Wściekła jak nigdy wcześniej poraz czwarty wyłączyłam budzik. Przysięgam, że kiedyś tego dziada wyrzucę przez okno. Z ociąganiem wstałam z łóżka i od razu pomaszerowałam do łazienki by załatwić swoje potrzeby i doprowadzić swój wygląd do normalności. Wróciłam do pokoju i wygrzebałam z szafy swój mundurek do szkoły.-Leiko kochanie, chodź na śniadanie bo wystygnie! - usłyszałam wołanie mamy, więc na szybko założyłam jeszcze naszyjnik i ruszyłam z pokoju.
Przechodząc przez salon zauważyłam podręcznik do matematyki na stoliku. Nie mam pojęcia co on tu robi, skoro jeszcze wczoraj był w moim pokoju, a później już go nie ruszałam. Wzięłam go do ręki i zerknęłam do środka. Podręcznik należał do Tendou. Musiał go zapomnieć. Niech zna moją łaskę, przyniosę mu go. Spojrzałam jeszcze szybko na godzinę i poszłam do kuchni.
Na stole stał już talerz z kanapkami i kubek z parującą herbatą.-Dzięki mamuś - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Jeśli chcę zdążyć na poranny trening chłopaków muszę się trochę pospieszyć.
-Nie ma za co - uśmiechnęłam się, siadając naprzeciwko mnie z kubkiem kawy - jak tam? Gotowa na dzisiejszą kartkówkę? - zagadnęła.
-Chyba tak - odpowiedziałam popijając kromkę - trochę się boję, że nagle wszystko zapomnę i nic nie napiszę - dodałam.
-Spokojnie, będzie dobrze. Wierzę w ciebie - poklepała mnie po ramieniu.
Po skończonym śniadaniu z prędkością światła spakowałam swój plecak. Zgarniając po drodze książkę tego potwora i słuchawki, wyszłam z domu.
Chyba nigdy wcześniej nie zjawiłam się na terenie szkoły tak szybko. Przeważnie przychodziłam na ostatnią chwilę. Skierowałam się w stronę sali gimnastycznej i odetchnęłam z ulgą słysząc, że jeszcze są w środku.
-Witajcie wszyscy! Dzień dobry trenerze! - krzyknęłam wchodząc do środka. Siatkarze jak na zawołanie zaprzestali ćwiczeń i odwrócili się w moją stronę.
-Cześć Itami! - krzyknął Semi, machając przy tym.
-Co ty tu robisz tak wcześnie? Jakiś cud się wydarzył - zaśmiał się Goshiki podchodząc by przybić piątkę.
-Po prostu jeden gamoń czegoś zapomniał ode mnie - powiedziałam patrząc na Satoriego - ej potworze! Bierz swoją książkę! - pomachałam mu podręcznikiem.
-Dzięki karzełku, szukałem jej wczoraj dosłownie wszędzie - zaśmiał się, tym swoim irytującym śmiechem. A było tak spokojnie, gdy go nie było.
-Dobra chłopaki, idźcie się przebrać i won na lekcje! - krzyknął trener wstając z ławki - Itami dziecko, możesz podejść ja chwilę? - zapytał mnie. Dobra, chyba czas się zacząć bać. Nie miałam pojęcia czego on może chcieć ode mnie.
-Dobrze - przytaknełam głową i ruszyłam w jego stronę - mogę w czymś panu pomóc? - zapytałam niepewnie.
-Organizuje dla tych fanatyków obóz treningowy. Niedługo zaczynają się mecze i muszą się trochę podszkolić. Niestety nasza menadżerka nie może jechać, a brakuje nam pomocy. Dlatego, chciałabyś nam pomóc? Obóz jak i transport jest z góry opłacony także nie musisz się martwić - powiedział, a mnie na chwilę zatkało. Rozumiem, że często przynoszę chłopakom wodę czy bułeczki, ale żeby od razu brać mnie na obóz?
-Dziękuję za propozycję, jednak muszę to przemyśleć. Wie trener, ostatnia klasa to nie przelewki i nie mogę robić sobie zaległości.
-No dawaj Itami! Jedź z nami! - usłyszałam za sobą Eite.
-Właśnie! A z lekcjami możemy ci pomóc przecież - dodał Goshiki.
-No karaluchu, teraz się nie wymigasz od pojechania - powiedział Tendou podchodząc do mnie - osobiście pomogę ci nadrobić materiał.
-No dobrze - westchnęłam. Może nie będzie tak źle? - pojadę trenerze.
-Cieszy mnie to. Przyjdź po południu na trening, przyniosę zgody do popisania dla rodziców i plan obozu.
-A jeśli można wiedzieć, kiedy wyjeżdżamy? - zapytałam z ciekawością.
-Jedziemy za dwa tygodnie - odpowiedział - a teraz na lekcje wszyscy - dodał.
-Do widzenia! - powiedzieliśmy wszyscy ruchem i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
W drodze do klasy złapałam jeszcze na chwilę Yuchi. Wymieniłyśmy kilka zdań i zadzwonił dzwonek. Pędem pobiegłam do klasy i w ostatniej chwili do niej weszłam przed przyjściem nauczyciela.
Na początku miałam dwie lekcje japońskiego, więc musiałam uważać na lekcji. Nauczyciel od tego przedmiotu był niezmiernie wymagający i nie mogła się chociażby na chwilę wyłączyć. Na dłuższej przerwie razem z Ushijimą poszłam po bułkę do sklepiku szkolnego. Przepytałam go trochę, jak wyglądały ich poprzednie obozy i czego mogłabym się na nim spodziewać. Chwilę przed dzwonkiem pożegnałam się z nim i wróciłam do klasy.
Teraz miałam angielski. Bardzo lubiłam ten przedmiot więc lekcja zleciała dość szybko i przyjemnie, nie licząc zadania domowego w postaci napisania krótkiego opowiadania. Przynajmniej będę mieć co robić wieczorem. Następny było wychowanie fizyczne, którego szczerze nienawidzę. Nie lubię żadnego zbędnego wysiłku, a już szczególnie w szkole.Na samym końcu miałam mieć tą nieszczęsną matematykę i karkówkę. Siedząc już w klasie i czekając na nauczyciela, stres wziął górę. Ręce zaczęły mi się trząść, a mój puls znacznie przyspieszył.
Mijały kolejne minuty, a nauczyciel w dalszym ciągu się nie zjawiał.-Witam wszystkich, mam dla was wiadomość - do sali wszedł nas wychowawca - z powodu pewnych okoliczności, lekcja matematyki zostaje odwołana. Możecie wracać do domów - powiedział, a w klasie zapanował szum.
-Dobra, jednak trochę mojego szczęścia istnieje - powiedziałam cicho do siebie zbierając rzeczy z ławki.
W znakomitym humorze poszłam w stronę automatu by kupić sobie jakiś napój. Do treningu chłopaków zostało jeszcze dużo czasu więc pewnie zdążę wrócić do domu odłożyć rzeczy.
Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Założyłam słuchawki i wyruszyłam w drogę powrotną.
________________________________
Ta książka zaczyna powoli ożywać, co niezmiernie mnie cieszy. Wena jak na razie do mnie wróciła i mam już na zapas rozpisane mniej więcej do 21 rozdziału. Także, nie macie co się martwić.
Tak więc, do następnego!
Usagi
YOU ARE READING
Monster | Tendou Satori |
FanfictionPierwsze co o nim pomyślałam to "potwór". A ja przecież nienawidzę ich, a wręcz nimi gardzę. Są straszne i obrzydliwe. Świadomość, że jeden z nich ponownie pojawił się na mojej drodze irytowała mnie niemiłosiernie. Nie mogłam już znieść, że to stwor...