Rozdział 10 Spotkanie

59 6 1
                                    

Adrien czuł się zobowiązany, żeby odwiedzić swoją rodzicielkę i dowiedzieć się czy jej stan psychiczny stopniowo ulega poprawie.

Zmęczony stałym obskakiwaniem pacjentów, oparł się bezsilnie na długiej kanapie opiętej skórą koloru gorzkiej czekolady – nie tak daleko jej od czerni. Zanim rozsiadł się znużony wygodniej, sięgnął jeszcze po swój telefon, by sprawdzić godzinę. Zbliżała się siódma, a miał w planach zapisanych w głowie, zajść tego dnia do swojej matki.

Ponieważ wciąż trwało lato, zaszczycając, lekko przesadnie, wysoką temperaturą nic nie wskazywało na to, by słońce miało się schować zbyt szybko, wieczory były jasne i pogodne.

Przymknął na chwilę oczy i westchnął ciężko. Odgłos rozchylanych skrzydeł prysznica oznaczał, że jego żona zakończyła już kąpiel. Parę minut później pojawiła się w salonie, owinięta przez biały w kwiaty szlafrok i ręcznik na głowie, który próbował pochłonąć jak najwięcej wilgoci z czarnych włosów.

Uśmiechnął się nieprzytomnie w jej stronę jakby właśnie śnił. Oczy o barwie liści dębu zapłonęły namiętnością. Marinette zajęła miejsce tuż przy nim, od razu objęła go z czułością. Mężczyzna przysunął się jeszcze ciaśniej w jej stronę, tak żeby między nimi nie pozostała żadna, nawet minimalna szpara. Pocałował ją w czoło.

– Podoba mi się, kiedy się tak do mnie przyklejasz. – wymruczała, chichocząc przy jego uchu i przeczesała palcami jego blond czuprynę.

W odpowiedzi począł składać pocałunki na jej nie do końca wyschniętej szyi. Odchyliła głowę z rozkoszą, pozwalając, by obsypywał jej szyję miłością.

Nagle zaprzestał tej przyjemnej czynności. Wtedy Marinette rozwarła na nowo powieki, aby spojrzeć na niego.
Uzmysłowiła sobie jak mocno była spragniona tych wspólnych momentów, w których razem zatrzymywali czas i oddawali się krainie zmysłów, gdzie cieszyli się swoim widokiem, smakiem i zapachem.

Ostatnimi czasy oboje zaplątali się w sznurze wymagających zajęć i obowiązków zawodowych i coraz trudniej było skombinować wspólne wyjście.

– Kochanie, chciałbym dziś jeszcze odwiedzić na chwilę swoją mamę. Zajrzę zapytać tylko jak się czuje. – oznajmił ciepłym, lecz stanowczym tonem, po czym odgarnął niewielki kosmyk włosów z twarzy swojej ukochanej.

Marinette wbiła w niego ponure i myślicielskie spojrzenie.

– Mam wrażenie, że mamy dla siebie coraz mniej czasu, a twoje dyżury stają się coraz dłuższe.

– Wiesz, że to nie zawsze zależy ode mnie. Taki wybrałem zawód. Musiałem pomóc. Myślisz, że ja nie jestem stęskniony? – Uśmiechnął się subtelnie w jej stronę. – Pojadę do niej na chwilę i zaraz wrócę.

– Jesteś zmęczony. Może po prostu zadzwoń.

– Marinette – rozpoczął poważnym akcentem, zaglądając we fiołkowe oczy – Chciałbym z nią porozmawiać w cztery oczy. Zamierzam dołączyć do naszej rozmowy tę dziwną kobietę, która wypytywała mnie o szczegóły rodzinne, wtedy w restauracji do nas podeszła, pamiętasz?

– Oczywiście, że pamiętam. Ale czy jest to rozmowa "na chwilę"? Nie możesz porozmawiać o tym w bardziej wybrany dzień o rozsądnej porze?

– Podobno nie należy odwlekać decyzji w czasie. A co do pory, wieczorne godziny stanowią troszkę większe prawdopodobieństwo, że osoba powie prawdę niż na przykład rankiem. – powiedział na wpół melodyjnym, a na wpół tajemniczym tonem, chyba sam nie biorąc tego do końca poważnie.

–Och, Adrien. – Zachichotała i pokręciła głową z politowaniem. – Nie sądziłam, że jesteś taki uparty.

– Nie będę siedział długo. Dowiem się czegoś na pewno. –- Wstał na równe nogi. Gdy obrócił się, aby spojrzeć na Marinette, dodał ze skruchą –- Proszę, nie rób takiej miny.

Tylko z Tobą 4 || MIRACULOUSWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu