Rozdział 3

1.5K 104 58
                                    

Wygląda tak samo dobrze, jak w dniu, w którym się poznaliśmy. A nawet lepiej.

Jungkook szybko odrzucił od siebie tę myśl. Nie potrzebował się teraz tutaj przed nim rozkleić. Będąc ciągle zamroczonym snem, nie był też pewny, czy Taehyung był tutaj naprawdę, czy to jego umysł płatał mu figle.

— Wszystko w porządku? — zpytał zdyszany. — Słyszałem jakiś krzyk.

Tym samym upewnił dwudziestosześciolatka w tym, że był prawdziwy. Zapewnienia o tym, że to nie były wytwory jego wyobraźni wcale go nie uspokoiło, Wręcz przeciwnie, ponieważ to tylko wszystko bardzo komplikowało. Jego nie powinno tutaj w ogóle być.

— Tak, to tylko spięcie — odpowiedział ciągle niepewien tego, czy nie powinien zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.

W zasadzie to on doskonale wiedział, że zdecydowanie powinien tak zrobić. Coś jednak nie pozwoliło mu na to.

— Też nie masz prądu, tak? — spytał Taehyung, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. — Chyba cały budynek nie ma, ponieważ na korytarzu też jest ciemno.

Faktycznie, starszy miał racje. Jedyne światło, dzięki któremu Jungkook widział dokładnie swojego rozmówcę, pochodziło z latarki jego telefonu, którą jawnie świecił w twarz Taehyungowi. Ten za to zupełnie to ignorował i po prostu odrobinę mrużył oczy. Młodszy mężczyzna szybko opuścił dłoń, przez co ich obaj otoczył lekki mrok. Jednak Kim jakby dalej nawet nie zwracał na to uwagi.

— Pewnie burza uszkodziła linie energetyczne. Powinni to zaraz naprawić, a jak nie to zaraz zadzwonię na infolinie, aby się czegoś dowiedzieć. Nie masz powodu do zmartwień. Jeśli chcesz to mo...

— Co ty tu robisz? — przerwał mu.

— Ściany tutaj są bardzo cienkie, słyszałem twój krzyk i od...

— W Busan. Co ty robisz w Busan... Dlaczego tutaj jesteś?

— Ja... Pozwól mi wyjaśnić. Wszystko ci opowiem, tylko d...

— Wiesz co? Jednak nieważne, nie chce niczego więcej od ciebie słyszeć. Pewnie i tak mnie okłamiesz, prawda? Tylko to potrafisz zrobić dobrze — syknął w jego kierunku.

Dawno skrywane emocje, zwłaszcza złość, wyszły z niego właśnie teraz. Tutaj, w środku nocy, podczas okropnej burzy za oknem. Nie chciał pokazywać swojej słabości, zwłaszcza przed Kimem. Jednak jego widok wzbudził w nim tyle uczuć. Tych negatywnych, ale również pozytywnych. Jakby na to nie spojrzeć, dzielili razem kawałek swojego życia. Z dzisiejszej perspektywy, te lata związku trwały jak całe życie Jungkooka. Kiedy był z nim, był szczęśliwy. Do czasu.

— Koo, bardzo ch...

— Nie mów tak do mnie! Straciłeś prawo do nazywania mnie w ten sposób już dawno — ponownie wciął mu się w słowo.

— Jungkook, porozmawiajmy, proszę... — w jego głosie było słychać bezsilność.

Nie złość, nie irytacje, nie strach jak wcześniej. Zwyczajną bezsilność, co jeszcze bardziej uderzyło do serca młodszego. Nie chciał znowu się tak czuć, dlatego nie zastanawiając się długo, cofnął się odrobine po to, aby ponownie zamknąć drzwi. Chciał jak najbardziej odgrodzić się od mężczyzny. Tego było za dużo, a on nie był na to przygotowany. Jeszcze kilka godzin temu nie myślał o tym, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.

— Okej, nie musisz ze mną rozmawiać — dotarło do niego przez drewnianą powłokę. — Po prostu powiedz mi, że wszystko jest dobrze. Pamiętam, że boisz się b...

— Wszystko jest jak najbardziej w porządku! — krzyknął.

Jeżeli wcześniej jeszcze nikogo nie obudził, to teraz z pewnością się tak stało. Nie myślał o tym, że jego krzyk może być taki głośny.

I'LL WAIT | kth & jjkWhere stories live. Discover now