Rozdział 5 Wieczorne odwiedziny

96 5 0
                                    

Gdy Marinette w końcu doczekała się finału tej trzymającej w napięciu podróży, z ogromną ulgą zetknęła obcas z podłożem. Z radością odczuła jak nagromadzone masy napięcia ulatują z niej. Naraz promienny uśmiech wykwitł na jej twarzy, kiedy ujrzała w oddali zbliżającego się Adriena. Zaraz zorientowała się też jednak, że stopniowo moczą ją krople chłodnego i grubego deszczu. Adrien podbiegł do niej z barwną dużą parasolką, krok kobiety również był zdecydowany. Chwilę później oboje znaleźli się pod powłoką szerokiego parasolu. Blond-włosy mężczyzna z czułością przytulił do siebie żonę. Marinette z radością schowała się w jego ramionach, odwzajemniając mocny uścisk, pełen namiętności.

– Przeżyłam koszmar w tym samolocie!

– Biedna. Nie bój się, już jesteś ze mną. W moich ciepłych ramionach nic ci nie grozi.

Kobieta spojrzała mężowi w oczy. Zatopiła się w tęczówkach koloru natury.

– Zgadnij kto usychał z tęsknoty. – jego oddech owiewał jej ucho.

Marinette w odpowiedzi wpiła się w jego pełne usta.

– Nie wiem jak ty, ale ja na pewno. – Zachichotała i cmoknęła go zabawnie w nos.

Uśmiechnął się lekko zaskoczony jej gestem.

– Już na zawsze zostaniesz zamknięta w moich ramionach i spędzisz tak całe życie. – oznajmił żartobliwie poważnie, po czym uszczelnił znacznie uścisk.

– Nie uduś mnie. – Marinette zaczęła się śmiać. – Bo już nie spędzę.

– Przecież nie duszę. To tylko silne mury obronne.

– Za to jakie wyjątkowo ciepłe i potulne te mury.

Naprzemiennie wśród odbijającego się deszczu, rozbrzmiewały chichoty dwóch osób, do szaleństwa w sobie zakochanych. Oboje wiele się nauczyli w ciągu tych kilkunastu lat, a ich uczucie stało się dojrzalsze.

– Może wsiądźmy do samochodu, bo zmarzniemy. – zaproponował z uśmiechem.

Nadal było słychać uderzające z góry w napięty kolorowy materiał krople deszczu.

Gdy już znaleźli się w środku, kobieta szczelniej dopięła kremową kurtkę. Nie umknęło to uwadze Adriena, który włączył od razu ogrzewanie.

Oprócz kurtki, miała na sobie cienką, zwiewną, białą bluzkę, którą otulał pudrowo-różowy kardigan, zaś nogi okrywały jasno-niebieskie dżinsy.

– Zaraz będzie ci ciepło. – powiedział troskliwym tonem. – Zwłaszcza, że ja tu jestem. – Puścił jej oczko, po czym pojazd ruszył do przodu.

Marinette ulokowała swoje spojrzenie gdzieś w szybie i obserwowała jak obraz umykał jej przed oczyma i zmieniał się wraz z przemieszczającym się samochodem. Wciąż padało, z tym, że trochę mniej intensywnie. Przynajmniej nie było już odbijających się na blado-ciemnym niebie błyskawic.

Kobieta o turkusowych oczach starała się właśnie zignorować niewielką przestrzeń pomiędzy nią a jej mężem i próbowała oprzeć się na jego ramieniu.

– Ktoś tu się chyba mocno stęsknił. – zareagował zadowolony Adrien z tej bliskości.

– Jestem zmęczona. – mruknęła.

– Rozumiem. – rzekł z czułością. – Jak już odpoczniesz, opowiesz mi jak było. – Zatrzymał swoje usta na chwilę na jej czarnych lekko kręconych włosach. – Pewnie oczarowałaś tam wszystkich.

– Było wspaniale. – nagle ożywiła się i oderwała od jego ramienia. – Prawie wszystkie z moich kolekcji trafiły na ciała profesjonalnych modeli. Moja moda zostanie rozpowszechniona. Już została! – Marinette była szczerze podekscytowana.

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSWhere stories live. Discover now