi kajdany i nowej fali krwi na rękach nadal stałam. Mogą nazwać mnie zdrajczynią, skazać na śmierć lub torturować mnie, jednak mojej godności oraz tym kim naprawdę jestem nikt z nich mi nie odbierze.  Wpatrywałam się w trójkę żołnierzy nie zdradzając jak bardzo mam ochotę zrobić im krzywdę. Gdybym tylko potrafiła posługiwać się bronią...

- Rozkujcie ją- polecił jeden z nich- Czeka ją teraz rozprawa- dorzucił i wyszedł po za cele. Dwaj pozostali podeszli do mnie i powoli rozkuli mnie. Kiedy poczułam, że kleszcze rozluźniły się gwałtownie wyciągnęłam z nich moje nadgarstki i uważnie obejrzałam rany. Były one głęboki, a przez moje bezmyślne zachowanie i poszarpane. Zaklęłam w duchu. 

-Idziemy- powiedział jeden z żołnierzy i popchał mnie do przodu. Nie chętnie wywlekłam się w więzienia. 

|| ⚔⚔⚔ || 

Wrota otworzyły się, a szum rozmów odbiegł do moich uszu. Od razu spostrzegłam mojego wuja. Zacisnęłam zęby i podniosłam dumnie głowę. Wyrwałam się z uścisku dwóch strażników zuchwale weszłam do sali. Moje miodowe oczy wpatrywał się w Miraza z wyższością, którą odczuwałam. Nie obchodzili mnie inni lordowie. Ty tylko kukiełki tego tyrana, którymi się wysługuje. Drwiący uśmiech sam pojawił mi się na twarzy widząc wściekłą minę jego zaufanej w sobie żony. Ją również potraktowałam aroganckim spojrzeniem, lecz tylko na chwile. Mój wzrok szybko powrócił do lorda protektora. 

- Chcę poznać zarzuty pod jakimi mnie oskarżacie- oznajmiłam stanowczo. 

- Główny oskarżyciel...Miraz- rzekł mężczyzna i powoli do mnie podszedł. Zajrzał mi w oczy, jednak nie zaważył w nim nic po za ogniem nienawiści do jego osoby. Westchnął on cicho i zaczął przechadzać się po sali. 

- Zdrada stanu oraz pomoc Narnijczykom w porwaniu Księcia Kaspiana- powiedział Miraz patrząc na lordów.

- Którego chciałeś zabić?- zapytałam bezczelnie odwracając się do niego twarzą 

- Bluźnierstwo oraz pomoc zbiegom - dodał Miraz i obdarzył mnie karcącym wzrokiem.

- Skoro ja jestem niewinnie sądzona- wrzasnęłam- Ciebie powinni bez osądzania spalić na stosie Tyrania. Główny oskarżycielem będę ja... Twoje zarzuty...? Pozbawienie życia króla Kaspiana IX i jego żony. Zlecenie otrucia mojego ojca- Lorda Ramesa jej - wskazałam na ciotkę, która płonęła ze złości-  I co najważniejsze... Spiskowanie przeciw prawdziwemu władcy Narnii oraz narażenie go na śmierć. 

- Zamilcz głupia dziewczyno - warknął mój wuj i kopnął mnie w plecy. Upadłam na podłogę. 

- Widzicie jak bluźni - powiedział do zebranych- A dowody świadczą o jej winie. Skrawek twojej sukni znaleziono w komnacie Kaspiana zaraz po jego zniknięciu. Tej nocy nie było cię jednocześnie w komnacie. Czy zaprzeczasz temu?- zapytał. Podniosłam się z ziemi i spojrzałam na niego gniewnie. 

- Tak, gdyż...

- Drugi dowód twojej winy- ciągnął wuj- Strażnicy podsłuchali twoją rozmowę z karłem o Waszej ucieczce...Czy zaprzeczasz to...

- Ja tak naprawdę...

- Trzeci dowód - Protekcjonata wstała z swojego miejsca- Podsłuchiwała rozmowę dwóch lordów i została na tym nakryta przez mnie.  

- Czy oskarżona potwierdza to?- zapytał Miraz.

- To nie było tak...- warknęłam

- Oskarżona przyznała się do zarzucanych jej przewinień. Lydio II, córko księżnej Nesty oraz Lorda Ramesa zostajesz uznana winną. Zawiśniesz za dwa dni o świcie słońca. 

- Mam lepszy rodzaj kary niż śmierć Mirazie - powiedziała Protekcjonata - Niech towarzyszy naszym przy topieniu tego karła. Skoro jest z nim w zmowie to spraw jej ból.

- Dobry pomysł kochanie- pochwalił ją mąż- Wyprowadzić więźnia - dodał do straż, którzy w brutalny sposób objęły moje ramiona szarpiąc bym wstała. Niezależnie od mojego oporu zostałam zabrana do swojej celi, gdzie znów zostałam przykuta do ściany. Tym razem nie co luźniej co bardzo mnie zdziwiło. Czyżby moje słowa ich poruszyły i w ten sposób chcieli dać  mi to do zrozumienia.

↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣↣



Złamana Zasada 🔥Piotr Pevensie🔥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz