ROZDZIAŁ 23

998 103 45
                                    

On już nie mógł. Tak bardzo się starał. Bez skutku. Nie potrafił od tego uciec. I nie. On nie był słaby. Władał mocą. Nikt nie dorównywał mu siłą. Fizycznie był tym, kim chciał być. Ale psychicznie... To go niszczyło. Wypalało od środka. Zasłaniał swoją słabą stronę ciosami i ciętym językiem. Stwarzał pozory. Lecz to tylko pozory. Coś co pokazujemy ludziom. A gdy jesteśmy sami? Peter przeżywał wszystko ze zdwojoną siłą. Wszystkie uczucia, które tłumił podczas walk atakowały go bez wyrzutów. Krył i zapominał. Uciekał i odmawiał. Nie akceptował. Nie akceptował tego, że jego psychika go osłabiała. Czemu nie mógł się po prostu tego wszystkiego pozbyć? Wyrzucić z głowy? Dlaczego nie mógł odseparować się od obaw i lęków? Lęków, których przecież mieć nie powinien. On się nie bał. Nie bał się... Nie mógł się bać. Nastolatek był zły. Zły na swoje wspomnienia. Czy one musiały być ciągle obecne w jego życiu? Zawsze, gdy myślał, że w końcu udało mu się wybić, to one przychodziły. Nawiedzały go jak zmory. Przychodziły przypominać mu o jego wadach i strachu. Atakowały w najmniej spodziewanym momencie. Peter nie chciał czuć. Nie tolerował słabości. A te wszystkie upokorzenia, które serwowała mu psychika nie miały prawa bytu. Chłopiec miał być niezwyciężony. I byłby, gdyby nie blokady w swoim własnym umyśle. A może wcale nie chciał tego wszystkiego, aby dostać się na szczyt? Może miało to związek z bólem i stratą? Ze zwykłą tęsknotą? Może bał się uczuć, ponieważ czuł, iż zawiódł? Że był zawodem? Nigdy by się do tego nie przyznał. Możliwe, że sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Widział coś, takim jakim chciał aby coś było. Nigdy nie powiedziałby, że był zagubiony. Bo jeśli ktoś zobaczy słabość, to bez zastanowienia ją wykorzysta. Taki był świat. Tylko najsilniejsi mogli do czegoś dojść. Coś osiągnąć. A nastolatek za dużo już stracił. Teraz chciał zdobywać. A żeby to uczynić było trzeba być silnym. Tłumić własne myśli. Ne słuchać głosu serca, bo to bzdura. Kolejna słabość. Ludzie nie mogli widzieć, że dzieciak kogoś stracił. Że stracił kogoś bardzo ważnego. Ale nie szło mu to tak dobrze jakby chciał. Przez długi czas dusił w sobie swoje prawdziwe oblicze. To, którym gardził. To, któro było prawdą, lecz dla nastolatka owiane kłamstwem. Oblicze dziecka płaczącego za matką. Chłopca pragnącego ciepła i miłości. Marzącego o ciepłym domu. Bo był słaby. Prawdy nie mógł oszukać.

Bo był tylko dzieckiem.

Podniósł głowę z kolan, obrzucając nieprzytomnym wzrokiem wejście do celi. Słone łzy rozmazały obraz, tworząc białą plamę z jednym czarnym punkcikiem. Chłopiec starł ciecz gromadzącą się w jego oczodołach pięśćmi, wzdrygając się niezauważalnie. Nie był już sam. Czarna plama zbliżyła się do niego. Peter zamrugał kilka razy, a jego oczy rozszerzyły się nieznacznie napotykając rudowłosą kobietę. Przejechał językiem po spierzchniętych ustach, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy. Zignorował ściany, które niewątpliwie chciały go pochłonąć, skupiając całą uwagę na Wdowie. Żadna klaustrofobia nie mogła spowodować tego, że rudowłosa mogłaby zobaczyć jego słabość. Był ponad to. Z trudem starał się zachować spokój, w trakcie czego Romanoff bacznie go obserwowała. Nie odezwała się ani słowem. Stała i patrzyła. W jakim celu? Nie wiedział. Wiedział za to, że cisza nie potrwa długo. Przyszła po zemstę. Bo czego innego mogłaby chcieć? Miał zapłacić za jej upokorzenie. Właśnie tak działał świat.

- I na co się gapisz? - warknął Peter, choć nie brzmiało to tak zuchwale, jakby chciał.

Kobieta uniosła delikatnie kąciki ust w małym uśmieszku. Uśmiechu wyrażającym kpinę. Ona widziała. Widziała jego lekką panikę. Nastolatek przeklął w myślach. Był o krok przed nią. Nie mógł teraz tego zniszczyć. Upokorzył ją, a ona chciała się odegrać. Lecz jedynie chciała. Bo tego nie zrobi. Peter jej na to nie pozwoli. To on miał przewagę i zamierzał ją utrzymać.

- Jesteś dość wygadany, jak na kogoś będącego na naszej łasce. - prychnęła Wdowa, podążając wzrokiem za tym należącym do chłopaka. Zmarszczyła brwi, gdy zatrzymała się na drzwiach, które pozostały otwarte. - Nawet o tym nie myśl.

PRETENCE  irondadWhere stories live. Discover now