8

195 14 1
                                    

Bardzo długo nie mogłam zasnąć. Cały czas było mi niewygodnie, a to noga źle leży, a to zaczyna mnie mrowić ręka. Ta noc była kompletną porażką. Rano ledwo zwlekłam się z łóżka, a gdy zobaczyłam która jest godzina miałam ochotę przybić sobie piątkę w głowę, najlepiej krzesłem. Było dopiero kilka minut przed siódmą, ale doskonale wiedziałam, że już nie zasnę. Na szybko wyciągnęłam jakieś czarne leginsy i pasiastą koszulkę z długim rękawem, wzięłam do ręki piżamę i udałam się do łazienki.

Stojąc przed lustrem wiedziałam już, że to nie będzie dobry dzień. Rude kosmyki sterczały na wszystkie strony i nawet po rozczesaniu nie zamierzały zniknąć. Z braku innych pomysłów z szafki wyciągnęłam bandame i zawiązałam na głowię. Dzięki temu wyglądałam chociaż trochę lepiej. Jak co dzień umyłam zęby oraz twarz i wyszłam z pomieszczenia. Przechodząc obok pokoju gościnnego przystanęłam na chwilę by sprawdzić czy ten pasożyt dalej śpi. Uchyliłam lekko drzwi i zerknęłam do środka. Oczywiście, że spał. Kto normalny poza mną w niedziele wstawał by o tak nieludzkiej porze. 

Moja życzliwość pozwoliła mi zostawić go w spokoju jeszcze na parę minut. Zaszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę na dwie herbaty i przygotowałam kubki. Czekając aż woda się zagotuje z lodówki wyciągnęłam sałatę, pomidora, szynkę i masło, po czym zaczęłam przygotowywać kilka kanapek. Niech Tendou zna moją dobroć. Zrobię mu śniadanie i później wykopie go z tego domu. Tak, to jest plan idealny. Gdy woda była już gotowa zalałam kubki. Przy okazji wypiłam swoją herbatę.

Cztery kanapki razem z gorącą herbatą wylądowały na tacce i mogłam już iść do tego potwora. Szłam powoli i ostrożnie by nie wylać na siebie wrzątku. Nie chciałabym skończyć jak jedna postać z mangi. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, tace postawiłam na małym stoliku i zabrałam się za najgorszą rzecz. Podeszłam do łóżka i zaczęłam się mu przyglądać.

-Nie wyglądasz tak okropnie jak śpisz - powiedziałam szeptem do siebie. Chyba pierwszy raz widziałam go w prostych, opadających na twarz włosach. Niespotykany widok - dobra, musisz się obudzić. Wstawaj potworze - powiedziałam już głośniej i potrząsnęłam jego ramieniem.

Chłopak tylko mruknął coś przez sen i obrócił się na drugi bok zaciągając kołdrę na twarz. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. To będzie trudniejsze niż myślałam. Powtórzyłam próbę obudzenia go jeszcze trzy razy. Niestety każda zakończyła się porażką, a Tendou tylko jeszcze bardziej zniknął pod kołdrą. 

-Tak się bawić nie będziemy - mruknęłam. jednym sprawnym ruchem ściągnęłam z niego całą kołdrę i położyłam ją na ziemi - wstawaj zarazo! - krzyknęłam mu prosto do ucha. Ten jak na zawołanie z impetem usiadł na łóżku i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.

-Nie musisz się tak drzeć - odparł jednocześnie ziewając. Przeciągnął się i popatrzył prosto na mnie - czemu mnie budzisz o tej godzinie, mogłabyś być trochę wyrozumiała - dodał zerkając na zegarek.

-Skoro ja nie śpię to ty też nie będziesz leżał w łóżku, poza tym zrobiłam ci śniadanie - wskazałam na stolik z parującą jeszcze herbata - okazałbyś wdzięczność.

-Nie zauważyłem, dzięki - wstał  i podszedł do stolika - a ty nie jesz? - spytał biorąc łyk napoju.

-Przeważnie nie jem rano, wypiłam tylko herbatę wcześniej - wytłumaczyłam - jak się ogarniesz to odprowadzę cię do domu - dodałam. 

-Jakaś ty miła, martwisz się o mnie - zaśmiał się.

-Nie, po prostu chcę iść jeszcze do sklepu więc będę miała po drodze - wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju.

Wróciłam do siebie i zajęłam się przeglądaniem internetu. Na telefonie pokazała mi się ikonka oznaczająca nową wiadomość. Z ciekawości zerknęłam kto do mnie napisał.

Dzbannica:

Idziemy dziś na jakiś spacer? Jest ładna pogoda więc nie myśl sobie, że pozwolę ci siedzieć cały dzień w domu. Na mnie nie podziałają żadne wymówki!

Zaśmiałam się na widok treści wiadomości. Owa "dzbannica" była moją przyjaciółką z klasy. Yuchi była bardzo optymistyczną, pełną energii  i zwariowanych pomysłów blondynką. W dodatku wcale nie była głupia, jakby miał wskazywać kolor włosów. Ta niepozorna dziewczyna jest najmądrzejszą osobą jako znam. Potrafi wymyślić wyjście z każdej sytuacji  i wymykać się od problemów. 

Szybko jej odpisałam z potwierdzeniem i razem ustaliłyśmy godzinę jak i miejsce spotkania. Miałyśmy się zjawić w parku niedaleko szkoły o czternastej. Miałam dość dużo czasu by pozbyć się pasożyta z mojego domu.

Jakieś pół godziny później, gdy zegar wskazywał wpół do dziewiątej, ponownie udałam się do pokoju gościnnego by oznajmić Satoriemu, że niebawem wychodzimy. Zapukałam do drzwi nie chcąc natrafić na niechciany obraz za nimi i weszłam do środka. Chłopak był już ubrany w szkolny mundurek i dopijał końcówkę herbaty.

-Gotowy do wyjścia? - zapytałam od razu.

-Mniej więcej, pójdę jeszcze tylko do toalety - odpowiedział - masz przypadkiem może żel do włosów? - zapytał z nadzieją.

-Takich rzeczy nie posiadam, będziesz musiał to przeżyć - zaśmiałam się widząc jego niezadowoloną minę.

Nie więcej niż dziesięć minut później już wyszliśmy z domu. Pogoda rzeczywiście była idealna na spacer. Słońce mocno grzało, a lekki wiatr nie sprawiał problemów. Na całe szczęście dom trzecioklasisty nie był aż tak daleko, doszliśmy na miejsce po około dwudziestu minutach.

-Jesteśmy u celu - powiedział, zatrzymując się - wiesz Itami, dzięki za nocleg i śniadanie - dodał uśmiechając się. Tym razem był to chyba przyjazny uśmiech.

-Tak tak, mam trochę współczucia jakbyś nie wiedział - mruknęłam - dobra to ja wracam do siebie. Czy tego chce czy nie to do zobaczenia w szkole.

-Kiedyś będziesz chciała się ze mną zobaczyć - zaśmiał się - do jutra - powiedział i przekroczył próg swojego domu.

Jeszcze zobaczymy, nigdy z własnej woli nie będę chciała go zobaczyć poza szkołą. Nie ma takiej opcji. To się nie wydarzy. Nigdy.

___________________________________

Hey Hey ludziki!

A oto nowy rozdział. Trochę mi zeszło z pisaniem, nie powiem.

Ale mam nadzieję, że się spodobał.

Tak więc, do następnego!

Usagi

Monster | Tendou Satori | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz