Rozdział 7

2K 53 20
                                    

Budzę się wtulona w Aarona. Chłopak jeszcze śpi, ale mocno obejmuje mnie ramieniem, tak jakby nawet przez sen pilnował żebym nie uciekła. Patrzę na wschodzące nad horyzontem słońce. Jest piękne, nie to, żebym już go je oglądała, ale to nie to samo co wschód między budynkami. Zerkam na telefon Aarona, a potem na laptop. Nie jest zamknięty, więc prawdopodobnie nie wyłączył się całkowicie, o ile nie jest rozładowany. Powinno mi się udać z kimś skontaktować. Ostrożnie, starając się nie obudzić blondyna, wysuwam się spod jego ręki, jednocześnie wsuwając mu na moje miejsce poduszkę. Nie mogę uwierzyć że się udało. Uśmiecham się pod nosem i poruszam myszką laptopa. Klnę w myślach, kiedy na ekranie pokazuje się okienko na hasło, odwracam się, a żołądek podchodzi mi do gardła, kiedy widzę przenikliwe szare oczy Aarona.

- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? - Pyta, podciągając się do pozycji siedzącej. Patrzy na mnie srogo.

Nie myśle. W ułamku kilku sekund działam instynktownie, wyskakuje z samochodu i rzucam się do ucieczki, jednak już po kilku metrach Aaron dopada i podnosi, a drugą ręka zakrywa usta, kiedy zaczynam krzyczeć.

- Zamknij się! - Warczy. - I uspokój się do cholery jasnej, nikt Ci nie pomoże!

Rzucam się jeszcze przez chwile, ale z każdą minutą dociera do mnie że to bez sensu. Aaron wykręca mi ręce do tyłu i związuje. Zakrywa mi jeszcze oczy, po czym bierze na ręce i wrzuca na tył samochodu.

- Piśnij chodź słowo, a będę Cię trzymał tydzień bez wody i jedzenia w piwnicy. - Słyszę jak zamyka bagażnik. Po chwili samochód rusza.

Po policzkach spływają mi łzy. Jeśli miałam jakąkolwiek szansę na ucieczkę, to właśnie w tej chwili została ona wrzucona do oceanu i raczej już nigdy do mnie nie wróci. Co ja sobie myślałam? Przecież to logiczne, że to był test. Test który oblałam. Mogłam budować zaufanie Aarona, aż natrafi mi się naprawdę dobra okazja do ucieczki. Ale nie, głupia ja wymyśliła planowanie ucieczki na środku niczego.

Mam wrażenie że droga powrotna mija szybciej. Samochód zatrzymuje się, w już po chwili słyszę jak otwiera się bagażnik. Aaron odsłania mi oczy i rozwiązuje ręce po czym łapie za ramie i ciągnie w stronę domu. W salonie dostrzegam jakieś sylwetki, ale nie mogę się przyjrzeć kto to, bo Blondyn od razu wciąga mnie na górę i wprowadza do pokoju pchając na łóżko.

- No i czego ryczysz? - Warczy. - Sama jesteś sobie winna.

Trzaska drzwiami. Słyszę jak przekręca kluczyk w drzwiach, to pierwszy raz kiedy mnie zamyka. Wtulam się w poduszkę i wylewam morze łez.

Nie wiem ile czasu mija, kiedy ponownie słyszę jak kluczyk się przekręca. Nie odwracam się.

- Aaron kazał Ci to założyć. - Głos Ethana nie wyraża żadnych uczuć.

Pociągam nosem i siadam na łóżku. Czarnoskóry chłopak zakłada mi opaskę na mogę.

- Nie możesz teraz wychodzić na podwórko, opaska porazi Cię, jeśli wystąpisz za granice domu.

Kiwam głową na znak, że zrozumiałam. Nie chcę z nim rozmawiać.

- Idź się umyć. Wyglądasz okropnie. - Wstaje i wychodzi z pokoju.

Muszę się otrząsnąć, wstaje i biorę ubrania na zmianę, po czym idę do łazienki. Zmywam makijaż i wchodzę pod prysznic. Czuję, jak jeszcze długo wraz z wodą płyną mi łzy. Zaczyna boleć mnie głowa, wiec wychodzę spod prysznica i ubieram się. Muszę być twarda. Suszę włosy i dopiero teraz odczuwam, że jestem głodna. Jednak duma nie pozwala mi zejść na dół, nie chce się spotkać z gniewem Aarona.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Where stories live. Discover now