~ Rozdział 11 ~

132 21 27
                                    

  Czyjeś, coraz to mocniejsze z każdym ruchem szturchanie, obudziło Lamparcią Cętkę, która niechętnie otworzyła oczy. Zamrugała, gdyż jasne promienie słońca centralnie na nią świeciły. Nad nią pochylał się z wyrazem irytacji wymalowanym na pysku Leszczynowy Cień, za pewnie wkurzony, że ta jeszcze miała czelność spać. Gdy dostrzegł, że wojowniczka już się obudziła, przestał ją szturchać i fuknął:

- Wreszcie Lamparcia Cętka postanowiła łaskawie się obudzić. Tak to to się rządzisz, ale obudzić cię jak normalnego kota się nie da - w jego głosie dało się wyczuć poirytowanie. Kotka słysząc jego słowa, szybko podniosła się do pozycji siedzącej i polizała się z zakłopotaniem po klatce piersiowej, widząc, że pozostałe koty już nie spały. 

- Nie rządzę się - zaprotestowała od razu, ale kocur posłał jej powątpiewające spojrzenie, jakby nie wierząc w jej słowa i strzepnął ogonem. 

- Ta jasne, a jeże latają jeśli to prawda - burknął, udał, że się rozglądała i dodał: - A widzisz by latały? Nie, więc nie mówisz prawdy - po tych słowach zmrużył swoje bursztynowe ślepia. 

- A ty zachowujesz się jak mały kociak, który się nie wyspał - do rozmowy wtrącił się Lodowe Spojrzenie, mierząc wzrokiem smuklejszej budowy brązowego kocura, który już otwierał buzie, by coś odparować, jednak ten kontynuował: - Przestań marudzić i możemy chodźmy coś szybko upolować, skoro mamy iść tam gdzie mówi Lamparcia Cętka.

  Wojowniczka Klanu Lasu słysząc słowa brata od razu skinęła głową, przystając na jego propozycję, bo miała wrażenie, że zioła od Nocnej Łapy już właściwie nie działały, więc zaczynała powoli odczuwać głód. Przejechała szybko parę razy językiem po swoim barku, by nie było takie sterczące na wszystkie strony i spojrzała na pozostałe koty. 

- Dobrze byłoby coś zjeść, przyda się nam siła na drogę - odparła Łaciate Futro, a Leszczynowy Cień jedynie mruknął coś niezrozumiale pod nosem, mimo to wszyscy zaczęli po kolei przeciskać się przez wąski tunel, by wyjść z tej polany. Lamparcia Cętka ponownie przemierzała rośliny tunel jako ostatnia, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Tym razem przeszła bez problemu, o nic nie zahaczając, a po drugiej stronie znalazła już trzy koty, gotowe do zapolowania na jakąś zwierzynę. 

- Jak każdy zje to ruszamy, prawda? - miauknęła, chcąc się upewnić i mając nadzieję, że szybko to zrobią, bo wolała obrać szlak przed zmrokiem, gdzie będzie ciężej określić kierunek podróży. Koty bez słowa pokiwały głowami i rozdzieliły się, każdy idąc w swoją stronę. 

  Kotka również oddaliła się od miejsce, gdzie się przespali i zaczęła nasłuchiwać czy nie dosłyszy jakiegoś tupotu łapek o podłoże, co jakiś czas smakując również powietrze. Uszy miała postawione, gotowa na najcichszy odgłos, a nos wyczulony na każdy zapach.
  Już po chwili dotarł do niej dobrze znany jej zapach myszy, która nie znajdowała się jakoś daleko od niej. Przykucnęła i powoli zaczęła kierować się w jej kierunku, ostrożnie stawiając każdy krok,  w taki sposób, by sunąć, a nie iść po podłożu.  Gdy mysz była na dosięgnięcie łap, Lamparcia Cętka spięła mięśnie, szykując się do skoku, a po chwili odbijając się od podłoża, idealnie łapiąc przy tym swoją ofiarę i zadając jej ostateczny cios.

  Zadowolona zamachała ogonem i wzięła zwierzątko w buzie, wiedząc, że tym się naje, zresztą nie była pewna, czy więcej by wcisnęła, a nie chciała by jedzenie się marnowało. Dochodząc do miejsca, gdzie "mieli się spotkać" po polowaniu, zauważyła jedynie samotnie jedzącego swojego brata, któremu z tego co zauważyła, udało się złapać pulchną nornice. Uśmiechnęła się lekko na myśl, że będzie mogła od tak dawna zjeść razem z bratem posiłek oraz dostrzegła w tym szansę spytania się co się z nim ostatnio działo, a wyraźnie było widać, że coś go gryzło. 

Wojownicy • Tom 1 - WschódWhere stories live. Discover now