Rozdział 4 Brutalna pogoda

86 6 0
                                    

Adrien po wyjściu z domu swojej mamy podążał wzdłuż chodnika, myślami jednak był w dalekiej przeszłości. Rozmyślał nad słowami swojej rodzicielki, w jego głowie kłębiło się obecnie pełno myśli. Nie miał pojęcia o trudnej przeszłości swojego ojca. Nie zamierzał jednak go tym usprawiedliwiać. Absolutnie. To w żadnym stopniu nie zmieniło jego surowego nastawienia wobec rodzica. Ponieważ blondyn miał naprawdę wrażliwą duszę, jego miękkie serce potrafiło nawet emanować resztkami współczucia wobec osoby Gabriela, jednak rozum zdecydowanym tonem przypominał Adrienowi o zbrodniach okrutnika, których nie może mu przebaczyć. Anielle przecież zatroszczyła się o niego, gdy był sam jak palec, chciała mu pomóc i ofiarować mu jak najwięcej szczęścia. Jak więc mógł traktować ją później jak, za przeproszeniem, śmiecia? Jak mógł niszczyć i poniżać kobietę, która go jako jedyna zauważyła i dała mu piękne wspomnienia? Chyba najpiękniejsze z całego jego życiorysu. Starała się wynagrodzić mu wszystkie lata cierpienia, bo go pokochała, usiłowała załagodzić jego ból po przeszłości i nanieść do jego życia więcej światła. Próbowała razem z nim pokonać jego słabości. Wierzyła, że mu pomoże. Wkładała w to serce. A on tak po prostu zamyka ją dosłownie w klatce na dwa lata i się na nią wydziera, bo mu się tak podoba? Była jedyną osobą, która zdołała tego niebezpiecznego wariata obdarzyć uczuciem, a on nagle zażądał, że chce władzy i zaczął się nad nią znęcać?

Adrien poczuł jak nienawiść do tego człowieka jeszcze bardziej w nim narasta. Naprawdę współczuł mu dorastania w takich okropnych i nieludzkich warunkach, zgadzał się, że to w dużej mierze mogło wpływać na jego postępowanie, lecz nie uznawał by stanowiło to usprawiedliwienie krzywd, które wyrządził kobiecie, która jedna ze wszystkich pragnęła go uszczęśliwić.

Nagle ujrzał trzech mężczyzn po drugiej stronie chodnika, którzy nieśli na ogromnej tacy świeżo upieczone ciasto. Blondyn widział je, gdyż przykrywka, chroniąca je, była przeźroczysta. Zdołał dostrzec kilka czereśni na nim, ułożonych w jakiś kształt. Chyba było to serce.

Naraz wpadł mu do głowy pomysł, jego myśli ułożyły się w plan. Pomyślał, że upiecze dla Marinette ciasto. Uśmiechnął się do siebie na myśl o swojej pięknej i niepowtarzalnej żonie. Zdecydował, że kiedy poinformuje go o powrocie, dzień przed nim przygotuje jej smaczną i słodką niespodziankę. Ponieważ sklep z potrzebnymi produktami miał po drodze, zaraz tam wstąpił.

Adrienowi już raz udało się upiec ciasto. Jak na pierwszy raz mogliśmy uznać jego wypiek za prawie, ale to prawie udany.

Kiedy wszedł do sklepu o nazwie formalnej "O poranku" jego uwagę przykuła półka z gazetami, książeczkami kuchennymi i różnymi czasopismami. Nasunęło mu się na myśl, że być może znajdzie tam przepisy na wyśmienite ciasta.

Przy tym regale zauważył także niską kobietę na oko w wieku jego mamy, która, jak się zdążył zorientować, usiłowała sięgnąć jedną z gazet, umiejscowionych zbyt wysoko. Blondyn podszedł w jej stronę, pogodnie się uśmiechając.

- Pomogę. - orzekł, po czym z łatwością sięgnął niedostępny dla rąk kobiety przedmiot.

Odwróciła się w jego stronę, jednak zanim odebrała gazetę, zatrzymała wzrok na jego twarzy moment dłużej. Zaczęła mu się uważnie przypatrywać, jej karmelowe oczy spotkały się z jego oczami koloru natury. Nie był pewny z jakiego powodu dojrzała kobieta tak intensywnie mu się przygląda, jakby z kimś go kojarzyła. W pewnym momencie zdawało mu się, że nie widzi jej po raz pierwszy. Ale tylko zdawało. Poczuł się dziwnie nieswojo. Im dłużej się wpatrywała, tym bardziej intensywnie to robiła. Karmelowe oczy starszej kobiety wodziły po rysach twarzy Adriena, jak gdyby szukały jakiegoś znaku rozpoznawczego.

Posłał jej pytające i zakłopotane spojrzenie.

- Wydawało mi się, że kogoś mi przypominasz. - mruknęła. - Dziękuję za gazetę. - Odjechała z wózkiem.

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSWhere stories live. Discover now