11

155 14 0
                                    


Wściekła jak nigdy wcześniej poraz czwarty wyłączyłam budzik. Przysięgam, że kiedyś tego dziada wyrzucę przez okno. Z ociąganiem wstałam z łóżka i od razu pomaszerowałam do łazienki by załatwić swoje potrzeby i doprowadzić swój wygląd do normalności. Wróciłam do pokoju i wygrzebałam z szafy swój mundurek do szkoły.

-Leiko kochanie, chodź na śniadanie bo wystygnie! - usłyszałam wołanie mamy, więc na szybko założyłam jeszcze naszyjnik i ruszyłam z pokoju.
Przechodząc przez salon zauważyłam podręcznik do matematyki na stoliku. Nie mam pojęcia co on tu robi, skoro jeszcze wczoraj był w moim pokoju, a później już go nie ruszałam. Wzięłam go do ręki i zerknęłam do środka. Podręcznik należał do Tendou. Musiał go zapomnieć. Niech zna moją łaskę, przyniosę mu go. Spojrzałam jeszcze szybko na godzinę i poszłam do kuchni.
Na stole stał już talerz z kanapkami i kubek z parującą herbatą.

-Dzięki mamuś - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Jeśli chcę zdążyć na poranny trening chłopaków muszę się trochę pospieszyć.

-Nie ma za co - uśmiechnęłam się, siadając naprzeciwko mnie z kubkiem kawy - jak tam? Gotowa na dzisiejszą kartkówkę? - zagadnęła.

-Chyba tak - odpowiedziałam popijając kromkę - trochę się boję, że nagle wszystko zapomnę i nic nie napiszę - dodałam.

-Spokojnie, będzie dobrze. Wierzę w ciebie - poklepała mnie po ramieniu.

Po skończonym śniadaniu z prędkością światła spakowałam swój plecak. Zgarniając po drodze książkę tego potwora i słuchawki, wyszłam z domu.

Chyba nigdy wcześniej nie zjawiłam się na terenie szkoły tak szybko. Przeważnie przychodziłam na ostatnią chwilę. Skierowałam się w stronę sali gimnastycznej i  odetchnęłam z ulgą słysząc, że jeszcze są w środku.

-Witajcie wszyscy! Dzień dobry trenerze! - krzyknęłam wchodząc do środka. Siatkarze jak na zawołanie zaprzestali ćwiczeń i odwrócili się w moją stronę.

-Cześć Itami! - krzyknął Semi, machając przy tym.

-Co ty tu robisz tak wcześnie? Jakiś cud się wydarzył - zaśmiał się Goshiki podchodząc by przybić piątkę.

-Po prostu jeden gamoń czegoś zapomniał ode mnie - powiedziałam patrząc na Satoriego - ej potworze! Bierz swoją książkę! - pomachałam mu podręcznikiem.

-Dzięki karzełku, szukałem jej wczoraj dosłownie wszędzie - zaśmiał się, tym swoim irytującym śmiechem. A było tak spokojnie, gdy go nie było.

-Dobra chłopaki, idźcie się przebrać i won na lekcje! - krzyknął trener wstając z ławki - Itami dziecko, możesz podejść ja chwilę? - zapytał mnie. Dobra, chyba czas się zacząć bać. Nie miałam pojęcia czego on może chcieć ode mnie.

-Dobrze - przytaknełam głową i ruszyłam w jego stronę - mogę w czymś panu pomóc? - zapytałam niepewnie.

-Organizuje dla tych fanatyków obóz treningowy. Niedługo zaczynają się mecze i muszą się trochę podszkolić. Niestety nasza menadżerka nie może jechać, a brakuje nam pomocy. Dlatego, chciałabyś nam pomóc? Obóz jak i transport jest z góry opłacony także nie musisz się martwić - powiedział, a mnie na chwilę zatkało. Rozumiem, że często przynoszę chłopakom wodę czy bułeczki, ale żeby od razu brać mnie na obóz?

-Dziękuję za propozycję, jednak muszę to przemyśleć. Wie trener, ostatnia klasa to nie przelewki i nie mogę robić sobie zaległości.

-No dawaj Itami! Jedź z nami! - usłyszałam za sobą Eite.

-Właśnie! A z lekcjami możemy ci pomóc przecież - dodał Goshiki.

-No karaluchu, teraz się nie wymigasz od pojechania - powiedział Tendou podchodząc do mnie - osobiście pomogę ci nadrobić materiał.

-No dobrze - westchnęłam. Może nie będzie tak źle? - pojadę trenerze.

-Cieszy mnie to. Przyjdź po południu na trening, przyniosę zgody do popisania dla rodziców i plan obozu.

-A jeśli można wiedzieć, kiedy wyjeżdżamy? - zapytałam z ciekawością.

-Jedziemy za dwa tygodnie - odpowiedział - a teraz na lekcje wszyscy - dodał.

-Do widzenia! - powiedzieliśmy wszyscy ruchem i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

W drodze do klasy złapałam jeszcze na chwilę Yuchi. Wymieniłyśmy kilka zdań i zadzwonił dzwonek. Pędem pobiegłam do klasy i w ostatniej chwili do niej weszłam przed przyjściem nauczyciela.

Na początku miałam dwie lekcje japońskiego, więc musiałam uważać na lekcji. Nauczyciel od tego przedmiotu był niezmiernie wymagający i nie mogła się chociażby na chwilę wyłączyć. Na dłuższej przerwie razem z Ushijimą poszłam po bułkę do sklepiku szkolnego. Przepytałam go trochę, jak wyglądały ich poprzednie obozy i czego mogłabym się na nim spodziewać. Chwilę przed dzwonkiem pożegnałam się z nim i wróciłam do klasy.
Teraz miałam angielski. Bardzo lubiłam ten przedmiot więc lekcja zleciała dość szybko i przyjemnie, nie licząc zadania domowego w postaci napisania krótkiego opowiadania. Przynajmniej będę mieć co robić wieczorem. Następny było wychowanie fizyczne, którego szczerze nienawidzę. Nie lubię żadnego zbędnego wysiłku, a już szczególnie w szkole.

Na samym końcu miałam mieć tą nieszczęsną matematykę i karkówkę. Siedząc już w klasie i czekając na nauczyciela, stres wziął górę. Ręce zaczęły mi się trząść, a mój puls znacznie przyspieszył.
Mijały kolejne minuty, a nauczyciel w dalszym ciągu się nie zjawiał.

-Witam wszystkich, mam dla was wiadomość - do sali wszedł nas wychowawca - z powodu pewnych okoliczności, lekcja matematyki zostaje odwołana. Możecie wracać do domów - powiedział, a w klasie zapanował szum.

-Dobra, jednak trochę mojego szczęścia istnieje - powiedziałam cicho do siebie zbierając rzeczy z ławki.

W znakomitym humorze poszłam w stronę automatu by kupić sobie jakiś napój. Do treningu chłopaków zostało jeszcze dużo czasu więc pewnie zdążę wrócić do domu odłożyć rzeczy.

Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Założyłam słuchawki i wyruszyłam w drogę powrotną.

________________________________

Ta książka zaczyna powoli ożywać, co niezmiernie mnie cieszy. Wena jak na razie do mnie wróciła i mam już na zapas rozpisane mniej więcej do 21 rozdziału. Także, nie macie co się martwić.

Tak więc, do następnego!

Usagi

Monster | Tendou Satori | Where stories live. Discover now