14. Noc Duchów

502 18 7
                                    

DRACO

Skończyłem wiązać krawat, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze i starając się nie zerkać na butelkę Ognistej, stojącej na stoliku w kącie pokoju. O ile bardziej wolałem zostać w jej towarzystwie, zamiast iść do ludzi, wśród których udawać będę musiał entuzjazm. Noc Duchów nie była jednak wydarzeniem, na którym moja nieobecność pozostałaby niezauważona. Mogłem mieć tylko nadzieję, że w związku z zamieszaniem panującym w Hogwarcie Dumbledore nie będzie chciał przeciągać oficjalnej części wieczoru. Potem, gdy już wszyscy będą w najlepsze rozmawiać przy swoich stołach, łatwo będzie się wymknąć.

Nie zareagowałem na pukanie do drzwi, w dalszym ciągu wpatrując się nieruchomo w swoje odbicie. W lustrze widziałem jak drzwi mojego dormitorium uchyliły się lekko, a do środka zaglądnęła Pansy.

— Draco? — dziewczyna rozglądnęła się ostrożnie po czym zmarszczyła lekko brwi, widząc moją nieruchomą sylwetkę przy lustrze. — Wszystko w porządku?

Wypuściłem cicho powietrze przez nos, prostując się lekko i obróciłem się na pięcie, puszczając mimo uszu troskliwy głos brunetki.

— Tak, chodźmy — mruknąłem, robiąc jeszcze dwa długie kroki w stronę stolika i zgarniając paczkę papierosów do kieszeni. Świadomość, że powoli się uzależniam nie przeszkadzała mi teraz nawet w połowie tak bardzo, jak większość myśli krążących mi bezustannie po głowie.

W momencie w którym chciałem wyminąć dziewczynę poczułem lekki opór w postaci dłoni Ślizgonki, która delikatnie złapała mnie za ramię.

— Na pewno? Jakby coś się działo... — Dziewczyna zawahała się na moment, ale mówiła dalej. — Zawsze możesz nam powiedzieć. Mi czy Blaise'owi. — Mimo tego, że nie widziałem jej twarzy, z łatwością mogłem sobie wyobrazić jej zmartwione oczy. Śpieszyło mi się jednak by jak najszybciej wydostać się z dormitorium, odbębnić tę głupią imprezę i iść spać. Wczoraj do nocy siedziałem nad księgami z Granger i teraz nie dość, że byłem niewyspany, to jeszcze sfrustrowany po kolejnym bezowocnym dniu. Troska Pansy nie działała teraz na mnie zbyt dobrze.

— Wszystko gra.

— Ale...

— Już mówiłem, że wszystko gra! — niemal warknąłem, wyrywając rękę i obracając się przodem do Ślizgonki. Wystopowałem jednak, gdy zobaczyłem jej wzrok. Dziewczyna cofnęła się krok do tyłu, a wyraz jej twarzy sprawił że natychmiast pożałowałem swojego wybuchu.

Odetchnąłem głęboko, chwytając się palcami za nasadę nosa.

— Nie chciałem — powiedziałem. Miałem nadzieję, że dziewczyna mi wybaczy, ale tym razem mój wybuch okazał się krokiem postawionym za daleko.

— Co się z tobą dzieje? — spytała cicho ciemnowłosa. Wyglądała na wyprowadzoną z równowagi, przez co poczułem się jak ostatni śmieć. Nie powinienem był pozwolić, by emocje wzięły górę nad wyrachowaniem. Dziewczyna miała rację; coś zdecydowanie musiało się ze mną dziać, skoro nie udawało mi się nawet utrzymać przez chwilę chłodnej i nieprzystępnej maski której używałem niezmiennie od kilku lat.

— Nic — powiedziałem, przejeżdżając dłonią po twarzy. Moje włosy, ułożone przed imprezą były teraz lekko zmierzwione.

Pansy pokręciła lekko głową, a z jej ust wydobyło się coś na kształt westchnienia.

— Nigdy nam nie zaufasz, co? — nie czekała na odpowiedź, otwierając drzwi którymi mogła wyjść z mojego dormitorium. — Na Noc Dynii idziesz sam — oświadczyła na odchodne ze spokojem w głosie, po czym wyszła trzaskając drzwiami.

Princess | Dramione✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora