Rozdział 1

3.2K 106 36
                                    

Jungkook nie pomyślał wcześniej o tym, że będzie czuł się tak dziwnie, spacerując po ulicach Busan. Nie sądził też, że przez niecałe dwa lata tak bardzo odzwyczaił się od hałasu dużego miasta, oraz że tak szybko zatęsknił za ciszą i spokojem, przerywaną tylko ćwiczeniami na poligonie. Przecież przez tyle lat mieszkał w samej stolicy, z której to dwa lata temu uciekał ze łzami w oczach. Powinien być przyzwyczajony do warunków panujących w tak dużym mieście.

Busan miało być jego nowym początkiem i jednocześnie powrotem do dzieciństwa. Jedynego okresu w jego życiu, który wspominał dobrze, a przynajmniej do pewnego momentu.

Urodził się i mieszkał tutaj razem z rodzicami, dopóki nie skończył ośmiu lat, a jego ojciec nie dostał propozycji pracy w stolicy. To właśnie wtedy sielanka zniknęła. Przenieśli się całą rodziną na drugi koniec Korei i próbowali zacząć nowe życie. Dopiero wtedy młody chłopak dostrzegł, że jego rodzice nie byli kochającym i wspierającym się małżeństwem. Po prostu trwali w tym związku, ponieważ tak właśnie trzeba było zrobić.

Już rok po przeprowadzce lekarze zdiagnozowali u jego matki ostrą białaczkę szpikową. Nie przewidywali już dla niej żadnych szans, tak więc niedługo po tym kobieta umarła. Ojciec zaraz po załatwieniu wszystkich formalności związanych z pogrzebem żony, zdecydował się odesłać syna do katolickiej szkoły z internatem. Powiedział wtedy młodemu chłopcu, że to dla jego dobra, aby umocnić jego więź z Bogiem, ale tak naprawdę, chciał po prostu mieć spokój. Wiedział doskonale, że sam by nie dał rady wychować chłopaka i jednocześnie pracować. Nawet nie chciał spróbować.

Więc do momentu pójścia na studia tak wyglądało jego życie. Ojciec odwiedzał go tylko podczas jego urodzin, a sam Jungkook wracał do domu tylko na święta. Podczas studiów już nie widywali się z ojcem nawet w takich okolicznościach. Chłopak, po ukończeniu liceum, sam zerwał z nim kontakt, a przynajmniej tak sobie wmawiał, by złagodzić ból bycia porzuconym przez jedynego rodzica.

W tym momencie nie wiedział, co go czeka, jednak był dobrej myśli. Zaczynał od nowa, z czystą kartą, ponieważ nie odwiedzał rodzinnej miejscowości od prawie dwudziestu lat. Wyjeżdżając stąd, był tylko beztroskim ośmiolatkiem, wracając, był już dwudziestosześcioletnim, dorosłym mężczyzną z bagażem doświadczeń i rozczarowań. 

Automatycznie przed oczami pojawiła mu się twarz, której nie widział prawie dwa lata i dalej nie chciał. Odrzucił od siebie szybko tę myśl i sprawdził w telefonie adres. Porównał z tym, co widział na tabliczce przytwierdzonej do ściany budynku, a kiedy uznał, że wszystko się zgadza, zdjął swoje okulary przeciwsłoneczne oraz beret.

Ubrany był w swój mundur, dlatego w drodze z przystanku autobusowego aż pod docelowe miejsce jego wędrówki, ludzie co chwile rzucali w jego stronę przeróżne spojrzenia. Służba ciągle jest w Korei obowiązkowa, więc widok młodego mężczyzny w mundurze nie powinien budzić większego zainteresowania. Jungkook tak to sobie przynajmniej tłumaczył. Prawdę mówiąc, nie miał, kiedy się przebrać. Zdecydował się zrobić to w domu zamiast w łazience na przystanku autobusowym, na którym wysiadł niecałe dwie godziny temu.

Wszedł do środka, rozejrzał się szybko i dostrzegł portiernię. Podszedł do okienka, zsunął z ramienia swoją torbę, przez co wylądowała ona na podłodze, a następnie nachylił się, by spojrzeć na siedzącą w środku kobietę, mającą około pięćdziesięciu lat. Może więcej.

Przedstawił się pośpiesznie, a kobieta od razu powiedziała mu, że wszystko wie i położyła klucze na blacie. Wyjaśniła pokrótce, do kiedy Jungkook musiał płacić rachunki, zasady mieszkania w budynku oraz podała mu na kartce najważniejsze numery kontaktowe.

Chłopak podziękował uprzejmie, podniósł torbę z podłogi i chwycił za breloczek z numerem mieszkania. Numer 18. Mieszkał już kiedyś pod takim numerem.

I'LL WAIT | kth & jjkWhere stories live. Discover now