Rozdział 24

1.4K 44 17
                                    

Wchodzę do gabinetu Aarona, znajdującego się w Centrum. Chłopak siedzi za swoim biurkiem i przegląda jakieś papiery, ale kiedy widzi, że wchodzę do środka posyła mi szeroki uśmiech.

- Co chciałeś? - Pytam, podchodząc do niego.

- Popatrz. - Mówi, wskazując na monitor. - Ktoś chce sprzedać inwestycje w ten budynek w centrum miasta. Chciałbym go kupić.

- To fajnie. - Dotykam włosów chłopaka stając za jego fotelem. - I co, chciałeś się pochwalić?

- Coś musi się w nim znajdować. - Mówi. - Piętra są mieszkalne, ale na dole jest duża przestrzeń. Pomyślałem, że może miałabyś jakiś pomysł na własny biznes?

- Własny biznes? - Spoglądam na niego pytająco.

- No tak, marudziłaś, że Ci się nudzi, miałabyś zajęcie, ja mogę Ci zapewnić wszystkie fundusze, możesz zrobić z tym miejscem co chcesz.

Pokazuje mi zdjęcia pomieszczeń znajdujących się na najniższym pietrze, jest to dość spora powierzchnia, tak naprawdę można ją zagospodarować w najróżniejszy sposób.

- Po prostu chcesz, żebym trzymała się z dala od twoich interesów. - Posyłam blondynowi złośliwy uśmiech.

- Myśle, że od tego Cię raczej nie odpędzę. - Aaron przewraca oczami, po czym sadza mnie sobie na kolanach. - Ojciec wraca jutro.

- Mój też? - Na potwierdzenie chłopak kiwa głową. - Jakaś wspólna kolacja czy coś w tym stylu?

- Wypadałoby. Chcą się z nami spotkać od razu, chyba się stęsknili.

- Twój za Tobą na pewno. - Wstaje z jego kolan. - Mój ledwo mnie zna.

- To przecież nie twoja wina. - Mówi Aaron. - Ale popatrz na to z drugiej strony. Pewnie gdyby wiedział byłabyś zupełnie inną osobą. Możliwe, że nigdy byśmy się nie spotkali, a nawet jeśli, to pewnie nigdy bym się w Tobie nie zakochał.

Zatrzymuje się przy drzwiach.

- Zakochał? - Unoszę brwi.

Pierwszy raz słyszę od niego, żeby darzył mnie takim uczuciem. Co prawda żyjemy jak małżeństwo, ale Aaron nigdy nie był skory do mówienia o swoich uczuciach, co zawsze tłumaczyłam sobie tym, że tak został wychowany.

- Tak. -Blondyn patrzy na mnie. - Przecież to oczywiste, że Cię kocham, Hestia.

Przez chwile milczę, zdziwiona jego nagłą zmianą.

- Ja też Cię kocham. - Mówię w końcu, po czym wychodzę z pokoju.

Odkąd sprawy Aarona zaczęły się układać, dużo łatwiej było mi poznawać prawdziwego jego. Nie tego wyidealizowanego obrazu gangstera, który za wszelka cene próbował mi przedstawić, próbując wszystkim wokoło, że będzie gotów zając miejsce jego ojca i być może być tez lepszym od niego. Przed nami jeszcze kawałek ciężkiej drogi, abyśmy mogli tutaj mówić o normalnej zdrowej relacji. Pytanie tylko, czy ona kiedykolwiek będzie normalna? Do tej pory nie wiem, czym dokładnie zajmuje się Aaron i z tego co mi wiadomo, nigdy się nie dowiem, tak jak jego siostra i matka. Czy to będzie dla mnie lepsze? Może. Jednak w mojej naturze jest dociekliwość i pewnie do swoich ostatnich dni będę dążyć, aby dowiedziec się prawdy. W końcu nie zostałam wychowana na idealna żonę gangstera, tak jak Ash.

Moje rozmyślenia przerywa telefon. Widzę na ekranie, że to właśnie siostra mojego chłopaka do mnie dzwoni.

- Hestia! - Słyszę jej krzyk. - Rodzę! Przyjedźcie z Aaronem, szybko!

Ash przed rozwiązaniem leżała w prywatnym szpitalu na obrzeżach miasta, mamy tam około 1,5h drogi przy obecnych korkach. Biegnę po blondyna i niemal od razu wsiadamy do samochodu, jednoczenie Aaron musi każdemu napotkanemu w Centrum oznajmić, ze zaraz zostanie wujkiem. Wsiada do samochodu i dzwoni do ojca, który jak już się okazuje wie o wszystkim od Matta. Jestem podekscytowana, ponieważ płeć dziecka jest nam nieznana, bo Ash stwierdziła, ze lepiej żebyśmy mieli niespodziankę, chociaż ja sama nie popieram tego, musialam kupować rzeczy w nieustalonych kolorach, a one nie są tak ładne jak te typowo ukierunkowane na dziewczynkę lub chłopca.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Where stories live. Discover now