6. Michael

836 32 57
                                    

Wzięłam głęboki wdech, wygładzając spódnicę nerwowym ruchem po czym zapukałam do drzwi gabinetu dyrektora. Całe szczęście Harry znał hasło pozwalające mi bezproblemowo przekroczyć przejście, przez co nie musiałam krążyć po całym zamku w poszukiwaniu opiekunki Gryffindoru lub kogoś innego raczącego mnie tu przyprowadzić.

Niecierpliwie przestąpiłam z nogi na nogę, nie słysząc odpowiedzi i ponownie zapukałam w masywne drzwi. Po paru sekundach podczas których drzwi nie uchyliły się ani na milimetr postanowiłam nacisnąć klamkę i po prostu wejść do środka, nie czekając na pozwolenie.

— ...nieodpowiedzialne! Albusie, chyba się na to nie zgodzisz?! — mimowolnie skrzywiłam się, słysząc donośny głos profesor McGonagall.

— Ależ nie widzę powodu... — zaczął uspokajającym tonem dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa, jednak kobieta od razu mu przerwała:

— Jak to nie, przecież to... — nauczycielka urwała gwałtownie, zobaczywszy mnie stojącą w drzwiach. — Panna Granger?

Oj.

Powinnam się teraz wycofać, jednak dopiero co skończyłam poniedziałkowe lekcje, a chciałam to załatwić zaraz po zajęciach.

Chociaż z drugiej strony... Mimo wszystko wolałam nie ryzykować.

— To może ja przyjdę później... — wyszeptałam, sięgając ręką do tyłu by nacisnąć klamkę i czym prędzej wydostać się z pomieszczenia, nim spłonę ze wstydu.

— Nie, proszę, my już kończymy — opiekunka domu lwa splotła palce, pochylając się lekko nad biurkiem — Porozmawiamy sobie później.

Dopiero teraz zauważyłam, że w gabinecie jest ktoś jeszcze. Nie miałam jednak możliwości zobaczyć kim jest ta osoba, ponieważ siedziała w fotelu przodem do biurka.

— Panno Granger, o co chodzi? — zwróciła się do mnie kobieta nieco chłodnym tonem, jednak ja z początku nie odpowiedziałam. Bardziej stosownym stwierdzeniem byłoby raczej że przestałam oddychać i serce przestało mi bić, bo z fotela właśnie wstał najprzystojniejszy mężczyzna jakiego widziałam w życiu.

Był wysoki. Prawdopodobnie gdybym stanęła na przeciwko niego i chciała spojrzeć mu prosto w oczy, musiałabym zadrzeć głowę wysoko do góry. Na oko mógł mieć dwadzieścia lat, nie więcej. Miał zarysowaną szczękę i wystające kości policzkowe. Ciemnobrązowe włosy opadały mu dłuższą grzywką na czoło.

Jego zapach całkowicie odurzył moje zmysły, gdy mijając mnie przez sekundę spojrzał prosto w moje oczy. Miał ciemne, niemal czarne tęczówki.

Może to był wytwór mojej wyobraźni, jednak niemal mogłam przysiąc, że mężczyzna puścił mi oczko.

— Panno Granger?

Zamrugałam oczami, wyrwana z dziwnego transu spowodowanego bliskością mężczyzny, który opuścił już gabinet.

Dumbledore spoglądał na mnie z uśmiechem na ustach zza swoich okularów połówek, a nauczycielka transmutacji z kolei patrzyła na mnie jakoś dziwnie, stojąc u boku dyrektora szkoły.

Podeszłam niepewnie bliżej, chowając ręce za plecami, żeby nie było widać jak drżą.

— Pani profesor, jest taka sprawa...

***

Niczym w skowronkach wybiegłam z gabinetu dyrektora. Ku mojemu zdumieniu, po wysłuchaniu wszystkich moich argumentów (nauka do późna, rzekome problemy ze współlokatorkami oraz koszmary) McGonagall wraz z Dumbledore'm zgodzili się przydzielić mi własne dormitorium, o ile nie będę tego rozgłaszała i — jak to ujęła opiekunka mojego domu — ,,będę zachowywała się przyzwoicie".

Princess | Dramione✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz