22. Ciężki dzień dla starych panien.

11.9K 867 70
                                    

AN:/ na początku wielkie sorki! Wiem ze zaniedbałam i że mnie sto lat nie było tutaj ale trochę mi się w życiu nawyprawiało. Najpierw pojechałam do rodziców na wielkanoc wiec jako, że nie widziałam ich przez 3 miesiace to internety poszły w odstawkę, a potem pojechałam ze znajomymi do St. Petersburga i żeby tego było jeszcze mało to moja ukochana sunia zdechła więc po powrocie nie potrafiłam nawet nic napisać. A teraz na domiar złego zaczęła mi się sesja i musiałam zakuwać i pisać głupie raporty, przez co cała moja wena poszła się kopać w wywodach na temat zarządzania strategicznego i innych głupich głupot. Mam nadzieje ze się nie gniewacie i przepraszam raz jeszcze! No a teraz zapraszam na nowy rozdzialik! Buziaki w pysiaki :*

--

- Lola.- Carly strzeliła mi palcami przed nosem.- Musimy iść bo Ian pomyśli że się rozmyśliłam. Weź się w garść. Wszystko będzie okej.- Moja kuzynka złapała mnie za ramiona i lekko mną potrząsnęła.

Gryząc wewnętrzną część policzka, pokiwałam głową ze zrozumieniem. Wiedziałam, że jak otworzę usta żeby coś powiedzieć, to rozpłacze się już do reszty. Pociągnęłam nosem i pokiwałam głową, a potem pomaszerowałam przed siebie. Nie wiem nawet jakim cudem nie zaliczyłam spotkania pierwszego stopnia z zimną posadzką, czy jedną z ławek, bo głowie nadal miałam to co wydarzyło się zaledwie kilka minut wcześniej. Mimo, że nie upłynęło zbyt wiele czasu, to rozłożyłam już całą sytuację na czynniki pierwsze i wiedziałam na pewno już kilka rzeczy.

Po pierwsze: Sara bez H to podła żmija. Nie żebym wcześniej sobie tego nie uświadamiała, ale teraz byłam tego jeszcze bardziej pewna.

Po drugie: Moi rodzice się dowiedzą. Oczywiście że się dowiedzą. Zostanę pośmiewiskiem rodziny i prawdopodobnie będę musiała zapuścić wąs, przyodziać sombrero i wyjechać do Meksyku, gdzie zaszyję się w cieniu hańby. Może brzmi to trochę zabawnie, ale jest to jedyne słuszne rozwiązanie.

Po trzecie: Zostałam zrobiona w bambuko. Dobra, jasne... To była bujda na resorach. Umowa i tak dalej. No i okej, wiem że byłam kiepską aktorką i moim największym wyczynem było granie drzewa na szkolnym przedstawieniu, które i tak zwaliłam, ale to co zrobił Harry wydawało mi się bardziej niż podłe. Rozumiem, że pewnie miał z tego niezły ubaw, chciał żebym weszła w rolę i może nie dochodziło do niego to, że ja mogę naprawdę go polubić i to bardziej niż powinnam ale... Ja naprawdę go polubiłam i to było chyba najgorsze, gorsze nawet od "a nie mówiłam" które miałam wkrótce usłyszeć od Lauren. Może dlatego moje serce rozsypało się teraz na miliony kawałków i bolało mnie to nawet bardziej niż fakt, że moja rodzina będzie mnie miała za jeszcze większą ofiarę losu.

Super, robią się ze mnie ciepłe kluchy i na samą myśl o tym wszystkim mam ochotę się rozpłakać. Właściwie zanim się zorientowałam, łzy już płynęły mi po policzkach.

- Ale się wzruszyła!- Usłyszałam głośny szept mojej mamy, kiedy mijałam ławkę w której siedziała z tatą, babcią, Liamem i Haroldem. Czułam jak wszyscy wypalają mi dzirę w czaszce wpatrując się we mnie, ale ja nie zaszczyciłam ich jednak wzrokiem tylko maszerowałam dalej przed siebie, a kiedy zajęłam już swoje miejsce przy ołtarzu, mój wzrok padł na bukiet który trzymałam w ręku.

Resztę pamiętam jak przez mgłę. Wiem tylko tyle, że odebrałam kwiaty od Carly, kiedy ta znalazła się już w punkcie zero i przez całą długość ceremonii analizowałam płatki i budowę różowych piwonii i chyba tylko dzięki temu, niczym uciekająca panna młoda, z tym że panną młodą nie byłam, nie zwiałam gdzie pieprz rośnie.

Ceremonia ciągnęła się w nieskończoność i myślałam, że zgona zaliczę. Cóż przynajmniej byłam we właściwym miejscu i cała rodzina się tutaj zgromadziła, więc czemu by nie zabić dwóch komarów za jednym uderzeniem. Jestem przekonana, że nawet mimo faktu, że w Carly nagle obudził się człowiek, to moja śmierć z upokorzenia byłaby dla niej wspaniałym prezentem ślubnym. Byłam przekonana że przy pierwszej lepszej okazji wsypie mnie przed rodzicami. W końcu jednak ta jedna wielka tortura dobiegła końcowi.

Faking it! || h.s.Where stories live. Discover now