17. Smok

485 14 12
                                    

— Granger, poczekaj!

Nawet nie obejrzałam się za siebie, pragnąc jedynie jak najszybciej oddalić się od Pokoju Życzeń.

— Odczep się — rzuciłam przez ramię, bardziej do siebie niż do niego.

— Granger, rozmawiaj ze mną, do jasnej cholery!

Tego już było za wiele. Zatrzymałam się gwałtownie, wykonując pełny obrót do tyłu. Spędziłam godzinę w Pokoju Życzeń słuchając wyjaśnień, nadal jednak nie mogłam ogarnąć tego, co właściwie się stało.

— Teraz chcesz rozmawiać? Przed chwilą miałam się zamknąć!

— Naprawdę chcesz, by twój kochany Wybraniec dowiedział się, że jego święta przyjaciółka zadaje się ze Ślizgonem? O pocałunku też mam im opowiedzieć?! — Malfoy wyglądał na prawdziwie sfrustrowanego, co z kolei mnie doprowadzało do ostateczności. Miałam już dosyć przedzierania się przez mur, którym co chwilę na nowo się otaczał. Ilekroć myślałam, że już udało mi się go zburzyć, ten wyrastał na nowo, jeszcze wyższy niż przedtem. — Nie mogłem przecież pokazać, jakie relacje naprawdę pomiędzy nami panują! — Malfoy był na skraju wybuchu, widziałam to po nim.

Zazgrzytałam zębami.

— Ach tak? — założyłam ręce na piersi. — Więc jakie one są, według ciebie? Nasze relacje — wycedzilam.

Blondyn nie odpowiedział. Pokiwałam ze zrozumieniem głową, bo to jedynie potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia.

— No tak, wielki Malfoy nie wie co czuje. A, przepraszam. Przecież on nic nie czuje — syknęłam, zupełnie tracąc nad sobą panowanie. — Przestań zgrywać dupka bez uczuć i choć raz bądź szczery! — rozłożyłam szeroko ręce. — Po co im w ogóle powiedziałeś? I jeszcze wplątałeś w to Harry'ego, Rona i Ginny! — działania chłopaka nie miały dla mnie żadnego sensu.

Ślizgon zacisnął szczękę. Gdy się odezwał, jego głos był nieco spokojniejszy.

— Sami się domyślili. Co do reszty, miałem dostateczny powód.

— Czyżby? — warknęłam, zupełnie wytrącona z równowagi. — Byłbyś łaskawy go podać?

— Wyjeżdżam.

Zbił mnie z tropu, tym samym sprawiając, że cała złość zupełnie ze mnie wyparowała.

— Co?

— Muszę załatwić sprawy w domu —
— powiedział ponuro chłopak. — Niewykluczone, że może mnie nie być nawet kilka tygodni.

— Co? — powtórzyłam z niedowierzaniem. — A szkoła? Nie możesz tak cały czas opuszczać zajęć! — zaoponowałam, nie wiedząc nawet, po co.

Kącik ust chłopaka drgnął niemal niezauważalnie.

— Serio? Po tym wszystkim ty nadal przejmujesz się szkołą?

Zacisnęłam usta, otaczając się ramionami i patrząc gdzieś w bok. Mój humor, i tak marny, teraz pogorszył się jeszcze bardziej. Mimo tego, co myślałam o Malfoy'u, przyzwyczaiłam się do jego obecności.

Na dodatek wydarzenia z Nocy Duchów także dołożyły swoje.

Nie mogłam mu tego jednak powiedzieć, tak samo jak nie mogłam powiedzieć, że po prostu się o niego martwiłam. I... Nie chciałam, by teraz wyjeżdżał.

— Co ma do tego reszta? — spytałam cicho, spoglądając za okno. Nagle poczucie osamotnienia sprawiło, że otoczyłam się szczelnie ramionami. Taki właśnie był Malfoy: umiał doprowadzić człowieka ze skrajności w skrajność.

Princess | Dramione✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz