Rozdział 10

2K 57 13
                                    

Budzę się niewyspana, Aaron po alkoholu bardzo chrapie. Chłopak jeszcze śpi, postanawiam zejść na dół i przynieść mu wodę, tak jak to on miał w zwyczaju mi ją zostawiać. Wracam do pokoju i stawiam ją na stoliku nocnym patrząc na niego. Jest naprawdę uroczy kiedy śpi, jego twarz nareszcie nie jest napięta tak jak zawsze. Biorę z szafy biały kombinezon z krótkimi spodenkami i idę pod prysznic. Nawet jeśli w nocy mówił szczerze to nie zamierzam mu wybaczyć. Na szyi ma jeszcze malinkę, która zrobiła mu Liv. W sumie to nie wiem czego się spodziewałam, Aaron jest wolny i tak naprawdę nie wiem, co robi kiedy wychodzi z domu. Znika na kilka dni, równie dobrze mógłby mieć żonę i dzieci. Może powinnam zapytać o to Ethana, albo którego z chłopaków. Tak, to muszę właśnie zrobić.

Schodzę na dół i spotykam w kuchni Jack'a, robi sobie właśnie śniadanie. Siadam na stołku przy wyspie kuchennej.

- Hej, jak minęła noc? - Pytam.

- Nie za ciekawie. - Wzdycha. - Moja dziewczyna dzwoniła, nasza córka miała w nocy kolki. Żałuje, że nie mogę być teraz przy nich.

- Czyli masz córkę? - Pytam unosząc brwi. Jack nie wyglada na więcej niż 25 lat, ale mogę się mylić. Alexowi dawałam 23, a ma 31.

- Tak, Anna ma 8 miesięcy. To dlatego często nie ma mnie w domu, chce spędzać z nimi maksymalnie jak najwiecej czasu. Planujemy ślub w przyszłym roku, kiedy mała będzie już większa. Dodatkowo moja dziewczyna wymarzyła sobie w której na terminy czeka się latami, ale pomógł mi Aaron i udało się ogarnąć sporo wcześniej.

- A Aaron... No wiesz, ma dzieci, dziewczynę? - Spogląda na mnie jakby to było najgłupsze pytanie na świecie.

- Ma Ciebie. Co prawda... - Rozgląda się. - Był kiedyś zaręczony. Ale łaska była z nim dla kasy, podrywała tu prawie każdego, wiec Aaron zerwał zaręczyny. Tylko jak coś to nie wiesz ode mnie.

Jack to najlepszy kompan do plotek. On i Alex powiedzą mi wszystko, ale w razie czego to ja nic o tym nie wiem. Mam w nich naprawdę duże oparcie, czuje że nawet lepsze niż w Ethanie.

- Ja i Aaron nie jesteśmy razem. - Stwierdzam.

- Śpicie razem, spędzacie dużo czasu, to że czasem się kłócicie nie oznacza, że nie jesteście razem.

- Nie jesteśmy razem. Bycie razem to coś więcej niż spanie ze sobą czy chodzenie za rękę. Przede wszystkim, to nie mogę być z Aaronem, bo nie jestem wolna. I to nie w znaczeniu związku. Jestem więźniem. Skoro nie mogę wybrać gdzie chce być, czemu miałabym wybrać z kim chce być.

- Hestia. Nie masz w tej chwili obrączki na nodze. Aaron śpi jak zabity. Kluczyki od samochodu leżą w półce, wiesz gdzie. Gdybyś tylko chciała, opuściłabyś ten dom. Ale ty nie chcesz, wiesz czemu?

Spoglądam na niego zdezorientowana.

- Bo czujesz się tu dobrze. Masz tu ludzi którzy o Ciebie dbają. Zawsze masz z kim porozmawiać, pośmiać się czy napić. Nie potrzebujesz nawet telefonu. Przestałaś nawet wspominać o chęci rozmowy z mamą.

To przykre, ale on rzeczywiście ma racje. Dom zapewnia mi wszystko. Przypomina mi to jednak o mamie. Chciałabym z nią mimo wszystko porozmawiać. Czy rzeczywiście o mnie zapomniała.

- Dzięki za rozmowę. - Mówię. - Idę zobaczyć jak miewa się Aaron.

Wchodzę do pokoju. Chłopak leży na z ręką za głową i zamkniętymi oczami.

- Liv, mówiłem że nie mam ochoty na twoje towarzystwo. - Warczy.

- Główka nie boli? - Pytam, podchodząc do łóżka, a blondyn dopiero wtedy otwiera oczy.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Where stories live. Discover now