Rozdział 1 Skąd ją znam?

211 8 1
                                    


Adrien

Paryż otulił już mrok, gęsta czerń rozpościerała się wokół, a jedyne źródło światła stanowiły paryskie wysokie lampy, stojące przy niektórych chodnikach. Niestety do mojego mieszkania byłem zmuszony przejść kawałek ulicy, która nie była zbyt oświetlona. Posuwając się krok za krokiem pośród ciemności, w pewnym momencie w oddali ujrzałem czyjąś sylwetkę. Wystarczyło chwilę się przyjrzeć, by określić płeć osoby idącej w moim kierunku.

Przez chwilę siłą rzeczy oddałem się refleksji, niczym bohater romantycznej powieści, zacząłem teoryzować co skłoniło ją do nocnego spaceru w tym mniej uczęszczanym i nieoświetlanym zbytnio zakątku miasta

Od razu nasunęło mi się na myśl, że mojej Marinette z pewnością nie pozwoliłbym samej o ten porze przechadzać się po mieście. Fakt, że jest wyjątkowo uzdolniona jeżeli mowa o samoobronie i sposobach walki, wcale nie niwelował moich obaw.


Zdarzało się nam wracać w nocy, wśród migoczących światełek, ale wtedy trzymałem mocno jej dłoń, w każdej chwili gotowy, by chronić ją przed wszelkim złem. Nie ukrywam, że jako słynni bohaterowie Paryża mogliśmy być na tym punkcie przewrażliwieni i widzieć możliwe zło nawet tam, gdzie go nie było.
Jednak ostrożności nigdy dość, to chyba jedno z moich ulubionych, najświętszych powiedzeń.

Tym razem jednak wracałem wśród kołyszących się bujnych drzew, drogami miasta zupełnie sam, bez ukochanej.

Otóż trzecia klasa liceum, w której obecnie się znajdowałem, wiązała się ściśle ze szczególnie dużą ilością obowiązków szkolnych i z rozgorączkowanymi nauczycielami, którzy przedstawiali coraz bardziej zbliżającą się maturę co najmniej jak katorżniczą traumę, którą zapamiętamy na całe życie.  Wszelakie karty pracy i strony z naukowymi wyjaśnieniami mieniły mi się już przed oczami. Wobec tego razem z kumplami zorganizowaliśmy wspólne męskie spotkanie w ramach odskoczni od wszelkich teorii naukowych, jakie wciskano nam do głowy. Już w sumie limit dostatecznej ilości zapamiętywanych informacji został przekroczony.

Dziewczyna, którą zauważyłem w oddali i na której temat snułem wizje, z każdą sekundą znajdowała się coraz bliżej. Skamieniałem na moment, kiedy nagle coś za nią przemknęło. Wyłaniająca się z mroku sylwetka mężczyzny dziwnie krążyła wokół kobiety, co przykuło moją uwagę. Przerażony zaobserwowałem jak zaczął ją szarpać i z agresją próbował wyrwać jej torebkę. Z ust zaskoczonej dziewczyny wydostał się przeraźliwy pisk, lecz wyglądało na to, że nie zamierzała dawać za wygraną. Dzielnie odpychała go od siebie i już miała biec, kiedy złapał ją za włosy. Zamarła, nie mogąc wykonać prawie żadnego ruchu bez bólu, jednak zaraz potem udało jej się przyłożyć mu, po czym, gdy uwolnił jej włosy, odważyła się uderzyć go kolanem między nogami, mężczyzna wydał z siebie krótki jęk boleści, skulił się, lecz tylko na chwilę, bo zaraz rzucił się wściekły na dziewczynę. Tą sytuacją kierowały sekundy, walka pomiędzy kobietą a mężczyzną toczyła się błyskawicznie.

Postanowiłem natychmiast wkroczyć do akcji, by jej pomóc. Na przemianę w Czarnego Kota nie było czasu, mógłby mnie zauważyć, a nie mogłem stwarzać nawet minimalnego ryzyka. Kiedy on wyrywał jej własność, momentalnie podbiegłem tam i z całej siły przyłożyłem w twarz bandziorowi, czy Bóg wie komu.
Wykorzystałem chwilę jego szoku i przyłożyłem mu jeszcze raz.

– Wynoś się stąd łajdaku, no chyba że chcesz odwiedzić komisariat!

Mężczyzna odpowiedział mi nieprzytomnym uśmiechem, pełnym kpiny, złapał się za nos, z którego leciała krew. Wykrzywił twarz w grymasie. Nie oczekiwałem od niego oczywiście żadnej racjonalnej odpowiedzi, jego zapach i nieporadne, ślamazarne ruchy ewidentnie diagnozowały, że się nieźle wstawił.

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSWhere stories live. Discover now