~ Rozdział 17 ~

134 20 8
                                    

  Gdy przyszedł dzień, w którym tak jak zawsze z pełnią miało odbyć się zgromadzenia, Nocna Łapa nie ukrywała zaskoczenia, że minęło to, aż tak szybko. Miała wrażenie, jakby dopiero było na ostatnim wraz z swoją siostrą, a teraz miał już minąć księżyc od momentu, gdy Lamparcia Cętka wraz z Lodowym Spojrzeniem, Leszczynowym Cieniem i Łaciatym Futrem opuściła terytoria klanów, by odkryć co takiego chciał od nich Klan Gwiazdy w Miejscu, Gdzie Słońce Się Budzi. 

  Ciche westchniecie opuściło jej pysk, gdy segregowała zioła, dzieląc je na dwie kupki - zepsute i jeszcze dobre. Z frustracją stwierdziła, że cały dotychczasowy zapas jagód jałowca oraz krwawnika nie nadawał się już do niczego, totalnie przesuszony przez nagłą falę upałów, która zwykle zdarzała się na terytoriach klanów podczas środku pory zielonych liści. 

  Uniosła wzrok znad nędznych pozostałości stokrotki, która jeszcze nadawała się do czegokolwiek, gdy usłyszała szum liści, świadczący o tym, że ktoś wszedł do legowiska medyczek. Była pewna, że była to jej mentorka Słona Bryza, to też jakie było jej zdziwienie, gdy zamiast w wejściu zauważyć ciemnoszarą kotkę z jakimiś ziołami w pysku, dostrzegła złocistego kocura, który były ostatnim kotem z klanu z jakim chciała by rozmawiać. 

- Coś ci dolega Słoneczne Serce? - miauknęła, odwracając się w jego kierunku i odkładając na chwilę na bok swoją segregację ziół. Wojownik spojrzał na nią, a potem niechętnie pokazał jej łapę, w którą wbił się mu cierń. Zamrugała zaskoczona, bo nie spodziewała się tego, raczej myślała, że przyszedł znów ją męczyć o jej siostrę, co robił regularnie od momentu gdy ta odeszła z klanów. 

- Oh! Cierń! - powiedziała krótko, a Słoneczne Serce pokiwał głową w milczeniu, jakby bojąc się odezwać. Nocna Łapa od razu zabrała się za usunięcie ciernia z łapy wojownika, najpierw dobrze ją wylizując. Po chwili chwyciła go w zęby, a następnie jednym, szybkim ruchem wyjęła go z łapy kocura. 

- Wyliż ją porządnie i będzie dobrze - miauknęła uczennica, a on pokiwał głową, że rozumie i od razu zabrał się za to co mu kazała. Przyglądała się mu chwilę w ciszy i poczuła mały promyk nadziei, że być może odpuścił sobie na jakiś czas jej siostrę, jednak w tym momencie nie wiedziała, jak bardzo się myliła. 

- Dostałaś może przez te parę wschodów słońca jakiś znak co z Lamparcią Cętką? - miauknął, spoglądając na nią z nadzieją w oczach, a ona poczuła jak jej sierść momentalnie się zjeżyła. Nie ma prawa pytać mnie o znaki od Klanu Gwiazdy i tym podobne! Nie jest ani moim mentorem ani przywódcą klanu! 

  Strzepnęła z irytacją ogonem, odwracając się do niego tyłem i wracając do segregacji ziół. Słoneczne Serce chyba przez chwilę był zmieszany, jednak już po chwili ponownie się odezwał. 

- To dostałaś czy nie, Nocna Łapo? - ponowił pytanie, a ona poczuła, jak ma ochotę przejechać pazurami po jego irytującym pysku. Nie muszę mu nic mówić, nie ważne, jak ważna była dla niego Lamparcia Cętka!

- Czy ty celowo nadepnąłeś na ten cierń, by przyjść tu pod tym pretekstem!? - spytała ze złością, obrzucając go poirytowanym spojrzeniem. W jego bursztynowych oczach zabłysło oburzenie i ten strzepnął swoim długim, złocistym ogonem. 

- Nie jestem mysim móżdżkiem! Nie zrobiłbym tego celowo! - zaprotestował, jednak uczennica medyczki wcale nie była tego taka pewna. 

- Nie jestem tego do końca przekonana - mruknęła, a ten obdarzył ją urażonym spojrzeniem bursztynowych oczu, po czym miauknął:

- Zapytałem cię o to, bo skoro tu jestem to nie widzę problemu w zapytaniu przy okazji - miauknął między liźnięciami swojej podrażnionej łapy. Nocna Łapa zamknęła na chwilę oczy, modląc się do Klanu Gwiazdy o cierpliwość, a po chwili odpowiedziała mu:

Wojownicy • Tom 1 - WschódWhere stories live. Discover now