Louis Pov.
Ten kod nie był jakiś wielce oczywisty, ale po paru minutach główkowania i poszukiwaniu podobnych tabel w internecie, ogarnąłem jak mam go rozszyfrować. Wszystko po kolei zapisywałem w telefonie, a ostatecznym hasłem okazały się być dwa zdania - Najlepszy kebab w mieście to kolejne miejsce. To będzie przedostatni etap podróży.
- I jak? Co tam wykminiłeś? - zapytał z zainteresowaniem Zayn zaglądając przez moje ramię do telefonu.
- Muszę jechać do świątyni bogów... - odpowiedziałem z powagą.
- Czekaj - chłopak spojrzał na mnie z rozbawieniem. - Harry naprawdę każe ci jechać na kebaba?
- Jak widać tak... W sumie dobrze, trochę zgłodniałem od tego myślenia.
Cała nasza ekipa doskonale znała miejsce nazywane potocznie "świątynią bogów". Było to miejsce, które stale odwiedzali studenci uczelni, na którą uczęszczaliśmy. Znajdował się w nim najlepszy znany nam kebab. To mięso... Te warzywa... Te sosy... I przede wszystkim te ceny! Przysięgam, że lepszy kebab z pewnością nie istnieje, a jeśli jednak istnieje to na pewno nie w tak niskiej cenie. Na dodatek tamtejsza obsługa to było coś niesamowitego, ci ludzie o nadzwyczajnej pamięci znali prawdopodobnie każdego studenta z okolicy.
Tylko dlaczego Harry chciał żebym poszedł akurat tam? Chyba podejrzewał, że zgłodnieję od tych jakże ciężkich zagadek... No cóż, miał rację. Postanowiłem dłużej się nad tym nie zastanawiać i wyruszyć w dalszą drogę. Nie mogłem się doczekać, żeby dowiedzieć się co mnie czeka na samym końcu, a kebab miał być już ostatnim etapem podróży.
Po jakichś dwudziestu minutach byłem pod barem. Tym razem już nie krążyłem po ciemnych uliczkach jak ostatni debil, tylko doszedłem do jakiegoś przystanku i pojechałem autobusem w stronę docelowego miejsca. Kiedy tylko stanąłem pod naszą świątynią zobaczyłem w środku znajomą blond czuprynę. Dosłownie sekundę później chłopak także mnie zauważył i wybiegł z lokalu z prędkością światła, naprawdę wyleciał stamtąd jak jakaś rakieta.
- Przyszedłeś! - krzyknął blondyn rzucając się na mnie tak jakby mnie nie widział co najmniej rok. - Boże nawet nie wiesz jak się cieszę, że dotarłeś tu i rozwiązujesz te zagadki. Jak ci się podoba to wszystko!? - spytał z niecierpliwością wyczekując odpowiedzi.
- Oj uwierz, że ja też się cieszę z tego, że tu jestem... Muszę tam wejść i zamówić coś porządnego, bo inaczej padnę z głodu. - odpowiedziałem kierując się w stronę wejścia.
- Nie! - Niall szarpnął mnie za ramię i odwrócił z powrotem w swoją stronę. - Nie możesz jeść.
- Co? - zapytałem zmieszany. - Skoro już tu jesteśmy to pozwól mi coś zamówić...
- Nie, nie, nie. Nie możesz, potem ci to wyjaśnię, ale teraz jedziemy. - wybełkotał, a po chwili zaczął mnie ciągnąć w stronę ulicy. - Wsiadaj do auta. To jest porwanie - dodał stanowczo.
- Co ty pierdolisz w ogóle? - zaśmiałem się. - O co tu chodzi Horan... To miejsce miało być już ostatnim etapem.
- No i jest! Musisz tylko wsiąść do tego auta, a wszystkiego się dowiesz. - chłopak otworzył drzwi samochodu zachęcając mnie żebym do niego wsiadł. - Nie daj się prosić, mam nawet lodowe cukierki w środku.
- Właśnie chcesz mnie gdzieś podwieźć i proponujesz mi cukierki Niall. To brzmi dziwnie, zdajesz sobie z tego sprawę? - spojrzałem podejrzliwie na blondyna.
- No, ale przecież nie zamierzam cię zajebać w tym samochodzie. - wywrócił oczami. - Nie dyskutuj ze mną. Wszystko utrudniasz! - powiedział znudzony naszą dyskusją.

YOU ARE READING
Conversation with the enemy || Larry Texting
FanfictionNiall i Harry są przyjaciółmi od kołyski, a kiedy przychodzi czas studiów pragną spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i nareszcie wspólnie zamieszkać. Bycie studentem jest jednak ciężkie więc chłopaki postanawiają zamieszkać z trójką starszych stude...