3. Wyjaśnienia

974 43 72
                                    

Blondyn zatrzymał się w pół kroku. Zacisnęłam zęby, patrząc na jego wyprostowane plecy. Łopatki chłopaka odznaczały się wyraźnie na tle białej koszuli, i nawet w słabo oświetlonym korytarzyku widać bo jego spięte mięśnie.

— Powiem ci. — słowa ledwo przeszły mi przez gardło, a ja brzydziłam się samą sobą, jednak powtórzyłam. — Wszystko ci opowiem.

Chłopak odwrócił się powoli, patrząc na mnie z uważnie. Westchnęłam ciężko, przecierając twarz zmęczonym gestem.

Nie wierzę że to robię.

— Musimy to robić tu? — mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Ciemny i brudny korytarzyk nie wydawał mi się najciekawszym miejscem na prowadzenie takiej rozmowy.

A zresztą, co tu się oszukiwać. Grałam na czas, ponieważ właśnie podjęłam prawdopodobnie najgorszą decyzję w całym swoim życiu. Nie mogłam mu wyjawić czegoś, czego nie powierzyłam nawet Harry'emu, Ronowi czy Ginny. Czego nie wyjawiłam NIKOMU.

Jednak musiałam odzyskać książkę, a na chwilę obecną nie przychodziło mi do głowy nic innego prócz grania w tę grę według jego zasad.

Blondyn wzruszył ramionami na moje pytanie.

— Skąd. Możemy przejść do mojego dormitorium. — uniósł wysoko brwi.

Co?

Poczerwieniałam na twarzy gdy tylko dotarło do mnie znaczenie tych słów. Cholerni Ślizgoni.

— To... — zaczęłam, po czym odetchnęłam głęboko, widząc że chłopak zwyczajnie się ze mnie nabija. Jak zresztą zawsze, bo Malfoy to Malfoy.  — Nieważne. — usiadłam pod zimną ścianą na przeciwko chłopaka, nie spuszczając wzroku z książki w jego dłoniach. Blondyn postanowił najwyraźniej trochę mnie podręczyć, bo zaczął podrzucać lekko książkę w dłoniach, z pełną świadomością że obserwuję każdy jego ruch.

I gdyby nie to, że miał moją własność, już dawno wstałabym i poszła stąd, nie obdarzając go ani jednym spojrzeniem.

— Więc? — Malfoy niedbale przeczesał palcami włosy, ułożone w lekkim nieładzie, a nie ulizane tak jak w pierwszych latach szkoły. Nonszalacki ruch sprawiał że wydawać by się mogło że nie zależy mu na odpowiedzi, jednak ja już widziałam jego prawdziwą twarz. Na chwilę, jednak teraz już nie mógł mnie zmylić tą swoją maską. Zastanawiałam się, co też mu siedzi w tej jego Ślizgońskiej głowie.

— Zaczęło się od sowy. — odezwałam się wreszcie, nie patrząc na chłopaka. — Nie wiem, od kogo była, wiem tylko, że nie była dla mnie. — wzięłam głęboki wdech, nadal nie wierząc do końca, że mu to mówię.

To było takie nierealne. Gdyby jeszcze dziś rano ktoś powiedział mi, że wyjawię tajemnicę którą skrywałam skrzętnie od pamiętnego dnia w księgarni, popukałabym się w głowę i odeszła z wysoko uniesioną głową.

— Granger. — mruknął znudzony Ślizgon, sprawiając, że podniosłam na niego niechętny wzrok. — Wiem, że mi nie ufasz.

— Gratuluję bystrości. — mruknęłam pod nosem.

Blondyn zignorował mnie, ciągnąc:

— Ja także ci nie ufam, ale musisz mi teraz opowiedzieć całą historię od początku do końca. — urwał, jakby się nad czymś zastanawiając.

Nie umiałam. Nie umiałam po prostu mu wszystkiego powiedzieć, jakby te wszystkie lata nienawiści, wyzwisk i szyderstw w ogóle nie istniały. I byłam pewna, że chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo mimo wszystko nie był tępym idiotą jak niektórzy Ślizgoni. O nie, był sprytnym wężem, gotowym w każdej chwili rzucić się do ataku.

Princess | Dramione✓Where stories live. Discover now