9. Efekt kontrastu.

13.2K 859 61
                                    

Jak Boga kocham ja powinnam jakiś order otrzymać za specjalne zasługi dla kraju. Jak nie order to chociaz moze jakies szczegolne wyrazy uznania od samego Baracka Obamy i papieza Franciszka. Zdecydowanie wnoszę o przyznanie mi czegokolwiek, za to, że jeszcze nie zabiłam mojej kuzynki, która aż sama się prosi o to żeby zasadzić jej w twarz z półobrotu.

Nalezy jednak zauwazyc ze nie potrafię uniesc nogi az tak wysoko bo nigdy nie bylam jakos specjalnie sprawna, a Carla jednak góruje nade mną wzrostem, a po drugie wydaje mi sie że pewnie po czyms takim skonczylabym w wiezieniu a nie jest to raczej miejsce dla osoby takiej jak ja.

Nadal nie rozumiałam dlaczego moja droga kuzynka wybrała własnie mnie na to, żebym towarzyszyła jej w tym "wyjątkowym" dniu. Chyba w głębi serca wiedziała że jest to dla mnie najwiekszą na świecie torturą i pewnie stwierdziła, że jest to już jakaś część prezentu ślubnego z mojej strony.

Ale od początku. Uszy już mi więdłuy od słuchania jak to Carla pięknie prezentuje się w swojej sukni ślubnej. Prawda, nie wyglądała najgorzej ale nawet gdyby twarz Lorda Voldemorta, Buki czy innego złoczyncy przez którego małe dzieci nie mogą spać, przysłonięto białą woalką to możnaby było powiedzieć, że prezentuje się conajmniej przystojnie, a niektórym nawet kolana mogłyby na jego widok zmięknąć.

W każdym razie, podczas tej części przymiarki ja sobie spokojnie jak na anioła na tym łez padole przystało, siedziałam, popijałam szampana (swoją drogą wychyliłam już kilka dobrych kieliszków) i smsowałam z Lau, która dzielnie opisywała mi swoje romanse z uroczym sprzedawcą w jej ulubionym sklepie z antykami. Zabawna historia swoją drogą. Lau w tym sklepie bywala przynajmniej cztery razy w tygodniu i przepuszczala tam chyba polowe swojej wyplaty, a nalezy zaznaczyc ze jednak antyki to wcale nie byl jej konik, wiec totalnie nalezy docenic jej starania o serce tego biednego chlopaka. Miłość czy nic?!

Byłam wdzięczna losowi za taką przyjaciołkę jak Lauren, bo przecież można było zwariować słuchając jak własna matka szlocha i zawodzi zupełnie jakby wydawała za mąż swoją własną córkę. Halo mamo, tu jestem, aż chciałam zawołać.

Piekło rozpętało się dopiero kiedy Carla zaprezentowała mi i dwóm swoim najlepszym przyjaciołkom które wrecz ciskały we mnie gromami i pluły jadem za to, ze to ja jestem druhna honorową, nasze piękne sukienki. 

Widząc te góry falban, brzydki zgniłozielony kolor i bufony na rękawach aż prychnęlam śmiechem, a wzrok wszystkich skupił się na mojej osobie.

Ja przepraszam, ale w życiu tego na siebie nie założę. Po moim trupie. - Skrzyżowałam ręce na piersiach gotowa podpisać papiery mające mnie wykluczyc z tej rodziny, jesli wynikłaby taka potrzeba. Trochę odwagi jednak dzięki temu szampanowi buzującemu we krwi zyskałam.

Lola.- Mruknęła ostrzegawczym tonem moja mama.

- Ja rozumiem efekt kontrastu i tak dalej, ale aż tak słabo się oceniasz?- Powiedziałam a przyjaciołki Carli, które przemawiały chyba tylko podczas Wigilii, pokiwały glowami zgodnie, zapobiegawczo robiąc krok w tył w razie gdyby moja droga kuzynka dostała jakiejś białej gorączki. Cóż z nią takie scenariusze były bardzo prawdopodobne.

- Jakby inna sukienka miała Ci pomóc. - Mruknęła pod nosem moja kuzynka i chyba nikt oprócz mnie tego nie słyszał. Oczywiście mogłam się domyślać że chodzło jej o to, że tak czy inaczej będziemy prezentować się jak najbrzydsze ziemniaki. Dobra może nie jestem jakąś supermodelką ale bez przesady. Zazgrzytałam zębami nie odrzucając jej żadnym błyskotliwym komentarzem bo pewnie i tak stanęłoby na tym, że pluję się "o nic" i wszyscy z moją mamą na czele stanęliby po stronie Carli. - Skoro jesteś taka mądra to sama coś wybierz.- Dziewczyna rozłożyła ręce i uśmiechnęła się kpiąco.

Faking it! || h.s.Where stories live. Discover now