10. A może frytki do tego?

12.9K 885 50
                                    

Wchodząc do zadymionego baru zamachałam ręką tak jakby miało mnie to uchronić od biernego palenia. Jak nic zejdę za parę lat na raka płuc. Przy takiej widoczności, nie mogłam nawet namierzyć Liama, dlatego kasłając szłam przed siebie na oślep. YOLO, jak mawiał mój mentor życiowy- Drake.

W końcu po kilku dobrych minutach błądzenia, zrezygnowana udałam się do baru gdzie planowałam zamówić drinka i napisać smsa do mojego brata co by odebrał mnie z tego strategicznego miejsca i zaprowadził do kąta w którym czilował ze swoimi znajomymi. 

Przepychając się przez ludzi, oparłam się w końcu łokciami o bar i wystukałam smsa, a następnie zamachałam ręką żeby przywołać do siebie barmana.

Na nic zdało się moje machanie, bo barman zajęty był jakimiś cycatymi lasiami. No w erze feministek, kiedy to coraz więcej dziewczyn szanowało się na tyle, żeby nie sprzedawać tak swoich atutów jak tanie dziewczęta z pod latarni, te dzierlatki aż prosiły się o porządne kazanie. Żeby one chociaż dały mu zarobić, ale nie, flirtowały tylko, a ja stałam tylko jak jakaś kretynka pomiędzy dwoma szemranymi typami. Poddałam się już totalnie i zasłoniłam twarz dłońmi.

Lola!- Ktoś uwiesił mi się na szyi tak, że aż wygięłam plecy w łuk pod tym całym ciężarem.

Liam duuusisz!- Zaśmiałam się widząc buźkę mojego starszego brata i szczerząc się na widok jego pijanego już wyrazu twarzy. Jeśli mogłabym wybrać mój ulubiony stan funkcjonowania Liama, był to zdecydowanie ten, kiedy był pod wpływem alkoholu. Zamieniał się wtedy w człowieka przytulankę, mówił wszystkim jak bardzo ich kocha i oddałby swojego ostatniego tic-taca nawet najbardziej znienawidzonej osobie.- Serio puść bo zaraz będziesz miał na koncie jedną siostrę mniej!- Dodałam jeszcze bo chyba jakoś specjalnie go nie przekonałam swoim wcześniejszym tekstem. 

- Dobra idziemy, bo... idziemy!- No argumenty to on miał tego wieczora niezwykle przekonujące, niczym jakaś kandydatka na miss universe. Tak czy inaczej kiedy chłopak złapał mnie za ramię i zaciągnął gdzieś przez tłum, wędrowałam za nim jak głupia gąska.

W końcu doprowadził mnie do swoich znajomych i posiadził obok siebie. 

Wszyscy to Lola, Lola to wszyscy. - Przedstawił mnie zawodowo, a ja zachichotałam tylko pod nosem oragniając sporą grupkę. Kilkoro z nich kojarzyłam ze szkoły i tak naprawdę mogłam się przyznać do tego, że tylko imię Liama I Harrego, który puścil do mnie oczko kiedy tylko skumał że do nich dołączyłam, tak naprawdę znałam.

- Bardzo pomocne to było. - Mruknęłam do niego i wywróciłam oczami, bo za wiele to jednak nie mówiło, ale już chwilę później owi "wszyscy" zaczęli mi się przedstawiać. Oczywiście z moją cudowną pamięcią i tak będę zwracała się do każdego z nich nie używając imion i modląc się żeby ktoś w końcu je powtórzył, bo byłam do kitu w zapamiętywaniu takich właśnie drobnych szczególików.

Chwilę później dzierżyłam już strasznie mocnego drinka w dłoni i byłam zagadywana przez jakąś brunetkę, w którą mój brat wpatrywał się jak sroka w gnat, ale nawet słowem się nie odezwał bo przecież mowę mu totalnie odebrało. Kiedy w końcu dziewczyna przeprosiła i poszła ze swoją przyjaciółką do łazienki obkręciłam sie do Liama i spojrzałam na niego z politowaniem.

Ależ z Ciebie ciele i łoś największy.- Ściągnęłam brwi. - Przy takim obrocie spraw nigdy nie będę ciocią! Bierz się za nią przecież widzisz że też na Ciebie leci!- Lola ekspert największy. W końcu obejrzałam już chyba miliard komedii romantycznych i przeczytałam dwa razy tyle romansów, więc wiedziałam co w trawie piszczy i z czystym sercem mogłam udzielać rad w sprawie związków. Sama doświadczenia za wiele nie miałam ale przecież w swatkę pobawic się mogłam, prawda?

Faking it! || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz