Rozdział 8

1.2K 92 20
                                    

Taehyung dokładnie słyszał całą wymianę zdań pomiędzy Jiminem, Jungkookiem oraz tą dziewczyną. Podszedł do drzwi z zamiarem wpuszczenia w końcu swojego przyjaciela, ponieważ miał już dość jego jęczenia na korytarzu. Jednak, kiedy był świadkiem tej całej sytuacji, zrozumiał, że nie ma po prostu siły na odwiedziny kogokolwiek. Nawet jeżeli jego przyjaciel przejechał cały kraj i wyczekiwał go ponad godzinę.

Kiedy usłyszał, oddalającego się blondyna, sam wrócił do łóżka i ponownie zakopał się w pościeli.

Czuł się okropnie. Od kilku dni było tylko gorzej. Świadomość tego, że wszystko jest już skończone, nie dawała mu swobodnie oddychać. Przez lata żył nadzieją, że jeszcze ma jakąkolwiek szansę. Jungkook jednak nie należał do ludzi, którzy kłamią. Widocznie dwa lata wystarczyły, by naprawdę przestał go potrzebować.

Chciałby potrafić cofnąć czas. Wiele razy o tym myślał. Jeden błąd, jedna noc zniszczyła coś niepowtarzalnego i wspaniałego w jego życiu. Przez swoją lekkomyślność stracił osobę, której nie traktował poważnie. Przynajmniej nie na samym początku. Chciał tylko odreagować. Skąd mógł wiedzieć, że ten młodszy o trzy lata, niepewny siebie chłopak tak bardzo go uszczęśliwi?

— Wyglądasz żałośnie.

Głos jego przyjaciela sprowadził go z powrotem na ziemię.

— Strasznie tu śmierdzi, otwórz chociaż okno.

— Skąd ty się tu wzi...

— Dwadzieścia dziewięć lat temu moja mama wydała mnie na świat w okropnych męczarniach i bólu. Do dzisiaj mi wypomina, że nie cierpiała tak przy żadnym z mojego rodzeństwa, jak przy mnie — stwierdził prawnik, otwierając okno. — Z kolei, jeżeli pytasz, skąd wziąłem się w tym mieszkaniu, to zszedłem do portierni po klucz. Miła ta pani, ale potrzebowała jakiegoś dokumentu. Dobrze, że mam przy sobie twoje pełnomocnictwo.

— Nie podpisałem nigdy żadnego pełnomocnictwa — jęknął w poduszkę Taehyung.

— Nigdy nie powiedziałem, że mam je od ciebie.

— Jesteś chujowym prawnikiem, Chim.

Kim nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem. Park Jimin był jednym z lepszych adwokatów w Seulu. Pracował z naprawdę wysoko postawionymi ludźmi, a w tamtym momencie bez krzty zażenowania czy skruchy, tak po prostu wyznawał, że podrobił podpis swojego przyjaciela.

— Jeżeli poprawi ci to humor, to nigdy wcześniej tego nie użyłem.

Jimin usiadł na łóżku niedaleko od ciągle zakopanego pod kołdrą przyjaciela. Wiedział, że zastanie go w złym stanie, nie przypuszczał jednak, że aż takim.

W całym mieszkaniu był bałagan. Mężczyzna nawet nie wypakował swoich rzeczy z pudeł, poza tymi najbardziej potrzebnymi. Sam Taehyung wyglądał, jakby ktoś go zamknął w piwnicy i nie wypuszczał przez kilka dni. Odkąd widział przyjaciela przed jego wyjazdem, ten zdecydowanie schudł na twarzy, nabawił się worów pod oczami, a włosy straciły blask. Były też odrobine dłuższe i wyraźnie potrzebowały podcięcia.

— Dzięki, czuje się już o wiele lepiej. Zero zmartwień i moje chęci do życia wróciły — burknął i ponownie schował twarz pod poduszką.

— T., ja wiem, że cierpisz. Dlatego tutaj jestem. Chcę ci pomóc, ale nie będę mógł tego zrobić, jak nie opowiesz mi wszystkiego. Sam widzę, że sprawa nie idzie po twojej myśli, ale nie wpadnę na to, jak to naprawić, jeżeli mnie nie wprowadzisz — zaczął, zupełnie nie przejmując się warknięciem w swoją stronę. — Na początek: kim jest ta piękność, z którą Kookie się prowadza?

I'LL WAIT | kth & jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz