ROZDZIAŁ 19

1.1K 112 63
                                    

Rozdział dedykuję Neko4751
Bierz zapłatę xD

- Co by powiedziała twoja matka? - chłopiec zastygł w bezruchu, odwracając głowę w stronę głosu.

Postawa Tony'ego Starka była pewna, chodź nie miał na sobie zbroi. W Peterze wezbrała się złość. Czy ten mężczyzna w dalszym ciągu nie brał go na poważnie? Czy nadal ma go za głupiego dzieciaka? Czy on naprawdę myśli, że omami go swoimi kłamstwami? Myśli, że co? Że się go wystraszy? Że jeśli ma bogactwo, to ma władzę nad wszystkimi? Otóż nie. Nie jest nikim wyjątkowym. Na nic nie zapracował. Wszystko to co ma, dostał. Te pieniądze i sława nie należały do niego. Wszystko odziedziczył po ojcu. Wszystko. Imię, firmę, fortunę, wpływy. To wszystko przyszło do niego łatwą ręką. Nie musiał nic. Nie musiał być mądry. Nie musiał ciężko zarabiać na życie. On miał wszystko. I nadal ma. Ci na górze mają władzę. Nie ważne, czy na nią zasługują. Nawet jeśli doszli do celu po trupach. Ważne było to, że są na szczycie. Taki jest świat. Tacy są ludzie, którzy go kreują. Bo możesz być kimś wyjątkowym, niesamowicie uzdolnionym, lecz jeśli nie zasiadłeś na tronie władzy, jesteś nikim. Zabawne... Nikim są ludzie, którzy zachłannie wykorzystują swoje stanowiska, tak samo jak ci, którzy nie mają nic.

Ludzie są niczym. Stanowisko społeczne to tylko wymysł tych, którzy ślepo poszukują swej wartości.

Nastolatek starał się zignorować zaczepkę starszego. Przecież nie da mu tej satysfakcji. Już dość się przed nim otworzył. Pokazał swoje słabości. A miliarder wykorzystywał to bez żadnych skrupułów. Dla niego czyjaś śmierć nic nie znaczyła. Go to nie dotyczyło. Miał gdzieś, że zniszczył chłopcu życie. Nawet nie wykazał żadnych oznak skruchy. O co oni tak właściwie walczyli? Peter chciał zniszczyć Starka. Nie ważne jakim kosztem. Ale geniusz? Co on chciał osiągnąć? Co miałby z tego, gdyby udało mu się złamać dzieciaka? Przecież był dla niego niczym. Dlaczego miałby czerpać przyjemność z wygranej? Już nie raz pokazał to, że chłopak był mu obojętny. Nie traktował go jak wroga lub zagrożenie, ale też mu nie współczuł. Gdyby tak było, to miliarder już dawno przyznałby się do błędu. Ale nie. Dla niego duma była o wiele ważniejsza.

Tak, Peter Parker nienawidził z pasją Tony'ego Starka. Był to człowiek pokręcony. I to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.

- Napewno nie chciałaby takiego syna. - ciszę znów przerwał męski głos. - Nie chciałaby, aby jej dziecko było mordercą. - chłopak całą swoją siłą woli starał się nie wybuchnąć. Jak on śmiał mówić w ten sposób o kobiecie, którą sam skazał na śmierć? Bo wielki Tony Stark był zajęty wywiadem. Dobre imię w mediach było, przecież ważniejsze od ludzkiego życia. I on śmiał mówić nastolatkowi co jest dobre? On już dawno przestał być bohaterem. Nie żeby Stark kiedykolwiek nim był. - Jej mordercą. - skwitował dobitnie Iron-man.

I to bolało. Bolało ich obu. Bo ani on nie chciał tego powiedzieć, ani drugi usłyszeć.

I choć Peter w głębi, gdzieś bardzo głęboko obwiniał właśnie siebie, to te słowa były kłamstwem. Wymysłem mężczyzny. Sposobem na wygraną. To jednak raniło. Bo malutka część niego, ta która skrywała jego uczucia, słabości i tą dziecinną część Parkera, krzyczała. Obwiniała go. Bo przecież mógł coś zrobić. On sam nie przyjmował do wiadomości tego, że był tylko dzieckiem. Jego podświadomość nie miała litości. Nie rozumiała, że nastolatek był wtedy tylko przerażonym dzieckiem.

Bo to była jego wina. I jak najlepiej się jej pozbyć, jak nie zrzucając ją na kogoś innego?

Jak dziecko, któro boi się konsekwencji.

PRETENCE  irondadWhere stories live. Discover now