20. Atak

415 14 2
                                    

Krążyłam niespokojnie po dormitorium Malfoy'a, obgryzając z nerwów paznokcie. Policzki nadal paliły mnie na wspomnienie tego, co miało tu miejsce zaledwie kilkanaście minut temu.

Draco Malfoy mnie pocałował.

Zatrzymałam się na chwilę, tylko po to, żeby zmienić kierunek i wznowić wędrówkę po pokoju.

— Uspokój się — powiedział łagodnie Malfoy, siedząc na łóżku z łokciami opartymi na kolanach i ciałem pochylonym do przodu. Podziwiałam jego opanowanie, jednak w tym konkretnym momencie działał mi na nerwy swoimi zdolnościami samokontroli.

Spiorunowałam go wzrokiem, starając się nie pokazać, jak bardzo jestem zmieszana. Sprawiło to jednak jedynie, że moje spojrzenie niemal natychmiast powędrowało w stronę jego ust, dlatego czym prędzej spojrzałam gdzie indziej, ponawiając swój nerwowy spacer.

— Nic się przecież nie stało — spróbował ponownie chłopak, ale ja uniosłam dłoń, zanim zdążył dokończyć zdanie.

— Nie pomagasz. I owszem, stało się.

Blondyn splótł ręce na piersi, co zauważyłam kątem oka, bo nadal uparcie unikałam patrzenia mu w twarz.

— Zatrzymasz się wreszcie? — rzucił.

— Nie.

Chłopak westchnął cicho, ale nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Kiedy po raz kolejny przechodziłam obok niego, okrążając po raz setny pokój, niespodziewanie chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Tym sposobem wylądowałam tuż obok niego.

— Malfoy... — zaczęłam, nie bardzo wiedząc, jak zachować się w takiej sytuacji. W moim życiu nie było wiele okazji do zdobycia doświadczenia w tej dziedzinie.

— Uspokój się — powtórzył ponownie, kładąc rękę tuż obok mojego ucha, gdzie włosy wymykały mi się z niedbale splecionego warkocza.

Strzepnęłam jego dłoń z twarzy. Policzki znowu zapiekły mnie żywym ogniem.

— Harry mnie zabije. Ron też.

Blondyn parsknął śmiechem.

— To fakt.

— To nie jest śmieszne — jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. — Już jestem martwa.

Po chwili poczułam chłodne dłonie blondyna na swojej skórze, gdy odsuwał moje dłonie od twarzy i delikatnie podnosił moją głowę do góry. Przełknęłam ślinę, patrząc w jego srebrne oczy.

— Żałujesz?

Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się po nim takiego pytania. Sądziłam raczej, że będzie wolał udawać, że nic się nie stało.

No cóż, przynajmniej ja bym tak zrobiła gdybym była Ślizgonem.

— Nie — odpowiedziałam niemal od razu i z zaskoczeniem uświadomiłam sobie, że w istocie jest to prawda. — A ty?

Uśmiechnął się krzywo.

— O wielu rzeczach mógłbym tak powiedzieć, ale nie o tym pocałunku. Naprawdę tego nie widzisz?

— Czego?

— Zależy mi na tobie, Granger.

Praktycznie zachłysnęłam się powietrzem.

— Poczekaj, nic nie mów — powiedział chłopak, gdy tylko otworzyłam usta by coś powiedzieć. — Daj mi dokończyć. — Wziął głęboki wdech.

Posłusznie czekałam w milczeniu, czując jak mocno moje mi serce. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale na pewno nie czegoś takiego.

— Nie chcę ci niczego obiecywać, dobra? Ale chcę żebyś wiedziała, że możesz na mnie polegać. — Popatrzył na mnie uważnie, jakby chciał się upewnić, że dobrze go rozumiem. — I że mi na tobie zależy. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale nie żałuję niczego, co się dzisiaj stało.

Princess | Dramione✓Where stories live. Discover now