23. Nikt nie płacze na Pretty Woman jak Louis.

9.6K 859 56
                                    

Gdybym tylko była trzeźwa, to w życiu bym do czegoś takiego nie doprowadziła. Potrafiłam nad sobą panować, no przynajmniej w takich właśnie momentach i nawet na celebrytów nie rzucałam się na ulicach, nie żebym kiedykolwiek trafiłaby mi się taka okazja, bo zawsze pomiędzy nami stała armia ochroniarzy i nawet taka sprytna i zwinna lama jak ja nie miała szans się do obiektów westchnień przedrzeć. No a teraz zachowywałam się jak jakaś napalona nastolata. Harremu to chyba jednak nie przeszkadzało, bo całkowicie oddał się temu pocałunkowi, opierając się rękoma po obu stronach mojej głowy. Pozwoliłam sobie nawet na wsunięcie zimnych dłoni pod jego koszulę bo czemu nie, raz się żyje, jolo i tak dalej. Było bardziej niż przyjemnie, do czasu aż Harry nie odsunął się nagle.

- Dobra Lola, stop.- Mruknął siadając na trawie zaraz obok mnie, pocierając dłońmi o kolana.

Może byłam odrobinę wstawiona, ale i tak poczułam się piekielnie odrzucona i zrobiło mi się przeraźliwie głupio. Żeby tylko było mało, utwierdziłam się tylko w tych swoich wcześniejszych rozkminach. Przecież Sara nie była na tyle mądra żeby wszystko sobie tak idealnie obmyślić, w liceum wszystkie wypracowania kopiowała żywcem w wikipedii i nie chciało się jej nawet zmieniać koloru hiperłączy na czarny. Szkołę skończyła tylko i wyłącznie dlatego, że jej ojciec zafundował nam nową salę gimnastyczną. Sara mówiła więc całkowicie serio i to by było na tyle. Brawo Lola. Rozejrzałam się jeszcze w nadziei, że skądś wyskoczy Ashton Kutcher i zawoła "mamy Cię".

- Jasne, pewnie.- Mruknęłam trochę zirytowana, walcząc ze łzami które całkowicie niechciane zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu. Chociaż starałam się zgrywać bohaterkę, to robiła się ze mnie emocjonalna breja. Chciałam pozbierać z ziemi, ale grawitacja nie dawała za wygraną, przez co czułam się jeszcze bardziej upokorzona. Co za żenada, bo niczego bardziej nie pragnęłam w tym momencie, jak tylko stanąć na równe nogi i pójść sobie gdzieś daleko... najlepiej na lotnisko, gdzie złapałabym najbliższy lot do Nowego Jorku.

- Lola, to nie tak, po prostu to nie jest dobre miejsce i...- Zaczął miękko, tłumacząc się i mówiąc do mnie jak do dziecka, a mnie coraz bardziej to wszystko dobijało. Jak mogłam być taka głupia. Przecież to praktycznie powtórka z rozrywki z mojego ostatniego "związku". Z tym, że w tym wypadku, ja sama się aż o takie zakończenie prosiłam.

- Nieważne.- Ucięłam mu szybko ocierając policzki wierzchem dłoni i korzystając ze znajdującego się obok drzewa, w końcu udało mi się stanąć na równe nogi.

- Co się dzisiaj z Tobą dzieje? Najpierw mnie unikasz, potem... O co chodzi?

- Wracam do domu.- Zakomunikowałam bardziej sobie niż Haroldowi, chociaż tak naprawdę to w swoim własnym domu przecież nie spałam, bo miałam tam spęd rodzinny, więc musiałam najpierw namierzyć Lau.

Zadzierając podbródek wysoko, zaczęłam kroczyć dumnie w stronę rozświetlonego białego namiotu gdzie impreza trwała w najlepsze. Uważnie stawiając każdy krok, w głowie wciąż tliło mi się miliard myśli.

- Hej czekaj, odwiozę Cię.- Zawołał za mnie Styles, który w przeciągu ułamków sekund zmaterializował się obok mnie, objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w bliżej nieokreślonym kierunku.

Może powinnam mu wygarnąć, powiedzieć co myślę i tak dalej? Może powinnam była spytać czy to co powiedziała Sara to prawda, ale konfrontacja nie była moją najmocniejszą stroną. Na walkę też nie miałam siły, bo Xena Wojownicza Księżniczka ze mnie żadna, więc pozwoliłam po prostu poprowadzić się do taksówki, a kiedy zostałam już do niej wsadzona, odpłynęłam natychmiastowo, nie pamiętając nawet o czym w aucie z nim rozmawiałam, a chyba rozmawiałam.

Faking it! || h.s.Where stories live. Discover now