Rozdział 20 „(...) przez Sylvię"

62 5 0
                                    

– Jest pani w szóstym tygodniu ciąży. – oświadczyła lekarka, celując w poważny, lecz jednocześnie pogodny ton. – Będzie miała pani dziecko.

Marinette powstrzymywała się, by nie wybuchnąć niekontrolowanym płaczem ze szczęścia.

– Ojejku... – podekscytowana i wzruszona złapała się w pobliżu skroni. W jej oczach można było dostrzec iskrę ekscytacji i radości. Spojrzała na Adriena, jej oczy świeciły się z powodu silnych emocji.

– Tak bardzo się cieszę... – powiedział Adrien, w jego głosie dało się słyszeć pozytywne zaskoczenie, a nawet coś więcej niż zaskoczenie; mimo iż spodziewał się takich wieści uświadomienie sobie tego, że nie są to jedynie domysły, tylko twarde fakty, spowodowało pewien mały szok emocjonalny.

– Gratuluję. – kobieta w lekarskim fartuchu uśmiechnęła się ciepło, podając zaraz potem chusteczkę do wytarcia żelu z brzucha. – W okresie ciąży ważna jest witamina D, proszę dostarczać organizmowi różnych witamin.

– Dziękuję bardzo.

* * *

Po wielkich falach wzruszeń i porywach uniesień, a także deklaracji o wzajemnej odpowiedzialności za nadchodzące dziecko, zajęli miejsce na długiej kanapie. Szok sprzed chwili o ciąży Marinette wciąż objawiał się momentami w ich podniosłym i pełnym zachwytu tonie. Młodzi rodzice z radością oswajali się z faktem, że za około osiem niecałych miesięcy nie będą już sami w domu, a mały towarzysz stanie się nierozłączną częścią ich życia.

Wystarczyło dłuższe rzucenie okiem na telefon przez Marinette, by momentalnie przypomniała sobie o specyficznej wiadomości Alyi. Chwila czystego szczęścia została częściowo zaburzona przez obawy dotyczące treści wiadomości. Marinette niepokoiła się, iż to, co może usłyszeć od Alyi, spowoduje rozpad przyjemnie i wzniośle zbudowanej atmosfery.

– Wiesz co, muszę do kogoś zadzwonić. – oznajmiła, powoli podnosząc się z kanapy. – Tak dokładnie, to do Alyi.

Adrien rzucił jej zaskoczone spojrzenie, przy tym delikatnie się krzywiąc.

– Ale dlaczego „musisz”, coś się stało? – spytał przejęty.

– Prawdę mówiąc to... nie wiem. – odrzekła niepewnie, zdając sobie sprawę, że zabrzmiała dziwnie i co najmniej podejrzanie.

– Nie rozumiem. – stwierdził Adrien, przyglądając się swojej żonie badawczo.

– Alya chce mi po prostu o czymś opowiedzieć. Zaraz się dowiem czy coś się stało...

– Brzmi poważnie mimo wszystko. Rozumiem mamy być przygotowani mentalnie na najgorsze?

– Totalnie nie mam pojęcia co miała na myśli, zarówno na najgorsze jak i na pomyłkę... – Zacisnęła usta w wąską linię, namyślając się i zmierzając ku wyjściu na balkon.

Nacisnęła na numer Alyi, znajdujący się na szczycie połączeń ostatnio wychodzących.

Kobieta odebrała po paru sygnałach.

– Halo, Marinette?

– Tak, słyszę cię.

– Dobrze, nie będę owijać w bawełnę. Od razu przejdę do rzeczy, nie jestem osobą, która lubi budować nastrój paniki. – zażartowała, po czym kontynuowała – Pamiętasz ten deszczowy dzień, kiedy zatrzymaliśmy się na chwilę u mamy Adriena? – kiedy usłyszała potwierdzenie, ciągnęła dalej – Marc, podczas zabawy w jej domu, otworzył jej szufladę przy łóżku. – Marinette zbita z tropu nie miała zielonego pojęcia do czego to zmierza. – Na podłodze ujrzałam gruby czerwony zeszyt, prawdopodobnie Marc wyjął go, gdy pozostawił miejsce w szufladzie na swój samochodzik. – jej ton delikatnie wypogodniał – Oczywiście od razu podniosłam go, karcąc przy tym Marca za grzebanie w nieswoich rzeczach. Ale... – Marinette w napięciu czekała na kontynuację, którą była coraz bardziej zaintrygowana, zwłaszcza, że wszystko to brzmi niewinnie i w żadnym wypadku nadzwyczajnie – ...moje nieposłuszne dłonie upuściły zeszyt, który siłą rzeczy otworzył się na pewnej stronie. Zanim zamknęłam go bezpowrotnie, odczytałam takie słowa jak... nie chcę się skompromitować, wiem, że to nie moja sprawa, lecz...

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz