Rozdział 6

2.2K 59 16
                                    

W domu panuje bardzo nerwowa atmosfera, z tego co mi wiadomo chłopaki podejrzewają, że mają „Kreta". Przypuszczam, że jestem podejrzewana, bo teraz wychodzić z pokoju mogę tylko z którymś z mieszkańców. Zazwyczaj przychodzą po mnie tylko wtedy kiedy jestem potrzebna do pomocy, Aarona znów nie ma, tym razem wyjechał z Ethanem.

Wieczorem Harry przychodzi po mnie i pyta, czy chcę z nimi obejrzeć mecz. Mimo iż kompletnie nie znam zasad tej gry, schodzę na dół żeby im potowarzyszyć.

- Czyli kibicujemy tym w zielonym? - Pytam, zajmując miejsce na fotelu.

- Tak. - Odpowiadają jednogłośnie.

Nigdy nie rozumiałam dlaczego dla facetów jest to tak bardzo emocjonuje. Może też dlatego, że nie jestem fanką sportu. Czasami oglądałam mecze koszykówki w Saignaw, ale to dlatego że mój były chłopak był fascynatem tej gry.

Podczas przerwy Harry przynosi kolejną butelkę wódki i dodatkowy kieliszek, ze zdziwieniem patrzę jak stawia go przede mną.

- Skoro masz zostać z nami na dłużej musisz zacząć żyć tak jak my. - Uśmiecha się do mnie.

W myślach powtarzam jego słowa. Żyć tak jak my. Czuje, że nie chodzi tu tylko o pomoce domowe i picie alkoholu. Wiem, że są przestępcami, być może mordercami, a jeśli zaczną mi ufać, mogą zechcieć ode mnie pomocy nie tylko przy porządkach.

Staram się nie krzywić pijąc alkohol, ale wiem że o ile umownie chronił mnie mój wiek, to jutro kończę 21 lat i raczej przestaną traktować mnie pobłażliwe. Nie tak wyobrażałam sobie swoje urodziny. Chciałam zaprosić Sarah do swojego nowego mieszkania, nawet jeśli nasze kontakty ostatnimi czasy nie były najlepsze. Być może zaprosiłaby też Hannah, ale przede wszystkim chciałam ten dzień spędzić z mamą, kupić jej jakiś prezent za to że poświęciła się wychowując mnie. Teraz nie chcę ich świętować, nie tu, będąc mimo wszystko w tym domu wbrew własnej woli, z opaską na nodze, nie mając możliwości skontaktować się z żadną z bliskich mi osób.

Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk chłopaków. Któryś z zawodników strzelił gola. Mecz dobiega już końca, a do salonu wchodzi Aaron z grupką chłopaków.

- I co? Wygrali? - Pyta Ethan stając za kanapą.

- Tak. I my w sumie też. Hestia dziś pierwszy raz napiła się z nami nie-drinka. - Stwierdza z zadowoleniem Harry.

- Szalejesz. - Stwierdza Ethan ze śmiechem, zwracając się do mnie. - Jaki jest następny krok?

- Myślę, że w tym miesiącu starczy tej brawury. - Odwracam się żeby spojrzeć na Aarona, który stoi za moim fotelem.

- To ty tak mówisz. - Stwierdzam z cwaniackim uśmiechem.

Chłopaki wybuchają śmiechem, a Harry rzuca w Aarona poduszką.

- Przyszedł pan maruda, pogromca dziecięcych uśmiechów i złodziej dobrych snów. - Stwierdza rudzielec.

- Zabawne. - Aaron odrzuca mu poduszkę. - Przypomnę Ci jeszcze, że jutro twoja kolej sprzątania samochodu, a nie jest zbyt czysty.

- Hestia na pewno mi pomoże. - Stwierdza, mrugając do mnie jednym okiem.

Aaron spogląda na niego srogo.

- Hestia nie ma wstępu do garażu. - Mówi srogo patrząc na niego, a ten jedynie podnosi ręce w znaku kapitulacji.

- Czemu nie mogę tam wchodzić? - Pytam patrząc na blondyna.

- Bo ja tak mówię. - Opiera się rękami o fotel. - Tyle Ci powinno wystarczyć.

Jest już lekko przed północą, więc postanawiam iść się umyć. Ruszam w stronę schodów, wchodzę do pokoju i zabieram piżamę. To zestaw krótkie spodenki + top, z kolorowymi jednorożcowi. Aaron stwierdził, że to bardzo dorosły i seksowny komplet. Zabieram jeszcze swój biały szlafrok i idę do łazienki. Spędzam w wannie sporo czasu, kiedy wychodzę na korytarz nikogo nie ma. Wchodzę do pokoju i aż podskakuje z przerażenia widząc Aarona stojącego przy oknie.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Where stories live. Discover now