4. Zmienione zasady

974 34 100
                                    

Kolejne dni zleciały mi na unikaniu Malfoy'a jak tylko się dało. Nie było to co prawda proste zadanie, jednak jakimś cudem udało mi się nie natknąć na niego ani razu, pomijając oczywiście lekcje które Gryfoni dzielili ze Ślizgonami. W takich przypadkach do sali wchodziłam z Ginny, a wychodziłam pierwsza i pędziłam do swojego dormitorium. Z którego nie wychylałam nosa aż do obiadu, na którym i tak zjawiałam się w ostatniej chwili, gdy większość uczniów była już poza Wielką Salą.

Takim sposobem przetrwałam cudem do soboty. Chyba jeszcze nigdy nie powitałam tych dwóch dni wolnych od nauki z takim entuzjazmem. Moją radość psuł trochę jedynie fakt, że teraz trudniej będzie mi unikać Harry'ego i Rona. O ile w tygodniu mogłam się wywinąć nauką i lekcjami i zawsze zgubić ich gdzieś na korytarzach, o tyle w weekend było to o wiele trudniejsze. Tym bardziej że wiedziałam że przyjaciele są na mnie wkurzeni, szczególnie Ron.

Dlatego z ulgą przyjęłam propozycję zakupów w Hogsmeade wysuniętą przez Ginny. Miałam ochotę się gdzieś wyrwać, a zważywszy na to że odkąd przybyłam w tym roku do Hogwartu ani razu nie byłam w miasteczku, to zakupy tym bardziej brzmiały zachęcająco.

Parvati także chciała się z nami wybrać, ale w ostatniej chwili zrezygnowała z powodu bólu głowy, także więc wyruszyłyśmy do Hogsmead we dwie, ja i rudowłosa. Obydwie opatulone płaszczami i szalikami, bo na dworze panowała wietrzna pogoda i zimny wiatr hulał na błoniach.

- Będzie trudniej grać. - mruknęła Ginny, patrząc zmrużonymi oczyma na boisko do quidditcha. Wzruszyłam na to ramionami. Z wiatrem czy nie, i tak wiedziałam że czarodziejów nic nie powstrzyma przed graniem w tą głupią grę. Pociągnęłam nosem, opatulając się mocniej szalikiem.

- Przyjdziesz na eliminacje? - przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco. Policzki miała lekko zaróżowione od wiatru, a rude włosy rozpuszczone, przez co powiewały na wietrze. Przypomniało mi się zdjęcie rodziców Harry'ego, które chłopak trzymał na szafce przy łóżku. Ginny wyglądała niczym młoda Lily. Brakowało tylko okularnika do kompletu, i James oraz Lily jak malowani.

- Jeszcze nie wiem. - odpowiedziałam na pytanie dziewczyny, chowając ręce w kieszenie płaszcza. Myślami byłam aktualnie daleko od quidditcha, a mianowicie przy pewnej książce w czerwonej oprawie i przy pewnym bardzo, ale to bardzo wkurzającym i znienawidzonym przeze mnie Ślizgonie.

Przez te kilka dni zdążyłam poważnie przemyśleć całą sytuację, i w końcu postanowiłam zignorować ją. Mój plan był bardzo prosty, ponieważ polegał tylko i wyłącznie na nieruszaniu się przez jakiś czas z dormitorium bez towarzystwa Ginny lub, w ostateczności, Harry'ego i Rona. Gdybym jakimś cudem spotkała wtedy Malfoy'a, zawsze mogłam udawać że nie wiem o co chodzi. Moi przyjaciele nie uwierzyliby w to, że zataiłam przed nimi tak ważną rzecz, i sprawa wyglądałaby tak, jakby to Ślizgon mówił nieprawdę, a nie ja.

Skrzywiłam się w duchu, przyśpieszając nieco kroku. Od kiedy musiałam planować takie rzeczy? I od kiedy zmuszona byłam kłamać na każdym kroku?

- Bo wiesz, Ronowi bardzo na tym zależy. - ciągnęła Ginny, wyrywając mnie z zamyślenia, a ja mimowolnie przystanęłam, słysząc te słowa, i spojrzałam niedowierzająco na przyjaciółkę.

- Ronowi? Zależy? Nie wiesz jakie mamy teraz relacje? - prychnęłam, ruszając dalej. Choć nie widziałam rudowłosej, byłam pewna że właśnie w tej chwili przewraca oczami.

- Och, Herm. Nie udawaj że tego nie widzisz. Zależy mu, to jasne.

Zamyśliłam się, wbijając wzrok w swoje buty. Może Ginny miała rację, a ja zaaferowana książką nie zauważałam najprostszych znaków? A co jeśli Ron...

Princess | Dramione✓Where stories live. Discover now