Rozdział 17 Pozory

73 7 1
                                    

Głośny i rozpaczliwy szloch odbijał się od jasnych czterech ścian. Przyjmowały go chłodno, milcząc i przechowując w tajemnicy. W głowie Chloè toczyła się burzliwa, zapalczywa i podszyta strachem walka między tym, co zobaczyła na monitorze a tym, co zawsze odczytywała w oczach Mattea. Nie potrafiła tego pogodzić, to się ze sobą mijało, drogi tych wrażeń rozwidlały się. W drobnych kawałkach złamanego serca wciąż jeszcze istniała nadzieja, że to było zwykłe nieporozumienie, że to tylko pozory, które przypadkowo łączą się w całość, czyniąc Mattea zdrajcą. Jednak rozum wiedział, co widziały oczy. Fakt gonił za faktem i urzędujący w głowie trudno przekonywalny racjonalizm pamiętał jak Matteo późno wrócił i w jakim majaczącym stanie. I dlatego w ogóle zaczął zaczepiać tę kobietę? Jakie miał intencje wtedy, co kierowało tym flirtem?
Rozum uprzytomnił także Chloè szczegół, że Matteo nie kontaktował się z nią tego dnia po tym jak wyszedł. To znowu sprowadzało ją na tę negatywną ścieżkę, na drogę, w której wszystko wskazuje, że Matteo jednak był w stanie ją zlekceważyć. Jednak zapłakane serce uparcie szeptało, przypominając o Mattea trosce, o najbardziej wzruszających słowach, które brzmiały w pełni szczerze i przede wszystkim o głębokich spojrzeniach, które jednoznacznie mówiły o żywionej do niej wielkiej miłości. Usta pamiętały te wargi, które miękko je otulały. Lecz rozum wydawał się być nieugięty, pragnął też dojrzale i odpowiedzialnie ochronić serce przed następnym rozczarowaniem i powiedzieć prawdę.

Chloè, kierowana impulsem, wysunęła nerwowo szufladkę przy swoim łóżku, aby spojrzeć na naszyjnik, który tego dnia w ramach prezentu urodzinowego przekazał jej Matteo. Wokół błyszczącego srebra w kształcie przewróconej ósemki ciągnął się szereg delikatnych drobnych diamencików. Wzięła ósemkę w palce i poczuła nacierającą na nią falę bólu. Odłożyła gorączkowo biżuterię i z hukiem zatrzasnęła szufladę. W tym momencie w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Kobieta była pewna, że to jej narze..., przepraszam ten zdrajca i dupek stoi pod drzwiami. Wściekła gwałtownie rzuciła się do drzwi. Nie musiały minąć dwie sekundy, a Chloè niesiona kłębem gniewu, powstałego z ogromnego cierpienia, stała pod drzwiami.

– Powiedziałam ci, że nie chcę cię teraz widzieć, gdybyś traktował mnie na poważnie nie flirtowałbyś z innymi kobietami zupełnie mnie przy tym olewając!  – wrzasnęła na jednym wdechu, jednak gdy otarła łzy i otworzyła oczy, doznała pewnego szoku i poczuła jak wzbiera się w niej coraz większa chmara wstydu.

– Przepraszam, ale... sprawa z naszyjnikiem... co się stało, panienko?  – spytała sąsiadka, która wyglądała na niemniej skrępowaną od Chloè.

– To już nie ma znaczenia.  – Chloè wydmuchała solidnie nos w chustkę.  – Proszę wejść.

Za cienką szybką okularów wyglądały karmelowe oczy, jednak co niespotykane, przykryte teraz przez cień niepokoju. Pani Benoit drżąc na ciele otworzyła furtkę i weszła na teren niewielkiego ogrodu, który potrafiła odwiedzać tyle razy, że znał rytm i dotyk jej kroków na pamięć. Niedługie włosy o odcieniu czekolady zarzuciła tak, by nie zwisały z przodu.

Kobieta w średnim wieku (bliżej starszym) wszedłszy nieśmiało do środka mieszkania rozejrzała się dyskretnie, ale Chloè i tak to zauważyła. Nie musiała nawet patrzeć, by to wiedzieć. Doskonale wiedziała, że ciekawość pani Benoit lubi sięgać wysokich barier, nie wspominając już o tym ile ta kobieta się nasłuchała, ile widziała oraz ile spotkała. W zanadrzu miała tysiące porywających historii, w głowie jak w cennym pudle przechowywała tyle nieodgadnionych opowieści, które z fascynacją obrazowała, wywoływała jak stare zdjęcia. Jedno z tych historii budziły wręcz lęk i wiało z nich grozą, lecz równie dużo było takich, które prosiły się o politowanie i dawkę śmiechu. Waga zrównoważyłaby się gdyby postawić obok ilość historii jakkolwiek poważnych i tych zupełnie nic w praktyce nie wnoszących błahostek.

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSWhere stories live. Discover now