Rozdział 24 Domy sąsiednie

94 6 3
                                    

Matteo wykończony realizacją całej akcji udawania dżentelmena dla rudej małpy i drastycznego szantażowania jej, opadł na pościel, ciężko wzdychając. Złapał się za głowę z powodu szoku i zaognionych emocji, jakie teraz powoli go opuszczały. W głębi duszy poczuł jak rozlewa się w nim kojące i ciepłe poczucie satysfakcji. To zwycięstwo dodało mu skrzydeł w sferze duchowej. Był przeszczęśliwy, że zdrada okazała się być jednym wielkim fałszem, tylko chorym wymysłem niewyżytych suk. Jego powieki były rozwarte, a oczy wpatrzone przenikliwie w sufit. W jego głowie kotłowało się teraz zbyt wiele myśli i wrażeń, by mógł normalnie funkcjonować w rzeczywistości. Gdy coraz wyraźniej docierał do niego fakt odniesionego triumfu, rozciągnął usta w rozpogodzonym uśmiechu. Musiał dać upust wszystkim rozpalonym w nim do czerwoności emocjom, jak zgromadzone wysokie fale w końcu musiały odpłynąć, toteż zaniósł się śmiechem pełnym radości. 

− Kocham cię Chloe! − zawołał entuzjastycznie − Nigdy tego nie zrobiłem! Nigdy cię nie zdradziłem! 

W jego sercu narodziło się pragnienie, by jeszcze tego wieczoru wybrać się do ich domu i udowodnić swoją niewinność. 

Pobudzony tą myślą zerwał się z łóżka i spojrzał odruchowo na zegar, który wskazywał dwudziestą godzinę. Oznaczało to, że Chloe z pewnością jeszcze nie położyła się do łóżka, więc raczej nie przestraszy ją, dzwoniąc do drzwi. 

Gorzej czy uda mu się w ogóle nakłonić ją, żeby go wpuściła, bo poprzednie próby skończyły się niepowodzeniem. Nie zamierzał przedłużać swojej wizyty w hotelu; gdy ciepło się przyodział, znalazł się pod niebem wysianym gwiazdami. 

Był to początek grudnia, więc mrok dość szybko zapadał nad miastem. Gdy po około piętnastu minutach znalazł się pod właściwym domem automatycznie uśmiechnął się do siebie. Wysiadł z samochodu i żwawym krokiem podszedł do furtki, żeby dostać się pod drzwi. Zadzwonił do drzwi, a wtedy po chwili usłyszał ostry krzyk:

− Czego chcesz?!

− Kochanie! Jestem niewinny! Mam dowody! Nigdy cię nie zdradziłem! − odpowiedział również krzykiem, ale był to radosny okrzyk, jego odpowiedź przesiąknięta była emocjami, pełnią satysfakcji i zwycięstwa. 

Na parę chwil zapanowała cisza, kobieta zawahała się, lecz ostrożnie otworzyła mu drzwi. Nie spodziewała się, że w przypływie płomiennych uczuć wręcz rzuci się na nią, przyciskając ją do siebie w pasie i obracając się dynamicznie razem z nią w koło własnej osi. 

Chloe w szoku nie była w stanie wydobyć z siebie nawet pół słowa, gdy już postawił ją na ziemię. 

− Chloe... musimy pogadać, musimy sobie wszystko wyjaśnić natychmiast. − zakomunikował, niesiony przyjemnym uczuciem ulgi i triumfu. − Nie zdradziłem się, to był podstęp tej rudej szui, wszystko ukartowała na moją niekorzyść! A wyobraź sobie inspirację podsunęła jej ta blondyna, o której ci kiedyś opowiadałem! 

Matteo zaczął opowiadać Chloe o wszystkim, o czym dowiedział się od barmanki, przy okazji przechodząc do przedstawienia swojego planu zwiedzenia jej, poprzez szantaż z pomocą broni i skończywszy na pokazaniu nagrań.

Chloe, której jakaś część jej jestestwa uniewinniała Mattea i wiedziała, że nie mógł tego uczynić, była szczęśliwa, że to właśnie ta cząstka od początku mówiła prawdę, że to jej wersja była prawdziwa od początku.

Ten wieczór zaowocował wspólnymi wyjaśnieniami, tematem rozmów stała się również sprawa z naszyjnikiem, o której Chloe nie zdążyła wspomnieć mężczyźnie wcześniej. A co do Suzanne Moliere... oboje mieli podobne myśli, wspólne przeczucia. 

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang