~ Prolog ~

699 46 32
                                    

  Cisza panująca nad niewielkim jeziorem zdawała się trwać wieki. Tafla sadzawki odbijała gwiazdy usiane na całym nocnym niebie wraz z księżycem, którego można było dostrzec dokładnie połówkę. 

  Wtem woda lekko zakołysała, a z daleka zaczął dobiegać tupot czyiś łap. Odgłos stawał się z każdą chwilą coraz głośniejszy, a po chwili na srebrzącą się polanę wokół zbiornika wodnego wybiegło wiele kotów z błyszczącymi od gwiazdek futrami.

  Jednych sierść uniosła się zjeżona, a innych ogony drgały w te i we te, nie będąc w stanie zachować całkowitego spokoju. Wśród zebranych czworonogów panował szmer, póki na korze unoszącej się nad sadzawką nie stanęła smukła o szarej sierści kocica. Omiotła spojrzeniem zielonych oczu zebranych i natychmiast zyskała bezwzględną ciszę oraz uwagę wszystkich. 

- Drodzy bracia i siostry! - zaczęła donośnym głosem, unosząc lekko głowę i zmrużyła na chwilę swoje ślepia. - Widzieliście co ma się wydarzyć.. - dodała ciszej, budując nieprzyjemne napięcie na całej polanie. 

  Kolejna fala szmeru przeleciała między zebranymi, które posyłały sobie nawzajem zdenerwowane lub zmartwione. Jeden z kotów - buro-biały kocur - podszedł powolnym krokiem pod sam brzeg sadzawki, stając naprzeciw niej. 

- Widzieliśmy co ma się stać Świetlista Gwiazdo - miauknął spokojnym głosem, za pewnie reprezentując pozostałych swoją osobą. - Nadejdą ciemne chmury, a wilk ponownie zawyje do księżyca przed walką - dodał, a następnie odwrócił się do reszty.

 - On ponownie nam zagraża, tak samo, jak nie bardziej, gdy żył. Nie możemy pozwolić na te same błędy co wtedy, musimy ich na to przygotować. Proponuje byśmy wybrali po jednym kocie, każdy z innego klanu, by dzięki podróży zjednali się, by później zjednoczyć klany, gdy przyniosą dla swoich nowinę od nas. Muszą ponownie stać się jednością - kontynuował swoją wypowiedź, a jego bursztynowe oczy zalśniły w świetle gwiazd. 

  Każdy z zebranych kotów słuchał go uważnie, a gdy zamilkł - one myślał nad jego propozycją. Po chwili po polanie przeszły dwa pomruki: liczne - zgody i mniej - niezgody. Każdy z gwiezdnych czworonogów powoli kiwał głową, a kocica stojąca na kłodzie przyglądała się im w milczeniu. Spojrzenie jej zielonych oczu nagle wylądowało na kocurze, po czym ta odezwała się z dumnie uniesioną głową. 

- Uważam, że Wodne Serce ma rację - miauknęła, po czym zgrabnie zeskoczyła z kłody, by wylądować koło kocur. - Widzę, że większość z was zgadza się z nim, a więc decyzja została podjęta. Musimy teraz wybrać tylko po kocie z każdego klanu, który nada się do wyznaczonej mu przez nas misji - dodała, a koty ponownie skinęły jej głową. 

  Wodne Serce przez chwilę szukał kogoś wzrokiem wśród zebranych i nagle podszedł do ciemniejszego od siebie kocura z pręgami, ale bez białych odznaczeń. Skłonił przed nim lekko głowę, po czym zwrócił się do niego:

- Sztormowa Gwiazdo, czy pozwolisz mi wybrać kota z Klanu Wody w twoim imieniu? - spytał, spoglądając bursztynowymi oczami na byłego przywódcę, który przyglądał się mu w milczeniu. Przez jakiś czas milczał, a z jego pyska nie dało się wyczytać niczego konkretnego. 

- Możesz. Ufam, że wybierzesz mądrze Wodne Serce - wymruczał po chwili, skinąwszy głową buro-białemu kocurowi. Ten odpowiedział mu kiwnięciem łbem, po czym stanął ponownie przy małym jeziorku. 

  Srebrzysta tafla sadzawki zadrżała i zamigotała, mieniąc się różnych kolorów plamami przez parę uderzeń serca. Zerwał się na chwilę porywisty wiatr, a gdy to wszystko ustało - na wodzie mienił się jasnobrązowy kształt w białe pręgi. 

  Srebrnawa kocica - jak pozostali zebrani - wpatrywała się w ciszy przez jakiś czas na jezioro, a po chwili jej wzrok wylądował ponownie na Wodnym Sercu. 

Wojownicy • Tom 1 - WschódWhere stories live. Discover now