Rozdział 15

1.9K 65 53
                                    

- Nie będę Ci tego tłumaczył trzeci raz.

Jack patrzy na mnie surowo. Mam wrażenie, że nie jest zbytnio zadowolony z tego, że to właśnie jemu Aaron zlecił mu wytłumaczenie mu zasad panujących w domu.

- Nie rozumiem tego. - Mówię zdenerwowana. - Nigdy nie traktowaliście mnie tu jakoś gorzej, a teraz wyjeżdzasz mi z tekstami że nie powinnam się dużo odzywać, a jeśli już to być miłą i uśmiechać się.

- Bo ty po prostu byłaś taka bez potrzeby wyjaśniania Ci tego. - Brunet przewraca oczami. - Ostatnio zaczęłaś walić jakimiś beznadziejnymi pyskówkami.

- Nie rozumiem, dlaczego wy możecie po mnie cisnąć, a ja nie mogę na to odpowiedzieć.

- Bo takie jest prawo, ciołku. - Puka mnie delikatnie w czoło, a ja odtrącam jego rękę. - Jeśli ktoś narusza twoją przestrzeń osobistą, powinnaś zgłosić to do Aarona, ale wątpię, żeby ktokolwiek odważył się do Ciebie zbliżyć wiedząc, że jesteś z nim. No i jeszcze kwestia zachowania w stosunku do tańca. Jak Ci idą twoje podrygi?

- Tak średnio bym powiedziała. - Krzywię się, na myśl o tym, że nie umiem tańczyć do żadnej muzyki.

- Trzeba będzie nad tym popracować. Tańca możesz odmówić tylko trzy razy, ewentualnie w przypadku kiedy jesteś zmęczona. Mam nadzieję, że nie będziesz musiała tego robić, bo jedziemy tam raczej w sprawach biznesowych. Nie wiem czy Aaron będzie chciał, żebyś w nich uczestniczyła, ale jeśli tak, to błagam Cię, nie odzywaj się. Będzie tez tam John, a na kim jak na kim, ale na nim powinnaś zrobić dobre wrażenie.

Patrzę się na niego srogo, pokazując, że wcale nie podoba mi się to co do mnie mówi.

- Sukienkę i całą resztę ogarniesz z Ashley, już z nią gadałem, już umówiła Cię tez do kosmetyczki i fryzjera. Pojedziesz do niej w piątek.

- Czemu dzień wcześniej?

- Paznokcie masz. - Zerka na ekran swojego telefonu.

- A co jeśli nie będę przestrzegać tego całego regulaminu?

- A jak myślisz? - Unosi brwi. - Aaron tylko wydaje się być taki potulny. Umie też karać. Ale zawsze powtarza, że jego wadą jest litościwość. Popatrz nawet na przykład Ethana. Pozwolił mu opuścić miasto, mimo iż powinien go zabić.

- Czyli Aaron zabija? - Przełykam głośno ślinę.

- Znasz odpowiedź na to pytanie. - Odwracam się, aby ujrzeć blondyna stojącego w drzwiach. - Długo będzie trwała ta lekcja?

- W sumie to skończyliśmy. - Jack zerka na mnie wymownie. - Zrozumiałaś?

- Mam kilka obiekcji. - Odpowiadam.

- Czyli nie zrozumiałaś. - Aaron siada obok mnie i zwraca się do Jack'a. - Zostaw nas samych.

Brunet wychodzi, a ja patrzę gniewnie na blondyna.

- Nie sądzisz, że powinnam to wiedzieć zanim podjęłam decyzje o pozostaniu w domu?

- Może. - Chłopak uśmiecha się do mnie złośliwe. - Ale wtedy miałabyś więcej argumentów przecie, niż za.

Chcę wstać, ale Aaron łapie mnie i przyciąga do siebie.

- Nie bocz się, będziemy mieli cudowne życie.

- Nie mam zamiaru być żadną ozdobą. - Mówię wściekła, na co blondyn jedynie przewraca oczami.

- Słuchaj, w naturze działa to tylko przy większych spotkaniach. Czy ja traktuje Cię jak rzecz? Nie. Więc o co Ci chodzi?

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Where stories live. Discover now